Rosja: bój się nas, Europo

Wydawało się, że jedyną gwiazdą rosyjskiej drużyny jest Guus Hiddink. Do meczu ze Szwecją, gdy pierwszy raz piłki dotknął Andriej Arszawin

Publikacja: 20.06.2008 04:08

Rosja: bój się nas, Europo

Foto: AFP

Tylko po awansie Turków klaksony trąbiły głośniej. W środę niedługo przed jedenastą w nocy zaczęła się szalona jazda ulicami Moskwy i wszystkich innych miast, w których byli Rosjanie i ich samochody. Kibice rzucali się z radości nawet na mundurowych na służbie. „Nareszcie!” – wybił wielkimi literami na pierwszej stronie „Sport Express”.

To jest rok w Rosji: najpierw wygrana walka o zimowe igrzyska w Soczi w 2014, potem Puchar UEFA dla Zenitu Sankt Petersburg, mistrzostwo świata hokeistów, a teraz awans do drugiej rundy mistrzostw Europy. Pierwszy sukces w wielkim turnieju, od kiedy upadł Związek Radziecki.

Awans jest niespodzianką, ale jeszcze większą łatwość, z jaką zespół Hiddinka pokonał Szwedów. Wynik meczu mówi niewiele, zamiast 2: 0 mogło być 6: 0. „Od dwóch lat Hiddink nas przekonywał, że Rosjanie mają we krwi atak, że musimy grać agresywnie i ofensywnie. Nie wierzyliśmy mu. Myśleliśmy, że krew w naszych żyłach już prawie zamarzła. Aż przyszła godzina prawdy. Dziękujemy ci, trenerze. Wskrzesiłeś rosyjski futbol” – przyznaje się do niewiary „Sport Express”.

„Dopiero zagraniczny trener potrafił przypomnieć naszym piłkarzom znaczenie słowa patriotyzm. Zrozumieli, że nie jest ważne, kto nosi jakie buty i jak są dzielone premie. Liczy się tylko ciężka praca” – pisze „Sowiecki Sport”. W tytule wzywa: „A teraz dalej!”.

Dalej czeka Holandia: ojczyzna Hiddinka, najładniej grająca drużyna Euro, rywal, który dobrze się w Rosji kojarzy. W 1998 roku w walce o mistrzostwo Europy ZSRR wprawdzie przegrał z Holandią, a jedną z bramek strzelił Marco van Basten, ale z perspektywy dwudziestu lat suszy tamten awans do finału jest uważany dziś za wielki sukces. Rosjanie też zachwycają się grą piłkarzy Marco van Bastena w rundzie grupowej, jednak euforia po awansie bierze górę. „Bój się nas, Europo!” – krzyczy tabloid „Twoj Dień”.

Nie tylko on uważa, że to Holandia powinna się obawiać. „Rosja może jej sprawić bardzo niemiłą niespodziankę” – przewiduje „Svenska Dagbladet”, a „Dagens Nyheter” pisze nawet, że nie było wstydem przegrać z „rosyjską drużyną przyszłości”. „Nagle się okazało, że Brazylia też gra w Euro” – zachwyca się szwajcarski „Der Bund”. Więcej jest jednak porównań do Holandii i jej ryzykownego, efektownego stylu gry, który holenderscy trenerzy starają się przenieść wszędzie tam, gdzie pracują.

W Innsbrucku w środowy wieczór zderzyły się dwa światy. Najmłodsza drużyna Euro z jedną z trzech najstarszych. Zespół szwedzkich obieżyświatów zarabiających w 22 klubach, od rumuńskiego CFR Cluj po Deportivo La Coruna, z rywalem, u którego tylko jeden piłkarz, Iwan Sajenko, gra w zagranicznej drużynie. Zastęp potężnie zbudowanych Szwedów z Rosjanami, którzy wiedzieli, że zderzeń z przeciwnikami nie wygrają, więc muszą podawać sobie piłkę tak szybko, by w ogóle nie mieć z nimi kontaktu.

To nie byłoby możliwe, gdyby nie piłkarz, którego zdjęcie znalazło się na okładkach większości rosyjskich gazet: Andriej Arszawin, strzelec drugiej bramki, nieustające zagrożenie dla Szwedów. On, jak napisał komentator agencji Reuters, zamienił przewidywalną grupę spacerowiczów, z obroną popełniającą zawstydzające błędy, w zespół, który wygrał mecz decydujący o awansie.

Myśleliśmy, że krew w naszych żyłach już prawie zamarzła. Aż przyszła godzina prawdy - Sport Express

– Andriej sprawia, że wszyscy grają lepiej – mówi Hiddink. Mało kto mu wierzył, gdy tłumaczył przed meczem, że waha się, czy wystawić Arszawina. Nie po to przecież brał na turniej piłkarza, który z powodu dyskwalifikacji nie mógł zagrać w dwóch pierwszych spotkaniach, by trzymać go na ławce. Ale mało kto się spodziewał, że rozgrywający z Sankt Petersburga znaczy dla reprezentacji aż tak wiele. Arszawin nie traci piłki, widzi wszystko, błyskawicznie podejmuje decyzje. Jest też bardzo szybki, ale to akurat można po meczu ze Szwecją powiedzieć o wszystkich rosyjskich piłkarzach.

Dla Rosji awans do drugiej rundy to powód do wielkiego święta, dla Guusa Hiddinka normalność. Jego drużyny jeszcze nigdy nie odpadły w fazie grupowej mistrzostw Europy i świata. Holender lubi takie wyzwania, jakie czekały na niego w Moskwie. Nawet ciągłe wypominanie królewskiej pensji, płaconej z kieszeni Romana Abramowicza, nie robiło na nim wrażenia. Przejął drużynę załamaną niepowodzeniami, dostał niemal nieograniczoną swobodę.

Podobnie było wcześniej w Korei Południowej i Australii. Kiedy zaczynał pracę z Australijczykami, Mark Viduka zapytał go: „Trenerze, po co to panu? Zszarga pan sobie reputację”. Hiddink odpowiedział spokojnie: „Jeśli się nie weźmiesz do pracy, to twoja będzie zszargana”. Potem nie tylko wywalczyli razem pierwszy od 32 lat awans do mundialu, ale byli w Niemczech blisko wyeliminowania Włochów w drugiej rundzie. Z Holandią Hiddink zajął czwarte miejsce w mistrzostwach świata 1998. Przeciw niej jego drużyny jeszcze nigdy w meczach o stawkę nie grały. – Cieszę się sukcesem Guusa, Rosja gra ładnie, ale myślę, że to my zwyciężymy – mówi Marco van Basten. Hiddink niczego nie chce obiecywać, przypomina, że van Basten nawet z drużyną rezerwowych potrafił pokonać Rumunię.

Po meczu Hiddink był wzruszony, ale szybko wrócił do formy. Do sali konferencyjnej przy stadionie w Innsbrucku też dotarł w pewnym momencie dźwięk klaksonu. – Muszę już iść – przerwał trener. – To nasz autobus.

Tylko po awansie Turków klaksony trąbiły głośniej. W środę niedługo przed jedenastą w nocy zaczęła się szalona jazda ulicami Moskwy i wszystkich innych miast, w których byli Rosjanie i ich samochody. Kibice rzucali się z radości nawet na mundurowych na służbie. „Nareszcie!” – wybił wielkimi literami na pierwszej stronie „Sport Express”.

To jest rok w Rosji: najpierw wygrana walka o zimowe igrzyska w Soczi w 2014, potem Puchar UEFA dla Zenitu Sankt Petersburg, mistrzostwo świata hokeistów, a teraz awans do drugiej rundy mistrzostw Europy. Pierwszy sukces w wielkim turnieju, od kiedy upadł Związek Radziecki.

Pozostało 88% artykułu
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką