Krążą legendy o trenerach wstawiających do drużyny zawodników nie według umiejętności, tylko wypłat od agentów piłkarzy. Czy są tacy trenerzy?
To pan powiedział, że tak jest. Ja powtarzam swoim zawodnikom, a opiekuję się grupą ponad 20, że niczego nie załatwiam i nie mam żadnych układów. Zamiast tego buduję relacje. Reszta zależy od piłkarza. Kto jest lepiej mentalnie przygotowany do pełnienia roli gwiazdy, ten ma większe szanse. Ja tylko w tym pomagam.
A Robert Lewandowski szybko to zrozumiał?
Po stracie ojca Robert wcześnie wydoroślał. Miał poczucie odpowiedzialności, wiedział. To nie przypadek, że karierę zrobił on, Kuba Błaszczykowski, który od dzieciństwa wychowywany był bez matki i ojca, czy Wojtek Szczęsny, który też stał się dorosły w młodzieńczym wieku. U Roberta widziałem, jak zmienia się jego podejście do gry i do życia w ogóle. Pamiętam jego bezradność, kiedy na mecz Lecha we Wronkach przyjechał skaut z Arsenalu. Robert, kopany przez obrońców, odpowiadał siłą na siłę, zamiast szukać innych sposobów. Po przyjeździe do Dortmundu, nie było mu łatwo, bo zamiast do drużyny, trafił na ławkę rezerwowych. Kiedy koledzy cieszyli się po wygranym meczu, on stał dwa metry z boku. Dziś jest w centrum uwagi.
Tylko dlatego, że lepiej gra i strzela bramki, czy pracowaliście na to w inny sposób?
Trener Juergen Klopp i dyrektor sportowy Michael Zorc narzekali kiedyś, że Robert ma niewłaściwą mowę ciała. Rusza się jak w letargu, jakby mu się nie chciało. A on po prostu taki jest. Powiedziałem Kloppowi, żeby pokazał to Robertowi na filmie i przekazał swoje zastrzeżenia, nawet w ostry sposób, aby Roberta pobudzić. I wszystko poszło dobrze. Kiedy Robert jechał pierwszy raz do Borussii, nauczył się kilkunastu słów po niemiecku, żeby na prezentacji powiedzieć kibicom coś miłego w ich języku. Wiedział, że musi się uśmiechać, być otwarty, nie wolno mu zamykać się w polskiej grupie, tylko ma szukać kontaktów wśród Niemców. Jego najbliższym kolegą w Borussii jest Mario Goetze. Kiedy ostatnio brał udział w programie telewizji ZDF, oglądanym przez dziesięć milionów kibiców, był przygotowany do tego, jak się tam zachować, kiedy się uśmiechnąć, kiedy pomachać widzom, jaki dowcip po niemiecku powiedzieć. A kiedy już kupił widownię, mógł przejść na język polski.