Rajdowi nie zaszkodziły wymuszone atakami terrorystycznymi przenosiny do Ameryki Południowej. Tegoroczna edycja, już 33., odbywa się pod hasłem „Magia trwa”. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady, a jeśli jest – podyktowana względami marketingowymi – to na pewno niewielka. Jest na pewno bezpieczniej, przynajmniej wokół trasy.
W Chile i Argentynie udało się znaleźć tereny, które stopniem trudności dorównują bezdrożom Mauretanii i Senegalu. Polscy internauci zamieścili wprawdzie zdjęcie dziurawego asfaltu z podpisem, że tegoroczny rajd zostanie przeniesiony do Polski, ale nie ma takiej potrzeby.
Dakar 2011 to ponad 9500 km trudnych tras, w tym 5000 km odcinków specjalnych. Start (i meta), tak jak w latach ubiegłych, w Buenos Aires. Potem trasa wiedzie do Cordoby. To według kapitana Orlen Teamu i najbardziej doświadczonego polskiego motocyklisty Jacka Czachora najłatwiejszy i najszybszy odcinek rajdu.
Następnie kolumna samochodów, ciężarówek, motocykli i quadów skręci gwałtownie na północ i po drodze minie przełęcz San Francisco, położoną na ponad 4700 m n.p.m. Później pętla w okolicach Ariki, tuż przy granicy Chile z Peru i jazda na południe wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. A potem jeszcze tylko jedna przeprawa przez Andy i już prosto do stolicy Argentyny, gdzie najwytrwalsi dotrą 16 stycznia.
Kto będzie tam pierwszy, nie sposób przewidzieć, bo trasa Dakaru jest bardzo selektywna i trzeba mieć sporo szczęścia, żeby przejechać ją w całości. Czasami wystarczy chwila nieuwagi, by cały rok przygotowań poszedł na marne. Faworytów jednak wskazać łatwo. W kategorii samochodów na pewno o zwycięstwo będą walczyć kierowcy Volkswagenów: Hiszpan Carlos Sainz i Katarczyk Nasser Al-Attiyah oraz jadący BMW Francuz Stephane Peterhansel.