Gwiazdy na pewno przyjadą. Najlepsi dali się przekonać do startu dla sławy, medalu, punktów rankingowych i ewentualnych premii od narodowych komitetów olimpijskich, obie organizacje tenisa zawodowego WTA i ATP w końcu uznały, że promocja olimpijska też ma znaczenie dla ich biznesu. Z okazji igrzysk przypomina się, że tenis był sportem, który włączono do ich programu na początku – czyli w 1896 roku. Także wtedy wraca do mediów postać pierwszego mistrza Irlandczyka Johna Bolanda, który wygrał turniej singlowy i deblowy trochę przypadkiem, gdyż przyjechał do Aten jako widz. Symbolem tamtych czasów stała się jednak Francuzka Susanne Lenglen, mistrzyni z Antwerpii (1920). Turniej w 1924 roku w Paryżu zamknął na długo olimpijską historię tenisa – można zrozumieć władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej, które walcząc z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim o poważne traktowanie swego sportu, nie zgadzały się m.in. na rezygnację z rozgrywania Wimbledonu w latach igrzysk.
Rozkwit zawodowego tenisa na długo zablokował olimpijskie nadzieje i trzeba było odejścia lorda Killanina i nadejścia markiza Samarancha, by pieniądz, zamiast odpychać tenis od igrzysk, zaczął mieć siłę olimpijskiego przyciągania. Po drodze było kilka nieoficjalnych prób wskrzeszenia turniejów o medale, w tym celu zorganizowano pokazowe turnieje w Guadalajarze i Meksyku (1968) oraz Los Angeles (1984). Działacze ITF z ówczesnym prezydentem Philippem Chartierem i sekretarzem generalnym Davidem Grayem osiągnęli cel w 1988 roku w Seulu.
Tamten pierwszy po przerwie turniej jeszcze nie przekonał wszystkich zawodowców do odnowionej w duchu komercji idei olimpijskiej, ale przynajmniej na zwyciężczynię po latach nikt nie narzeka – wygrała Niemka Steffi Graf (wśród mężczyzn Słowak Miroslav Mecirz).
Kolejne czterolecia przyniosły spokojny postęp – mistrzów i mistrzyń rakiety przybywało, format turnieju coraz lepiej dopasowano do realiów cyklu zawodowego. Od Sydney uczestnicy zaczęli otrzymywać punkty do rankingu ATP, w Atenach podobne porozumienie udało się podpisać z WTA, tak samo będzie w Pekinie. Tych punktów nie przyzna się tyle, ile za zwycięstwo w Wielkim Szlemie lub turnieju z cyklu Masters, ale na tyle dużo, żeby motywować do startu graczy spoza ścisłej czołówki.
W Atenach dopracowano standard turniejów olimpijskich i powtórzono go w Pekinie: