Medal przychodzi w paczce z siedziby MKOl w Lozannie, w prasie pojawia się informacja (najczęściej krótka), w statystykach nanoszona jest korekta i wszyscy zapominają o sprawie. Tak mistrzynią w rzucie młotem została Anita Włodarczyk (z Londynu – 2012) i ostatnio mistrzem w podnoszeniu ciężarów Szymon Kołecki (z Pekinu – 2008).
Te zdarzenia to finalny efekt walki z dopingiem, która dziś nie kończy się wraz z pozytywnym dla sportowca wynikiem badania na igrzyskach. Pobrane próbki przechowywane są przez dziesięć lat i badane przy użyciu nowych metod. Jeśli sportowiec wpada w te sidła, to traci medal, a ci, których jako oszust pokonał, otrzymują satysfakcję. Jest spóźniona, dość intymna i przede wszystkim podszyta goryczą, bo w pamięci korespondencyjnego mistrza bez wątpienia pojawiają się obrazy sprzed lat, gdy stadion wiwatował nie na jego cześć, lecz w uznaniu dla rywala – dopingowicza.