Sportowcy nie przyjmują obecnych regulacji z zachwytem. W najlepszym razie ze zrozumieniem. Czasem ze świętym oburzeniem, czasem z obawą o utratę świętego spokoju. Dokładnego określenia miejsca pobytu wymagają założenia programu o nazwie „Whereabouts”.
To jeden z trybów antydopingowej machiny ADAMS (Anti-Doping Administration and Management System), która rejestruje m.in. wyniki badań zawodnika. Jednak „Whereabouts” budzi najwięcej kontrowersji. 1 stycznia program przyjęły władze światowego tenisa.
Międzynarodowa Federacja Tenisowa ITF (także w imieniu WTA i ATP) wymaga, aby tenisiści informowali o tym, gdzie będą przebywać każdego dnia przez jedną godzinę pomiędzy 5 a 23. W ciągu tej jednej wybranej godziny mogą oczekiwać kontroli przeprowadzonej poza zawodami. Nowe reguły dotyczą pięćdziesięciu czołowych zawodniczek i zawodników, dziesięciu najlepszych debli oraz piętnastki graczy na wózkach.
[srodtytul]Prawa milionerów[/srodtytul]
Są już pierwsze efekty. Nie w postaci wykrytego dopingu, ale narzekań Rafaela Nadala (Hiszpan twierdzi, że to haniebny proceder, bo sportowców traktuje się jak przestępców) oraz Szkota Andy’ego Murraya, który ma dość, bo od początku roku był sprawdzany trzykrotnie.