I znalazłem informację, że 19 lutego Old Trafford obchodzi 101. rocznicę powstania. Jego historię rozpoczynał w 1910 r. towarzyski mecz z Liverpoolem. Już wtedy na stadion prowadziły trzy linie tramwajowe. Dziś jedzie tam coś pośredniego między tramwajem a pociągiem miejskim. I kiedy człowiek wysiada na właściwym przystanku, szybko trafia na stadion o nazwie Old Trafford, bijącej po oczach z tablicy na bramie. Ale widok nieznajomy ten. Nic dziwnego, bo to stadion do krykieta.

Kiedy 15-letni George Best z kolegą przyjechał pierwszy raz do Manchesteru i poprosił taksówkarza o zawiezienie na Old Trafford, kierowca spytał, na który. I chłopcy stracili rezon, zresztą w przypadku Besta chyba ostatni raz w życiu.

Ten właściwy Old Trafford znajduje się kilkaset metrów dalej. Prowadzi do niego Matt Busby Way. Kiedy Best przeprowadzał się z Belfastu do Manchesteru, stadion jeszcze nie był Teatrem Marzeń. Wtedy to był dom dzieci Busby'ego. Ofiar katastrofy monachijskiej oraz ich następców, którzy dziesięć lat później zdobyli Puchar Mistrzów. Marzenia zaczęły się tam spełniać Bestowi i Denisowi Law, którym przyznawano Złotą Piłkę, a po latach Davidowi Beckhamowi. W nagrodę za wygranie konkursu młodych talentów Beckham stanął do fotografii z Bobbym Charltonem, mając 11 lat, wyszedł z piłkarzami jako maskotka na mecz z West Hamem prowadzony za rękę przez Bryana Robsona, a potem Manchester wysłał go na tydzień do Barcelony, żeby zobaczył, jak tam trenuje Gary Lineker.

Szatnia, ławka rezerwowych, zbombardowane w czasie wojny, a teraz nowoczesne trybuny – tam wszystko jest historią. Kilka miast ma stadiony o równie bogatych dziejach. Ale takich o wymiarze światowym jest niewiele. W Polsce znam jedno miejsce, na którym nieprzerwanie od 100 lat gra się w piłkę. Przy ulicy Józefa Kałuży 1 w Krakowie. To stadion Cracovii. Jerzy Pilch mówi o nim, że jest to Teatr Rozczarowań.