Nie oszukujmy się, trener Michael Biegler nie ma z czego wybierać. Poznałem polską ligę i wiem, że nie można liczyć na wyrównany skład, kiedy brak kogoś kontuzjowanego. Już kilka lat temu mówiliśmy, że szkolenie w piłce ręcznej nie wygląda tak jak na przykład w siatkówce. Tam nagle pojawia się jakiś 20-latek, ma ponad 2 metry, wchodzi do zespołu ligowego i prowadzi grę. U nas tego nie ma, ciągle nie pracuje się z młodzieżą. Za naszym wynikiem sprzed sześciu lat nie poszła praca, nie zorganizowano szkolenia juniorów. Gdyby było inaczej, być może teraz nie byłoby dla mnie miejsca w kadrze, bo młodzi okazaliby się lepsi. A tak – jestem, bo nikt się nie pojawił. Nikt nie pokazał mi drzwi swoją formą na boisku, nie powiedział: „Sorry, Karol, ale jesteś za słaby". Czasami o tym marzę.
Czyli nie udało wam się osiągnąć celu, bo chcieliście pociągnąć w górę piłkę ręczną...
Pojawiliśmy się znikąd. Wyszarpaliśmy swoje pazurami, nikt nas nie prowadził za rękę. Chcieliśmy, żeby nasi następcy mieli łatwiej, ale to się nie udało. Stworzyliśmy fajny zespół, ale bez kontynuacji. Nowi zawodnicy są perspektywiczni, może wniosą jakąś nową jakość, ale nie mają doświadczenia, które zdobyliby w grze przeciwko gwiazdom na co dzień w swoich klubach. Wielu zawodników naszej reprezentacji nie miało do czynienia z tak dobrymi piłkarzami, z jakimi zmierzymy się na mistrzostwach. Musimy ich przekonać, że to też są normalni ludzie, że nie mamy nic do stracenia. Ale to nie wszystko, w piłce ręcznej jest tak dużo do zrobienia, że poza grą musimy też myśleć o budowaniu zaplecza.
Za naszym sukcesem nie poszła praca i piłka ręczna zeszła w cień
To znaczy?
Musimy kształcić nowych ludzi, wychowywać, pokazywać. Może za 15 lat będzie efekt. Tylko trzech zawodników z naszej kadry gra za granicą, bo Niemcy czy Hiszpanie wiedzą, że nie mają czego w Polsce szukać. Prawda jest taka, że każdy piłkarz, który dostanie ofertę z zagranicy, nie będzie długo myślał, tylko zacznie pakować walizkę. Ludzie marzą o Bundeslidze, o grze przy pełnych trybunach, przeciwko gwiazdom, ale tak naprawdę mogą się nie przebić z polskiej ligi. Niektórzy z nas powoli kończą kariery: Mariusz Jurasik, Grzesiek Tkaczyk, Marcin Lijewski. To od nich zależy, jak będzie w przyszłości zorganizowane szkolenie. Artur Siódmiak już zaczął to robić. Stworzymy nowe zaplecze, żeby pójść śladami siatkówki. Trzeba szukać zdolnych dzieci, ale nie mogą one dostawać na treningach plastikowych piłek, którymi nie da się grać. A tak się dzieje, widziałem na własne oczy.