W cieniu Wielkiego Szlema

20 lat po powrocie białego sportu na igrzyska można powiedzieć, że olimpijski medal ma swoją wartość, choć zapewne nigdy nie będzie tak ważny jak zwycięstwo w Wimbledonie czy turnieju Roland Garros

Aktualizacja: 17.07.2008 03:42 Publikacja: 17.07.2008 01:05

W cieniu Wielkiego Szlema

Foto: Rzeczpospolita

Gwiazdy na pewno przyjadą. Najlepsi dali się przekonać do startu dla sławy, medalu, punktów rankingowych i ewentualnych premii od narodowych komitetów olimpijskich, obie organizacje tenisa zawodowego WTA i ATP w końcu uznały, że promocja olimpijska też ma znaczenie dla ich biznesu. Z okazji igrzysk przypomina się, że tenis był sportem, który włączono do ich programu na początku – czyli w 1896 roku. Także wtedy wraca do mediów postać pierwszego mistrza Irlandczyka Johna Bolanda, który wygrał turniej singlowy i deblowy trochę przypadkiem, gdyż przyjechał do Aten jako widz. Symbolem tamtych czasów stała się jednak Francuzka Susanne Lenglen, mistrzyni z Antwerpii (1920). Turniej w 1924 roku w Paryżu zamknął na długo olimpijską historię tenisa – można zrozumieć władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej, które walcząc z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim o poważne traktowanie swego sportu, nie zgadzały się m.in. na rezygnację z rozgrywania Wimbledonu w latach igrzysk.

Rozkwit zawodowego tenisa na długo zablokował olimpijskie nadzieje i trzeba było odejścia lorda Killanina i nadejścia markiza Samarancha, by pieniądz, zamiast odpychać tenis od igrzysk, zaczął mieć siłę olimpijskiego przyciągania. Po drodze było kilka nieoficjalnych prób wskrzeszenia turniejów o medale, w tym celu zorganizowano pokazowe turnieje w Guadalajarze i Meksyku (1968) oraz Los Angeles (1984). Działacze ITF z ówczesnym prezydentem Philippem Chartierem i sekretarzem generalnym Davidem Grayem osiągnęli cel w 1988 roku w Seulu.

Tamten pierwszy po przerwie turniej jeszcze nie przekonał wszystkich zawodowców do odnowionej w duchu komercji idei olimpijskiej, ale przynajmniej na zwyciężczynię po latach nikt nie narzeka – wygrała Niemka Steffi Graf (wśród mężczyzn Słowak Miroslav Mecirz).

Kolejne czterolecia przyniosły spokojny postęp – mistrzów i mistrzyń rakiety przybywało, format turnieju coraz lepiej dopasowano do realiów cyklu zawodowego. Od Sydney uczestnicy zaczęli otrzymywać punkty do rankingu ATP, w Atenach podobne porozumienie udało się podpisać z WTA, tak samo będzie w Pekinie. Tych punktów nie przyzna się tyle, ile za zwycięstwo w Wielkim Szlemie lub turnieju z cyklu Masters, ale na tyle dużo, żeby motywować do startu graczy spoza ścisłej czołówki.

W Atenach dopracowano standard turniejów olimpijskich i powtórzono go w Pekinie:

64 kobiety, 64 mężczyzn, dwa razy po 32 deble (wyłącznie w składzie narodowym). Tak jak w Grecji nawierzchnia twarda typu Deco Turf II – to ukłon pod adresem zbliżającego się US Open. Tylko w 1992 roku w Barcelonie grano na kortach ziemnych, bo Hiszpanie chcieli dać większe szanse swoim tenisistom.

System kwalifikacji bazujący na rankingach ATP i WTA po Roland Garros też się nie zmienił. Władze ITF i MKOL zachowały przywilej uzupełniania drabinki – w tym roku skorzystał z tej możliwości obrońca tytułu w singlu i deblu (wraz z Fernando Gonzalezem) Chilijczyk Nicolas Massu. Mecze będą rozgrywane do dwóch wygranych setów, tylko finały singla i debla mężczyzn do trzech. Jeśli o wyniku będzie rozstrzygał trzeci set (lub piąty w męskich finałach), to nie ma w nim tie-breaka, gra się do dwóch punktów przewagi. Zachowano także mecze o trzecie miejsce.

Skład turniejów nie powinien nikogo zawieść. 16 z 20 najlepszych mężczyzn, 18 z 20 kobiet. Zabraknie Andy’ego Roddicka, Richarda Gasqueta, Fernando Verdasco, Jo-Wilfrieda Tsongi, Anny Czakwetadze i Marion Bartoli. Cztery lata temu oprócz Chilijczyków tytuły zdobyły Belgijka Justine Henin i Chinki Ting Li i Tian Tian Sun w deblu. Roger Federer był już raz blisko medalu, ale w Sydney przegrał mecz o brąz z Francuzem Arnaudem di Pasquale, jednak zdobył wtedy partnerkę życiową Miroslavę Vavrinec.

Kort centralny liczy 10 tysięcy miejsc, dwa mniejsze mają widownie na 4 i 2 tysiące osób. Losowanie wyznaczono na 7 sierpnia. Turnieje rozegrane zostaną od 10 do 17 sierpnia.

Polska wystawia najliczniejszą reprezentację w historii – cztery kobiety, dwóch mężczyzn – dwie singlistki i dwa deble. W Pekinie będzie także Polka na stołku sędziowskim – nominację zdobyła Gabriela Załoga. Debiutantami nie są tylko Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski – zagrali w parze w Atenach.

Przed wojną polskich tenisistek i tenisistów na igrzyskach nie było. Od Seulu pojawili się w olimpijskich turniejach, lecz zawsze z mizernym skutkiem. Siedem meczów pierwszej rundy, siedem porażek (cztery singlowe, trzy deblowe), nie wszystkie z mocnymi przeciwnikami, tylko dwa wygrane sety. Przynajmniej to powinno się zmienić – Agnieszka Radwańska będzie rozstawiona.

Reprezentacja na Pekin 2008

• gra pojedyncza kobiet: Agnieszka Radwańska, Marta Domachowska

• debel kobiet: Marta Domachowska i Agnieszka Radwańska; Klaudia Jans i Alicja Rosolska

• debel mężczyzn: Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski

Dotychczasowe starty

• Seul 1988

Antony Mmoh (Nigeria) – Wojciech Kowalski 6:2, 6:4, 6:4

• Barcelona 1992

Julie Halard (Francja) – Karolina Nowak 6:4, 7:6; Mercedes Paz, Patricia Tarabini (Argentyna) – Magdalena Mróz, Katarzyna Teodorowicz 6:4, 4:6, 6:3

• Atlanta 1996

Virginia Ruano Pascual (Hiszpania) – Magdalena Grzybowska 6:4, 6:2;Virag Csurgo (Węgry) – Aleksandra Olsza 6:2, 7:5Mary Pierce, Nathalie Tauziat (Francja) – Grzybowska, Olsza 6:2, 3:6, 6:0

• Ateny 2004

Roger Federer, Yves Allegro (Szwajcaria) – Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski 6:3, 6:2.

Wszystkie porażki w I rundzie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

k.rawa@rp.pl

Gwiazdy na pewno przyjadą. Najlepsi dali się przekonać do startu dla sławy, medalu, punktów rankingowych i ewentualnych premii od narodowych komitetów olimpijskich, obie organizacje tenisa zawodowego WTA i ATP w końcu uznały, że promocja olimpijska też ma znaczenie dla ich biznesu. Z okazji igrzysk przypomina się, że tenis był sportem, który włączono do ich programu na początku – czyli w 1896 roku. Także wtedy wraca do mediów postać pierwszego mistrza Irlandczyka Johna Bolanda, który wygrał turniej singlowy i deblowy trochę przypadkiem, gdyż przyjechał do Aten jako widz. Symbolem tamtych czasów stała się jednak Francuzka Susanne Lenglen, mistrzyni z Antwerpii (1920). Turniej w 1924 roku w Paryżu zamknął na długo olimpijską historię tenisa – można zrozumieć władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej, które walcząc z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim o poważne traktowanie swego sportu, nie zgadzały się m.in. na rezygnację z rozgrywania Wimbledonu w latach igrzysk.

Pozostało 81% artykułu
Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Sport
Tadej Pogacar silny jak nigdy
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd
Sport
Radosław Piesiewicz ripostuje. Prezes PKOl zyskał na czasie