[b]Rz: Wreszcie pojawił się uśmiech na pani twarzy. Wcześniej była pochmurna mina. Dlaczego?[/b]
[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Przez godzinę czekaliśmy na rozdanie medali i nieco się rozluźniliśmy. Teraz już czuję radość, to niesamowite uczucie. Wcześniej były obowiązki, nie zawsze przyjemne, jak kontrola dopingowa, i nie było czasu się cieszyć.
[b]A bieg, był bardzo nerwowy?[/b]
Jak każdy sprint. Na tak krótkim dystansie jeden drobny błąd eliminuje z walki o zwycięstwo. Stąd te nerwy. Wiedziałam, jak wiele zależy od startu, a to nie jest przecież moja najmocniejsza strona. Na pierwszych 200 metrach można pogrzebać swoje szanse, dać się zamknąć i później niepotrzebnie tracić siły na odrabianie strat. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Byłam bardzo skoncentrowana na tym, co ćwiczyliśmy z trenerem tak długo. I udało się, wyszło wspaniale, ale kosztowało mnie to sporo zdrowia.
[b]Wiedziała pani o wypadku Petry Majdić?[/b]