Każdy chce wygrać, nawet po trupach

- Każdy etap jest jak oddzielny klasyczny wyścig o Puchar Świata - mówi w rozmowie z "Rz" Sylwester Szmyd - Jedyny Polak w Tour de France

Publikacja: 23.07.2010 04:06

Sylwester Szmyd

Sylwester Szmyd

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Poza wygraną górską premią na XVI etapie tegoroczny Tour de France nie jest dla pana udany.[/b]

[b]Sylwester Szmyd:[/b] To widać. Mieszkam w pokoju z Ivanem Basso. Na bieżąco analizujemy swoją jazdę i widzimy, że brakuje nam 15 – 20 procent mocy. To skutki bardzo intensywnego w tym roku Giro d’Italia. Nie zapominajmy, ile pracy nas kosztowało, by Ivan wygrał. Z drugiej strony, jeśli chcemy wierzyć, że kolarstwo się zmienia, to takie objawy zmęczenia są znakami pozytywnymi. Po prostu nie da rady utrzymać się przez trzy miesiące na bardzo wysokich obrotach.

[b]Kilka etapów kończył pan w jednej grupie z Lance’em Armstrongiem. Była okazja do pogawędki z siedmiokrotnym zwycięzcą Tour de France?[/b]

Nie. Nigdy nie nawiązywałem z nim kontaktu, choć ma masażystę Polaka. Ryszarda Kiełpińskiego zwykle widzę na mecie, zamienię z nim dwa słowa, ale z Armstrongiem nie. Większą sympatią nigdy go nie darzyłem. Nie szukam na siłę okazji do rozmowy.

[b]Jak kolarze komentują sytuację z XV etapu, gdy Contador mocniej nacisnął na pedały, w momencie gdy lider Schleck miał defekt roweru i odebrał mu w ten sposób żółtą koszulkę? To normalne zachowanie w peletonie czy zanik zasad fair play? [/b]

Mówiący o fair play niech nie zapominają o tym, co się działo w pierwszym tygodniu ścigania. Na etapie do Spa Andy Schleck mógł przyjechać nawet 10 minut za peletonem i nigdy nie stanąłby na podium tego wyścigu. Wiem, bo jechałem z nim wtedy w tej grupce z tyłu, nie było widać samochodów, nikogo, a do mety pozostawało 30 km. Tylko że wtedy wszyscy z przodu poczekali na niego, dali mu szansę wygrania wyścigu. Dzień później na etapie po bruku do Arenbergu to on do spółki z Cancellarą zaczął całą jatkę, której jedną z ofiar stał się zresztą jego brat Frank. Wszyscy mieli do niego pretensje: człowieku, dzień wcześniej my na ciebie czekamy, a potem ty zaczynasz rzeźnię na bruku. Chyba nie na tym polega fair play. Ale takie jest dziś kolarstwo. Zapomnijmy o czasach Induraina, który w peletonie miał samych przyjaciół, nie walczył o etapowe wygrane, tylko koncentrował się na głównym celu. Teraz Bettini w koszulce mistrza świata zatrzymuje się, by się wysikać, a inni atakują. Każdy chce wygrać Giro d’Italia czy Tour de France. Nawet po trupach. Po dziesięciu latach startów w zawodowym peletonie niczemu się nie dziwię.

[b]Drugi raz startuje pan w Tour de France. Jakie wrażenia?[/b]

Każdy etap jest jak oddzielny klasyczny wyścig o Puchar Świata. Na każdym mnóstwo ucieczek, bo wiadomo: kto się w niej znajdzie, może wygrać etap, a takie zwycięstwo zmienia całe życie. Każdy ma tego świadomość.

[b]Rz: Poza wygraną górską premią na XVI etapie tegoroczny Tour de France nie jest dla pana udany.[/b]

[b]Sylwester Szmyd:[/b] To widać. Mieszkam w pokoju z Ivanem Basso. Na bieżąco analizujemy swoją jazdę i widzimy, że brakuje nam 15 – 20 procent mocy. To skutki bardzo intensywnego w tym roku Giro d’Italia. Nie zapominajmy, ile pracy nas kosztowało, by Ivan wygrał. Z drugiej strony, jeśli chcemy wierzyć, że kolarstwo się zmienia, to takie objawy zmęczenia są znakami pozytywnymi. Po prostu nie da rady utrzymać się przez trzy miesiące na bardzo wysokich obrotach.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?