17-letni Dariusz Świercz przywiózł z indyjskiego Chennai mistrzostwo świata do lat 20. To pierwsze polskie złoto w tak prestiżowym turnieju. Srebrne medale zdobywali Jacek Gdański (1989) i Kamil Mitoń (2000), a brązowe Michał Olszewski (2009) i rok temu w Chotowej koło Dębicy właśnie Świercz.
– Mierzyłem w tytuł, choć wiedziałem, że nie będzie łatwo – mówi "Rz" polski mistrz. – Turniej w Chotowej był bardzo potrzebny. Tam się przełamałem, zdobyłem medal w silnej konkurencji, grając ze starszymi. Teraz wiedziałem, że jestem jeszcze lepszym zawodnikiem.
MŚ do lat 20 to przedsionek wielkich karier. Przed Świerczem mistrzami byli giganci szachów: Borys Spasski (1955), Anatolij Karpow (1969), Garri Kasparow (1980), Viswanathan Anand (1987). Polak w Indiach zdobył 10,5 pkt w 13 partiach, zaimponował w końcówce turnieju: 5,5 pkt na 6 możliwych. Złoto dała mu wygrana z Białorusinem Władisławem Kowalewem w maratońskiej partii zakończonej po 92 posunięciach.
– Wszystko miało znaczenie: również forma fizyczna zbudowana przed turniejem. W domu lubię pograć w piłkę nożną, tenisa stołowego, pływam. No i byłem dobrze przygotowany czysto szachowo: miałem dobry repertuar debiutowy opracowany z trenerem Arturem Jakubcem, który towarzyszył mi w Chennai.
Tempa Polaka w końcówce nie byli w stanie wytrzymać wyżej notowani arcymistrzowie z całego świata (było ich kilkudziesięciu), w tym faworyzowani Rosjanie, reprezentanci Indii czy Armenii, w której każdy arcymistrz otrzymuje dożywotnie stypendium wyższe od zarobków tamtejszych piłkarzy.