Futbol: Rosji droga do potęgi

Nasi rywale. Za kilka lat Rosja ma być potęgą: klubową i reprezentacyjną. Nie zatrzyma jej nawet finansowe fair play

Publikacja: 07.04.2012 00:40

Tak jak Piotr Wielki pchał Rosję do Europy, nie oglądając się na maruderów, tak i Siergiej Fursienko póty nie spocznie, póki rosyjskiego futbolu nie zaciągnie do nowoczesności.

Plan ma nawet podobny do cara: już zmienił kalendarz (na razie ligowy, na system jesień – wiosna), otoczył się zagranicznymi fachowcami, będzie dzielił kraj na prowincje i reformował szkolnictwo. Piłkarskie, bo od szkolnictwa zwykłego jest jego brat Andriej, od kilku lat minister edukacji i nauki.

Cień prezydenta

Zdarzają się oczywiście na tej drodze do nowoczesności oporni bojarzy, którzy widzą najpierw interes swój, a nie wspólny, i nad nimi trzeba popracować. Zwykle wystarcza cień Władimira Putina za plecami. Wszyscy wiedzą, że szef federacji piłkarskiej to człowiek prezydenta. Był dyrektorem w Lentransgazie, spółce córce Gazpromu. Był dyrektorem Zenita Sankt Petersburg, klubu Putina i Gazpromu. Od dwóch lat rządzi piłkarskim związkiem. Biznes go kocha, pieniądze płyną, prezydent mu ufa.

Do tych pieniędzy lgną specjaliści z całego świata. Gdy Rosjanie zdobywali prawo do organizacji mundialu 2018, mieli w sztabie m.in. dwóch byłych rzeczników FIFA. Reprezentację trenuje Holender Dick Advocaat, przed nim był Guus Hiddink. Sędziów nadzoruje Włoch Roberto Rossetti.

Fursienko z Putinem nie przywykli do porażek i futbol swój widzą ogromny. Rosja ma w mundialu u siebie zostać mistrzem, a w międzyczasie wygrać mistrzostwa Europy. Najlepiej już w Polsce i na Ukrainie. Szkolenie młodzieży ma zostać podniesione z ruiny i zmienić się według niemieckich wzorów. Z tym jest związany pomysł podzielenia kraju na prowincje, każdą z własnym centrum treningowym i siecią poszukiwaczy talentów. Powstała już lista najzdolniejszych chłopaków w kraju. Z nich ma wyrosnąć zwycięskie pokolenie 2018.

Kto nie wierzy w te plany, temu federacja może wyliczyć ostatnie sukcesy. Rosja zdobyła mundial, wygrała swoją grupę eliminacyjną do Euro 2012, prowadzi w eliminacjach młodzieżowych ME do lat 21, została mistrzem świata w piłce nożnej plażowej. A Zenit i CSKA Moskwa, kluby dające kadrze większość piłkarzy, razem dotrwały do wiosny w Lidze Mistrzów.

W lidze już blisko jedna trzecia piłkarzy to reprezentanci swoich krajów, pod tym względem lepsze są tylko Premiership i Bundesliga. A i te ligi mogą się czuć zagrożone, jeśli Anży Machaczkała dalej będzie tak szaleć. Klub z Dagestanu zapowiada wydanie latem 300 mln euro na transfery. Płacić będzie właściciel, bliski Kremlowi miliarder Sulejman Kerimow, wybierać – zatrudniony niedawno za 9 mln euro trener Guus Hiddink i dyrektor sportowy Roberto Carlos.

Za trzy lata Anży ma być w Lidze Mistrzów. Tu wszystko idzie szybko. Roberto Carlosowi początkowo nie spieszyło się z Brazylii do Dagestanu, ale zmienił zdanie, gdy dostał 12 milionów euro za dwuletni kontrakt, z czego połowę wypłaconą z góry. Za Samuela Eto'o Kerimow przelał Interowi 21 milionów euro w jednej racie. A piłkarzowi dał najwyższą pensję w futbolu, 20 mln euro rocznie.

Dyrektor Roberto Carlos mówi, że menedżerowie ścigają się do niego, proponując największe gwiazdy. Fernando Torresa, Carlosa Teveza, Ezequiela Lavezziego. Przy tych szaleństwach zbladły nawet wyczyny Tereka Grozny, drużyny budowanej według podobnego wzoru jak Anży. W Groznym też najpierw były ambicje władz republiki podnoszącej się po wojnie, potem głośne transfery i budowanie w pośpiechu infrastruktury, żeby pasowała do planów.

Psucie rynku

Terek ma już nowy stadion, ale piłkarze ciągle mieszkają poza Groznym, w Kisłowodzku i stamtąd wyruszają na mecze. Anży i tu Tereka przelicytuje. Drużyna mieszka i trenuje w Moskwie, na mecze lata do Machaczkały własnym odrzutowcem. Przebudowuje właśnie stary stadion, by mieścił 30 tys. widzów, i zaczyna na przedmieściach budować nowy.

Cała liga nienawidzi Anży. Jej działaczy za to, że mogą kupić każdego i psują rynek. Jej piłkarzy za to, że się sprzedali. Jurija Żyrkowa kibice wygwizdują, bo wrócił z Chelsea do Dagestanu, a nie do swojej Moskwy. Na czarnoskórych piłkarzy Anży leciały na niektórych stadionach banany, bo rasizm ciągle pozostaje problemem ligi (np. kibice Zenita nie dopuszczą, by ich klub zatrudnił czarnego zawodnika).

Wszyscy czekają, jak Anży sobie poradzi z wymogami UEFA i jej finansowego fair play. Żeby grać w pucharach, musi przez najbliższe dwa lata ograniczyć straty do kilkudziesięciu milionów euro, a dziś liczy je w setkach. To jest jednak problem całej ligi. Najlepsze rosyjskie kluby mają gigantyczne budżety, ale większość z nich jest uzależniona od fortuny właściciela: wielkiego koncernu albo lokalnego rządu. Prawa telewizyjne to ułamek budżetu, dochody z marketingu – podobnie, o tzw. dochodach z dnia meczowego większość może zapomnieć, bo stadiony, nawet najlepszych drużyn, wciąż są przestarzałe. To się zmieni dopiero z okazji mundialu 2018.

Straty przynosi 90 procent klubów. Było już lepiej, były cięcia i oszczędności, ale pojawiła się Anży i nakręca od nowa wyścig zbrojeń. Cała nadzieja w tym, że UEFA pogodzi się jakoś z rosyjską wyjątkowością. Inaczej trzeba będzie kombinować jak szejkowie z Manchesteru City i przelewy od właściciela ukrywać w umowach sponsorskich.

W rosyjskiej Premier League płaci się tak dobrze, że gra tu niemal cała reprezentacja Rosji. Piłkarze nie myślą o wyjeździe na Zachód albo szybko stamtąd wracają. Nawet z Premiership, ziemi obiecanej. W ostatnich kilkunastu miesiącach wrócili stamtąd, na stałe lub na wypożyczenie, Żyrkow, Andriej Arszawin, Dinijar Biljaletdinow, Roman Pawliuczenko. I niekoniecznie są w Rosji teraz gwiazdami, Arszawin spada coraz niżej. Wielu mówi, że ci wracający nie odnaleźli się za granicą przez niechęć do nauki języka. Ale Fursienko widzi to inaczej. – Liga angielska jest siłowa, u nas gra jest bardziej inteligentna, powiedziałbym nawet, że bardziej duchowa – przekonuje.

Poboli i przestanie

Prezes jest specjalistą od patrzenia na jaśniejszą stronę życia. Rasizm? Mamy z nim problem, ale inni też mają. Poradzimy sobie. Fursienko nie da się też przekonać, że ze zmiany kalendarza na razie jest więcej złego niż dobrego. Jeśli Rosja ma być mistrzem, a jej liga dogonić najlepsze na świecie, to nie będzie powrotu do systemu wiosna – jesień i grania głównie w lecie, gdy inni odpoczywają. Może teraz trochę poboli, mówi, ale będą efekty.

Na razie boli bardzo. Trwa półtoraroczny sezon przejściowy: Rosja nie miała mistrza w 2011, po rozegraniu wszystkich meczów tabelę podzielono na dwie grupy, mistrzowską i spadkową. Wiosną zaczęła się walka w tych dwóch grupach. I po każdej kolejce podnosi się jęk, że rosyjskie stadiony, a zwłaszcza ich murawy nie nadają się jeszcze do grania o tej porze.

Prezes grozi, że będzie zamykał stadiony tym, którzy wolą wydawać pieniądze na piłkarzy, a nie na przygotowanie trawy. Nie odpuści. Plan jest dobry, to bojarzy bywają źli. Ale ich też się w końcu wychowa.

Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?