Korespondencja z Rzymu
We środę Gigi Buffon, żywa legenda włoskiego futbolu, o której nie tylko w Italii od lat mówi się "najlepszy bramkarz świata", źle przyjął podanie od Andrei Barzagliego. Piłka odskoczyła od nogi, przejął ją Andrea Bertolacci z Lecce i ustalił wynik meczu na 1:1. I wówczas stała się rzecz niespotykana na włoskich stadionach: kibice Juve słowem i pieśnią pocieszali zdruzgotanego kiksem Buffona, a następnego dnia pojechali tłumnie dodawać mu ducha do ośrodka treningowego w Vinovo.
Na dwie kolejki przed końcem sezonu przewaga Juventusu nad Milanem stopniała do jednego punktu. Antonio Conte, trener, a kiedyś wybitny gracz Juve, powiedział: "Nadal los jest w naszych rękach. Tytuł będzie nasz, jeśli wygramy dwa najbliższe mecze". Ale kiks Buffona wywołał demony przeszłości. 12 lat temu w ostatniej kolejce Juve ze swoim obecnym trenerem w składzie poległo w Perugii i mistrzem Włoch niespodziewanie zostało Lazio. W tym właśnie kontekście, ze scudetto w tle, w niedzielę wieczorem Milan na San Siro zagra z pełniącym honory gospodarza Interem, który będzie mógł liczyć na 55 tys. gardeł swoich fanów. Spotkają się zespoły, które jeszcze nie tak dawno temu (Milan w 2007, a Inter w 2010 roku) wygrały Ligę Mistrzów i uznawano je za najlepsze ekipy na świecie. O ile Milan pozostaje nadal klasową europejską drużyną (zdobył scudetto w ubiegłym roku, a z Ligi Mistrzów odpadł w ćwierćfinale z Barceloną), tak Inter osierocony dwa lata temu przez trenera Jose Mourinho z futbolowych szczytów spada w przepaść.
Po portugalskim magu na ławce trenerskiej z opłakanym skutkiem zmieniali się kolejno: Rafa Benitez, Leonardo, Gian Piero Gasperini, Claudio Ranieri, a od pięciu tygodni zasiada tam tymczasowo 36-letni Andrea Stramaccioni, wcześniej trener młodzieży Interu, z którą wywalczył NextGen Series, czyli Ligę Mistrzów do lat 19. W tej chwili Inter sprawia wrażenie drużyny kompletnie zdezorientowanej. W ostatniej kolejce poległ z Parmą 1:3, zajmuje szóste miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że zwycięzca LM 2010 nie zakwalifikuje się w tym roku nawet do Ligi Europejskiej. Włoscy fachowcy, a też wielu fanów, pośrednio obwiniają za fatalny stan rzeczy Mourinho. Powiadają, że Portugalczyk co prawda wygrał z Interem wszystko, ale wycisnął przy tym z piłkarzy wszystkie witalne soki. Faktycznie - Lucio, Esteban Cambiasso, Wesley Sneijder, Diego Milito, a nawet bramkarz Julio Cesar są bladymi cieniami siebie sprzed dwóch lat. Naturalnie padają również zarzuty pod adresem prezesa Massimo Morattiego, że sprzedał Samuela Eto' i nie odmłodził składu.
Choć Milan będzie w niedzielę zdecydowanym faworytem, stare piłkarskie powiedzenie nie bez racji mówi, że derby rządzą się swoimi prawami. Ostatnie, w styczniu, wbrew wszelkim prognozom wygrał Inter 1:0. Poza tym włoscy znawcy piłkarskich dusz ostrzegają, że Inter z podrażnionym i skaleczonym ego będzie niebezpieczny jak ranny zwierz albo dumny człowiek walczący o odzyskanie honoru. W oficjalnym spotkaniu Milan i Inter zmierzą się już po raz 210. Milan wygrał 75 razy, a Inter 73. Tymi meczami od 1908 roku pisana jest historia włoskiego futbolu. Grały w nich wielokroć legendy światowej piłki: Paolo Maldini, Beppe Bergomi, Gianni Rivera, Juergen Klinsmann, Andrij Szewczenko, Ronaldo, Alessandro i Sandro Mazzola, Clarence Seedorf czy przedwojenny dwukrotny mistrz świata Giuseppe Meazza. A wszystko zaczęło się w 1907 roku, gdy z milanowego żebra powstał Inter. Z utworzonego w 1899 r. Milan Cricket and Football Club wystąpili intelektualni dysydenci - malarze, adwokaci, arystokraci i znani biznesmeni. Postanowili na zupełnie innych, luźniejszych i światowych zasadach założyć FC Internazionale Milano. W trzy lata później Inter zdobył pierwszy tytuł (a Milan musiał czekać na swój do 1952 roku). Od tego czasu do dziś fani Interu nazywają Milan i jego kibiców pogardliwie "casciavit", co w dialekcie znaczy "śrubokręty" i ma wykpiwać ich proletariackie pochodzenie i gusta. Fani Milanu rewanżują się swoim rywalom przezwiskiem "bauscia", co w przybliżeniu znaczy "zarozumiały burżuj", "chwalipięta" i człowiek, któremu ciągle coś śmierdzi pod nosem.