Masz jeszcze jakieś sportowe marzenie? – zapytał ją kiedyś. Byli już wtedy parą, pół Turcji żyło ich romansem. Poznali się trzy lata temu na lodowisku. Przez trzy miesiące tańczyli razem w „Buzda dans”, czyli w tamtejszej wersji „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Wygrali. Gwiazdą był oczywiście on: Ilhan Mansiz, kiedyś jeden z najpopularniejszych tureckich piłkarzy, potem próbujący się odnaleźć w roli modela, gospodarza telewizyjnych programów i aktora serialowego.
Ona, Olga Bestandigova, zanim zaczęła pracować w telewizyjnych łyżwiarskich show, miała za sobą średnio udaną karierę w parach sportowych. Startowała z bratem Jozefem, wyróżniali się głównie tym, że Olga miała często włosy pomalowane na wyrazisty kolor, z fioletem włącznie. Zdobywali mistrzostwa Słowacji, ale w mistrzostwach Europy nigdy nie byli blisko podium, mistrzostwa świata kończyli w drugiej dziesiątce. Raz dostali się na igrzyska olimpijskie, w Salt Lake City w 2002 roku zajęli 17. miejsce. I gdy Ilhan kilka lat później zapytał o marzenie, Olga powiedziała: – Jeszcze raz pojechać na olimpiadę.
[srodtytul]Napastnik z kitką[/srodtytul]
2002 był najpiękniejszym rokiem w ich karierach. Dla niej – olimpijskim, a dla niego rokiem mistrzostw świata w Korei i Japonii. Jechał na nie jako król strzelców ligi tureckiej, napastnik Besiktasu Stambuł, rok później miał zdobyć z tym klubem mistrzostwo Turcji. Ale sławę zawdzięcza właśnie mundialowi. Był rezerwowym, takim który bardziej zapadał w pamięć niż ci, co grali cały mecz. Czesał się jak samuraj, z wysoko upiętą kitką, był szybki, strzelił dla Turcji trzy bardzo ważne gole. Pierwszy dał jej awans do półfinału, gdy Ilhan trafił w dogrywce ćwierćfinałowego meczu z Senegalem. Dwa kolejne zapewniły zwycięstwo w meczu z Koreą Płd o trzecie miejsce.
Był wtedy bohaterem, Turcy nazywali dzieci jego imieniem. Pisano o nim „Beckham znad Bosforu”: lubił się dobrze ubrać i uczesać (tu się szczególnie wyróżniał na tle tureckich kadrowiczów, zwłaszcza Umita Davali z fryzurą a la ogon bobra), na piersi wytatuował sobie orła - na cześć Besiktasu, nie gardził biżuterią.