Zderzyła się wówczas z innym światem. Wymagania UEFA w Lidze Mistrzów nie należały do wyrafinowanych, ale Legia nie mogła im sprostać. UEFA przysłała swoich ludzi, innych wynajęła w Polsce. Utworzyła biuro w dwóch pokoikach baraku koło pozostałości basenu, gdzie zresztą mieściły się szatnie Legii. Na boisko piłkarze wychodzili tunelem, wydrążonym pod ziemną trybuną. Prezesem klubu był wspomniany pułkownik Mazurek, ostatni przedstawiciel wojska. Porządny człowiek. I bezradny.

Na początek UEFA spytała, czy oprócz stadionu przy Łazienkowskiej jest w pobliżu jakiś inny, bardziej nowoczesny, na którym Legia mogłaby rozgrywać mecze. – Słyszeliśmy, że po drugiej stronie Wisły macie duży stadion – powiedzieli ludzie z UEFA. – Tak, ale jest tam jarmark – odpowiedziała Legia. Okazało się, że najbliższy stadion spełniający kryteria był w Berlinie. UEFA złagodziła więc warunki i zgodziła się na Łazienkowską, ale wtedy pojawił się problem oświetlenia. Było za słabe jak na potrzeby telewizji kolorowej. Umyto więc jupitery, wymieniono przepalone żarówki, a zapewnienie o odpowiedniej sile światła poparła ekspertyza z Politechniki Warszawskiej z zamazanym podpisem. Szwajcarski delegat UEFA wykazywał duże zrozumienie dla zapału Polaków, ale po pierwszej wspólnej kolacji poprosił, aby na następnych nie podawano już wódki.

Ze Spartakiem Moskwa Legia grała na zmrożonym boisku, a z Panathinaikosem Ateny na błocie, w którym dzień wcześniej sędzia utopił pantofel. Żeby doprowadzić boisko do stanu używalności zastosowano dmuchawy z lotniska i jakieś chemikalia, które wyżarły resztki trawy.

Maciej Skorża był wtedy trenerem juniorów Legii. Pierwszą drużynę prowadził Paweł Janas. Jego syn Rafał grał w drugim zespole. Piotr Strejlau pracował dla UEFA. Jacek Magiera dwa lata wcześniej został mistrzem Europy juniorów i grał w Rakowie Częstochowa. Dziś wszyscy, w różnych rolach, zapracowali na sukces Legii w Lidze Europejskiej. Mecz z Rapidem Bukareszt rozgrywany był w futbolowym salonie, po meczu piłkarze Legii przyszli do dziennikarzy w eleganckich garniturach, a po drugiej stronie Wisły, tam gdzie był jarmark, kończy się budowa jednego z najnowocześniejszych stadionów Europy.

Czekaliśmy długo, ale było warto.