Reklama
Rozwiń

Pozwólcie mi się cieszyć

Justyna Kowalczyk o najcenniejszym medalu, nerwach przed startem i szczęściu na podium

Aktualizacja: 19.02.2010 03:29 Publikacja: 19.02.2010 03:08

Justyna Kowalczyk podczas medalowej dekoracji w Whistler

Justyna Kowalczyk podczas medalowej dekoracji w Whistler

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: Wreszcie pojawił się uśmiech na pani twarzy. Wcześniej była pochmurna mina. Dlaczego?[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Przez godzinę czekaliśmy na rozdanie medali i nieco się rozluźniliśmy. Teraz już czuję radość, to niesamowite uczucie. Wcześniej były obowiązki, nie zawsze przyjemne, jak kontrola dopingowa, i nie było czasu się cieszyć.

[b]A bieg, był bardzo nerwowy?[/b]

Jak każdy sprint. Na tak krótkim dystansie jeden drobny błąd eliminuje z walki o zwycięstwo. Stąd te nerwy. Wiedziałam, jak wiele zależy od startu, a to nie jest przecież moja najmocniejsza strona. Na pierwszych 200 metrach można pogrzebać swoje szanse, dać się zamknąć i później niepotrzebnie tracić siły na odrabianie strat. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Byłam bardzo skoncentrowana na tym, co ćwiczyliśmy z trenerem tak długo. I udało się, wyszło wspaniale, ale kosztowało mnie to sporo zdrowia.

[b]Wiedziała pani o wypadku Petry Majdić?[/b]

Wcześniej czy później musiało do tego dojść, bo organizatorzy pokpili sprawę.

[b]Jaki wpływ miała na panią ta sytuacja, pojawił się strach, że mnie może też coś się stać?[/b]

Nie, to nie tak. Współczułam Petrze, ale byłam skoncentrowana na sobie. Na zjazdach, w początkowej fazie rywalizacji, a więc w kwalifikacjach czy ćwierćfinale zbytnio jednak nie ryzykowałam.

[b]Zaskoczył panią medal Majdić?[/b]

Znam ją doskonale i wiem, że nawet czołgając się będzie walczyć do końca. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to ona wygrała ten sprint.

[b]Adam Małysz po konkursie na normalnej skoczni, gdzie tak jak pani był drugi, mówił, że olimpijskie medale są tu bardzo ciężkie. Pani ma taki sam, bardzo ciąży? [/b]

Spokojnie, większe rzeczy nosiłam. Z tym ciężarem też dam sobie radę.

[b]Ten srebrny bardziej się pani podoba, niż brązowy zdobyty cztery lata temu w Turynie? [/b]

Nawet nie próbuję ich porównywać. Wtedy byłam młodą dziewczyną po przejściach, która zupełnie nieoczekiwanie, rzutem na taśmę wskoczyła na podium. Teraz jestem dwukrotną mistrzynią świata, mam Kryształową Kulę, wygrałam prestiżowy Tour de Ski i zdecydowanie prowadzę w klasyfikacji Pucharu Świata. To już inna bajka.

[b]Ale presja też jest zdecydowanie większa. Wtedy pani medal był miłą niespodzianką, teraz nikt nie wyobrażał sobie, że może pani wrócić z Vancouver z pustymi rękami...[/b]

To jest sport i wszystko może się zdarzyć. Wystarczy wpaść w dziurę tak jak Petra i koniec marzeń. Jeszcze raz powiem: to nie są trasy dla mnie. Jadąc tu bałam się, że nie dam rady, bo są za łatwe. Na szczęście mam już ten medal i nie wrócę do domu bez niczego.

[b]Pani, mistrzyni długich dystansów, wicemistrzynią olimpijską sprintu. Jak to się stało?[/b]

Mój trener jest cudotwórcą. To, że jestem szybka i ja, i on wiedzieliśmy od początku. I to, że nie miałam innego wyjścia jak zdobyć ten medal w sprincie, też wiedzieliśmy. Ale żeby to się udało, musiałam wszystko poprzestawiać sobie w głowie. Kiedy rok temu byliśmy na próbie przedolimpijskiej, trener powiedział mi: Justysiu, musisz przygotować się na sprint, to będzie twoja największa szansa.

[b]I królowa maratonów nie protestowała, od razu uwierzyła, że będzie najlepszą sprinterką?[/b]

Uwierzyłam i z miejsca podjęłam się tego karkołomnego zadania. Trener musiał mi tylko wytłumaczyć, jak teraz pracować nad siłą, zmienił technikę, godzinami rozmawialiśmy o taktyce. Musiałam zrozumieć, że czasami nie warto biegać trzech godzin, że wystarczy godzina, ale inaczej.

[b]Dlaczego przegrała pani z Bjoergen?[/b]

Bo Marit była w tym biegu świetna, to wybitna biegaczka i pewne rzeczy robi lepiej ode mnie. Chociażby lepiej zjeżdża. Jest w tym prawdziwą mistrzynią.

[b]Nie zazdrości jej pani choć trochę złotego medalu? [/b]

Ależ skąd. Ja się cieszę, że właśnie Marit go zdobyła, bo to dowód, że sprawiedliwość jeszcze jest na tym świecie. I wiem, że ja też kiedyś stanę na najwyższym stopniu podium. Mówię do siebie po cichu: wszystko w swoim czasie.

[b]Już dziś będzie szansa...[/b]

Na razie pozwólcie mi się jeszcze pocieszyć srebrnym medalem. Bardzo go lubię. Jest dla mnie najcenniejszy na świecie, bo bardzo ciężko na niego pracowałam. I mam świadomość, że jeszcze nikt w historii polskich sportów zimowych nie przywiózł medali z dwóch kolejnych igrzysk. A ja przywiozę.

[b]Prognozy mówią, że podczas biegu techniką łączoną warunki będą zbliżone do tych w środę, gdy walczyła pani w sprincie. To dobrze?[/b]

Jeśli faktycznie będą podobne, to będę się z tego cieszyć. Narty jechały wspaniale, pomagały zdobyć medal.

[b]Wywalczyła już pani dwa złote medale mistrzostw świata. To większy sukces niż olimpijskie srebro?[/b]

Igrzyska, to igrzyska. Nie można ich z niczym porównać. Ten medal, który mam teraz na szyi, to moje największe osiągnięcie w karierze. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

[b]Co będzie pani robić przed kolejnym startem?[/b]

To co zawsze. Pójdę na trening, będę testować narty, porozmawiamy z trenerem o taktyce. A później, gdy ruszę na trasę, dam z siebie wszystko. Taka już jestem, jak coś robię, to się nie oszczędzam.

[i]-rozmawiał w Whistler Janusz Pindera[/i]

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku