Ustawione krykietowe mecze Anglii z Pakistanem

Brytyjczycy, Hindusi i Pakistańczycy żyją skandalem, który wywołał pewien gadatliwy bukmacher.

Publikacja: 08.09.2010 21:36

Brytyjczyk Ravi Bopara

Brytyjczyk Ravi Bopara

Foto: AFP

Jeśli historia dalej będzie się rozwijać w takim tempie, niedługo głos zabierze chyba angielska królowa. Bo wygląda na to, że Mazhar Majeed ujawnił opinii publicznej tylko wierzchołek góry lodowej.

Pierwsze sygnały o tym, że sierpniowo-wrześniowe mecze między Anglią a Pakistanem mogą być ustawione, dziennikarz bulwarówki „News of the World” Mazher Mahmood dostał w styczniu. Z ostrzeżeniem zadzwonił jeden z byłych członków sztabu szkoleniowego pakistańskiej kadry. Najważniejszą informacją było to, że za wszystkim stoi biznesmen Mazhar Majeed. Po kilku miesiącach starań dziennikarzom udało się umówić z Majeedem w hotelowym pokoju.

Podali się za grupę biznesmenów chcących zorganizować turniej w Azji, w którym mieliby wystąpić m.in. gwiazdorzy pakistańskiej kadry. Przy okazji zamierzali zarobić, ustawiając rozgrywane tam mecze. Majeed chciał być wiarygodny. Obiecał, że jego zawodnicy popełnią przewinienie zwane „no ball” w czasie jednego z meczów towarzyskich rozgrywanych w Anglii. Na decydującym spotkaniu podał dziennikarzom momenty, w których to się zdarzy. Za tę przysługę dostał od nich 150 tys. funtów.

Wśród skomplikowanych zasad, jakimi rządzi się krykiet, jest to jeden z najważniejszych błędów, który może popełnić rzucający piłką bowler. Jeśli przekroczy linię, z której atakuje bramkę (trzy słupki wbite w ziemię) bronioną przez batsmana mającego w ręku drewniany kij, sędzia wydaje komendę „no ball”. Postronnemu widzowi ta gra przypomina podwórkowego palanta, ale w krajach Wspólnoty Brytyjskiej kibice pasjonują się krykietem. Obstawiają każdy szczegół gry, m.in. momenty, w których popełnione zostanie „no ball”.

Dlatego informacje, które miał dostarczyć Majeed (na co dzień agent siedmiu pakistańskich krykiecistów), były warte tyle pieniędzy. Według niego błędy mieli popełnić trzej gracze Pakistanu: kapitan Salman Butt oraz dwaj bowlerzy: Mohammad Amir i Mohammad Asif. Wszystkie informacje podane przez niego się sprawdziły, a Amir, który pierwszy miał popełnić błąd, nie pozostawił żadnych wątpliwości. Przekroczył linię o „dobre pół stopy”, jak oceniali komentatorzy. Chociaż transakcja tego nie obejmowała, Majeed dodał od siebie, że ustawił też mecze Pakistanu z Australią (obie drużyny grały ze sobą na przełomie roku i bezapelacyjnie lepsza była Australia).

Niedługo później do jego drzwi zapukał Scotland Yard. Problemów ze znalezieniem krykiecistów też nie było. Wszystkie istotne nazwiska padły w rozmowie z dziennikarzami.

Przyciśnięty przez detektywów, Majeed przyznał się do związków z indyjskimi bukmacherami. Zawodnicy zrezygnowali z występów w reprezentacji, żeby „oczyścić swoje imię”. Międzynarodowa Rada Krykieta (ICC) rozpoczęła natychmiast śledztwo, oskarżając ich z artykułu 2 kodeksu antykorupcyjnego, i prewencyjnie zawiesiła. Grozi im dożywotnia dyskwalifikacja.

Tak się może stać, bo w przeszłości podobne przypadki już były. Ostatni wielki skandal miał miejsce dziesięć lat temu, a jego głównym aktorem był legendarny zawodnik z RPA Hansie Cronje. Kiedy policja w Delhi wpadła na trop rozmowy Cronjego z Sanjayem Chawlą, powiązanym z indyjskim syndykatem bukmacherów, zawodnik na początku wszystkiego się wyparł, a następnie w rozmowie z przedstawicielem federacji RPA Alim Bacherem ujawnił, że „nie był do końca szczery”. Kilka miesięcy później został dożywotnio zdyskwalifikowany. Przy okazji pogrążył jeszcze Mohammada Azharuddina z Indii, którego oskarżył o to, że kontaktował go z bukmacherami. Też dostał dożywotnią dyskwalifikację.

Postępowanie ICC krytykuje jednak inna legenda krykieta Shane Warne, który też ma na koncie kilka nieczystych zagrań. W latach 1994 – 1995 wraz z kolegą z reprezentacji Australii Markiem Waughem brał pieniądze od tajemniczego „Johna” za przekazywanie informacji z boiska, dotyczących m.in. stanu nawierzchni.

Sprawa została ujawniona przez prasę kilka lat później. Warne zaprzeczył, by dostarczał jakieś istotne dane. Choć sam nie jest kryształowy (w 2003 roku został zdyskwalifikowany za stosowanie diuretyku), zarzuca ICC obłudę. Jak twierdzi, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy brał pieniądze, przekazał władzom krykieta informacje o tym, że dostał propozycję korupcyjną od ówczesnego kapitana Pakistanu Saleema Malika (kilka lat później został zdyskwalifikowany w innej sprawie).

Afera zatacza coraz szersze kręgi i staje się sprawą wagi niemalże państwowej. Wajid Shamsul Hasan, wysoki komisarz Pakistanu w Wielkiej Brytanii, zarzuca ICC urządzanie spektaklu. Według niego dobrowolne wycofanie się zawodników i śledztwo prowadzone przez brytyjską policję (Pakistańczycy wszczęli własne – przed Wysokim Sądem w Lahore) w zupełności wystarczą. Jego zdaniem sprawa ma znamiona działania na „szkodę Pakistanu”.

Dyplomata wie też, gdzie szukać winnych. – Haroon Lorgat, dyrektor wykonawczy ICC, starał się mnie wspierać i wyczułem w jego postawie współczucie. Mówił, że w zupełności wystarczy to, co robi Scotland Yard. Wszystko zmieniło się po tym, gdy zadzwonił do niego Sharad Pawar, prezydent ICC. Nie trzeba chyba dodawać, że pan Pawar pochodzi z Indii. Każda ze stron szuka winnych na cudzym podwórku. Tymczasem Pakistańczycy też nie są bez winy. Mówi o tym głośno były kapitan kadry Javed Miandad, który boi się, że kolejny skandal ostatecznie zniechęci kibiców do krykieta. – Myślę, że ludzie mają dość bałaganu w tej drużynie – skarży się.

W Pakistanie krykiet jest sprawą wagi państwowej, działalność Pakistańskiej Rady Krykieta (PCB) wspiera prezydent kraju Asif Ali Zardari. Gdy w marcu PCB ukarała siedmiu zawodników za złe zachowanie podczas styczniowego tournée po Australii, po naciskach rządu pięciu musiała odwiesić.

Dlatego nie przekonują słowa Hasana, że celem prezydenta Pawara jest pogrążenie pakistańskiego krykieta. Pawar przeczuwa, że oskarżyciele trafią w końcu do jego kraju, bo we wszystkich aferach korupcyjnych ostatnich lat maczali palce bukmacherzy z Indii.

Tam krykiet to religia, tymczasem hazard (z wyjątkiem wyścigów konnych) jest nielegalny. To nie przeszkadza mieszkańcom Indii obstawiać meczów i wszystkiego, co w jakikolwiek sposób z meczami się wiąże. Miejscowe media szacują wartość nielegalnych zakładów tamtejszej ligi na 427 mln dolarów za sezon. Choć wszyscy wiedzą, gdzie szukać bukmacherów (np. na starym rynku w Jaipurze), to panuje zmowa milczenia. Rząd udaje, że walczy, a obywatele udają, że nie grają.

Według niektórych najprostszym rozwiązaniem, które pomogłoby kontrolować zakłady, byłaby ich legalizacja. Rząd planuje wprowadzenie zmian w prawie, do czego zachęca rekomendacja sądu w New Delhi. „Chcemy się przekonać, czy takie zmiany są w ogóle możliwe w kraju, w którym hazardziści są wytykani palcami. Mamy nadzieję przeprowadzić proces legislacyjny tak szybko, jak tylko się da” – cytuje jednego z urzędników indyjskiego Ministerstwa Sportu londyński „Guardian”.

Do odwagi wzywa były szef indyjskiego krykieta Inderjit Bindra. – Legalizacja zakładów nie tylko pomoże w ograniczeniu ustawiania meczów, ale da też duże wpływy do budżetu.

Inne zdanie ma jednak publicysta Ashkok Malik. – Legalizacja zakładów niczego nie uzdrowi. Nieuczciwi i tak będą ustawiali mecze.

Jeśli historia dalej będzie się rozwijać w takim tempie, niedługo głos zabierze chyba angielska królowa. Bo wygląda na to, że Mazhar Majeed ujawnił opinii publicznej tylko wierzchołek góry lodowej.

Pierwsze sygnały o tym, że sierpniowo-wrześniowe mecze między Anglią a Pakistanem mogą być ustawione, dziennikarz bulwarówki „News of the World” Mazher Mahmood dostał w styczniu. Z ostrzeżeniem zadzwonił jeden z byłych członków sztabu szkoleniowego pakistańskiej kadry. Najważniejszą informacją było to, że za wszystkim stoi biznesmen Mazhar Majeed. Po kilku miesiącach starań dziennikarzom udało się umówić z Majeedem w hotelowym pokoju.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne