Magnus Carlsen najlepszy norweski szachista

Magnus Carlsen ma 20 lat, miliony na koncie, kręci reklamy z dziewczynami Bonda, kochają go tabloidy. Piłkarz? Nie, szachista

Publikacja: 23.01.2011 00:01

Magnus Carlsen najlepszy norweski szachista

Foto: ROL

Najbardziej nie znosi ciekawskich spojrzeń ludzi, którzy go spotykają pierwszy raz i oczekują, że zaraz ich oświeci blask genialnego umysłu. – Halo, ja jestem tak samo normalny jak wy. Po prostu dobrze gram w szachy – odpowiada. Chyba szczerze, o ile może w swoją normalność wierzyć chłopak, który od małego czytał o sobie w „Washington Post” czy „Time”, jako kilkulatek wyliczał z pamięci wszystko co się dało, nawet listę kilkuset gmin Norwegii z ich głównymi miastami, powierzchnią i liczbą mieszkańców. A na pierwsze miejsce światowego rankingu szachowego awansował mając 19 lat. Młodszego lidera nigdy nie było. Tylko Garri Kasparow prowadził w rankingu z wyższym wynikiem, ale Rosjanin zapowiada, że Magnus Carlsen pobije wszelkie rekordy. I mówi to nie tylko dlatego, że od ponad roku jest trenerem młodego Norwega.

Magnus wygląda jak młody Matt Damon, mógłby być zamiast niego na plakacie „Buntownika z wyboru”. To się bardzo podoba sponsorom, podpisującym z nim umowy na kilka milionów koron rocznie (jedna korona to 50 groszy). Ale podoba się też jego niewymuszony wdzięk, wiercenie się przy szachownicy, lekko znudzona mina chłopaka, który robi tylko to, na co ma ochotę. A jak już się czemuś poświęci, okazuje się to dla niego proste, jak pstryknięcie palcami.

Nazywają go Mozartem szachów. Jest najlepszym zawodnikiem z pokolenia, które gry uczyło się właściwie nie dotykając figur, przy komputerze. – Gdy ktoś przychodzi do nas w odwiedziny, obowiązkowo pyta: Macie dom pełen szachownic, prawda? A u nas może jedna gdzieś się ostała, ale głowy nie dam – mówi Carlsen.

Wystarczy mu spojrzenie na szachowy diagram, żeby powiedzieć, z którego podręcznika pochodzi i na której stronie był wydrukowany. Pamięta każdą rozegraną partię, a jego intuicja i brawura tak zachwyciły Kasparowa, że zgodził się z nim pracować. Kilka lat temu w ich pierwszym starciu Carlsen zmusił Garriego do remisu. W tamtym sezonie pokonał też Anatolija Karpowa. Miał wtedy 13 lat i właśnie zostawał arcymistrzem.

Choć w szachach być młodym geniuszem to żadna wyjątkowość, on jest wyjątkowy. A już na pewno nie pasuje do wizerunku szachisty – zamyślonego odludka, który niczego poza figurami nie widzi, żyje w swoim świecie. Skończył normalne liceum, maturę zdał niedawno. I z przeciętnymi ocenami, bo jak mówi, w szkole mało co go ciekawiło. Książek czytać nie lubi, chyba że o szachach. Woli grać w piłkę i oglądać, jak inni grają. Kibicuje Realowi Madryt. W turniejach juniorskich zdarzało się, że przynosił ze sobą piłkę i podbijał ją w oczekiwaniu na ruch rywala. Próbował też skoków narciarskich, na nartach zjeżdża i biega. Ale wybrał szachy, sport, w którym Norwegia nie ma wielkich tradycji. Dotychczas najsłynniejszym szachistą z tego kraju był Simen Agdestein, reprezentant Norwegii również w piłce nożnej. Simen był jednym z trenerów Magnusa, a jego brat Espen jest menedżerem norweskiego geniusza.

Carlsen nauczył się zasad gry od ojca, inżyniera, a wciągnął się w nią, bo nie chciał dłużej przegrywać ze starszą siostrą. Potem już poszło: pierwsze starty w wieku ośmiu lat, decyzja rodziców, żeby sprzedać drugi samochód, podnająć na jakiś czas rodzinny dom w Toensberg, 100 kilometrów od Oslo i ruszyć z synem w świat, z turnieju na turniej, żeby trafiał na godnych siebie rywali.

Syn miał już wtedy sponsora, Microsoft, ale pieniądze z tamtego kontraktu nie starczały na wszystkie potrzeby. Dziś jest inaczej. Twarzą Magnusa reklamują się brokerzy ubezpieczeniowi z firmy Arctic Securities, adwokaci z kancelarii Simonsen, a największy rozgłos zapewnia mu holenderski G-Star Raw, szyjący dżinsy. Poprzednią kampanię reklamową Carlsen przygotowywał w Miami u boku Liv Tyler, teraz wystąpił w sesji z Gemmą Arterton, jedną z dziewczyn Bonda w „Casino Royale”.

Mówi, że nie grozi mu droga najbardziej znanych cudownych dzieci szachów: Paula Morphy’ego i Bobby’ego Fischera. Dla obu gra była obsesją, która wepchnęła ich w obłęd, Fischer skończył jako zaprzysięgły wróg USA i Żydów, uciekający przed amerykańskimi prokuratorami najpierw do Japonii, potem na Islandię. – Raczej się w takie szaleństwo nie osunę. O obsesję w szachach nietrudno, ale ja jej nie mam – mówi Magnus. Na razie nie stanie do walki z Visvanathanem Anandem o mistrzostwo świata. Wycofał się z rywalizacji pretendentów, bo nie podobało mu się, że najwyżej rozstawiony jest w nim Weselin Topałow, a nie on, lider rankingu. Na atak na mistrzostwo ma jeszcze czas. Kasparow doradza mu przede wszystkim w sprawie otwarć, bo to był jeden z niewielu słabych punktów Norwega. – Ten chłopak zmieni szachy – mówi Kasparow. Właściwie to już je zmienia.

Najbardziej nie znosi ciekawskich spojrzeń ludzi, którzy go spotykają pierwszy raz i oczekują, że zaraz ich oświeci blask genialnego umysłu. – Halo, ja jestem tak samo normalny jak wy. Po prostu dobrze gram w szachy – odpowiada. Chyba szczerze, o ile może w swoją normalność wierzyć chłopak, który od małego czytał o sobie w „Washington Post” czy „Time”, jako kilkulatek wyliczał z pamięci wszystko co się dało, nawet listę kilkuset gmin Norwegii z ich głównymi miastami, powierzchnią i liczbą mieszkańców. A na pierwsze miejsce światowego rankingu szachowego awansował mając 19 lat. Młodszego lidera nigdy nie było. Tylko Garri Kasparow prowadził w rankingu z wyższym wynikiem, ale Rosjanin zapowiada, że Magnus Carlsen pobije wszelkie rekordy. I mówi to nie tylko dlatego, że od ponad roku jest trenerem młodego Norwega.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni