Tego jeszcze w historii Dakaru nie było. Rajd, który zawsze kojarzył się z terenówkami wspinającymi się na wydmy, przegrał ze śniegiem. Zdarzały się etapy, a nawet całe rajdy odwoływane z powodu zagrożenia terrorystycznego, ale na przeszkodzie nigdy nie stanął śnieg.
Od kiedy rajd rozgrywany jest w Ameryce Południowej, organizatorzy śmiało korzystają z utrudnień, które zapewniają Andy, i wyzwania się zmieniły. Tym razem dotknęło to nie tylko kierowców.
Podczas szóstego etapu z Fiambali do Copiapo (247 km odcinków specjalnych) rajdowcy mieli w piątek pokonać granicę między Argentyną a Chile na wysokości 4700 m, na przełęczy Paso de San Francisco. Obfite opady deszczu i śniegu spowodowały, że rząd chilijski zamknął przejście i rajdowy konwój ruszył powoli inną trasą.
Organizatorzy nazwali tę operację "Guillaumet" na cześć francuskiego lotnika Henriego Guillaumeta, który w latach 30. latał przez Andy, wożąc pocztę.
Po drugiej stronie granicy, do siódmego etapu, pierwszy ruszy Krzysztof Hołowczyc, który w czwartek wygrał piąty etap (w klasyfikacji generalnej jest drugi). Ta sztuka nie udała się przed nim żadnemu polskiemu kierowcy (choć etapy wygrywali quadowcy).