Chcę być z was dumny

Leo Beenhakker, były trener reprezentacji Polski, o Euro 2012, naszych gwiazdach i presji

Publikacja: 01.06.2012 01:18

Chcę być z was dumny

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jest pan jedynym trenerem, który prowadził reprezentację Polski w mistrzostwach Europy. Dlaczego na turnieju w 2008 roku nie udało się niczego osiągnąć?

Leo Beenhakker:

Zapewne dlatego, że już w pierwszym meczu trafiliśmy na Niemców. Przegraliśmy i ze wszystkich zeszło sporo powietrza, bo spotkanie z Niemcami to więcej niż mecz.

Popełniliście błędy w przygotowaniach?

Przygotowaliśmy się dobrze, nie wracam do tego myślami, nie zastanawiam, gdzie popełniliśmy błędy. Zawodnicy nie byli w najlepszej formie, bo przyjechali po trudnym sezonie, w którym nie osiągnęli niczego wielkiego. To tak jak, zachowując proporcje, mój przyjaciel Joachim Loew musi teraz przygotować do mistrzostw kompletnie rozbitych porażką w Lidze Mistrzów zawodników Bayernu Monachium. Pierwszy mecz z Niemcami był dobry w naszym wykonaniu, ale przegraliśmy. W spotkaniu z Austrią skrzywdził nas sędzia, będę się upierał, że Howard Webb nie miał prawa podyktować rzutu karnego w ostatniej minucie. Nie było faulu. Po tym spotkaniu zespół stracił ducha, nie potrafiliśmy się podnieść, bo i tak niemal zupełnie straciliśmy szanse na wyjście z grupy.

Franciszek Smuda jest w trochę innej sytuacji niż pan wtedy. Ma gwiazdę w każdej formacji – Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego.

To prawda. Wojciecha Szczęsnego obserwowałem w reprezentacjach młodzieżowych, widziałem go na mistrzostwach świata do lat 20 w Kanadzie. Powołałem go na obóz przygotowawczy przed Euro 2008 jako nastolatka, tylko po to, żeby nabrał doświadczenia. To urodzony bramkarz. Lewandowski też debiutował w kadrze za mojej kadencji. Razem z Błaszczykowskim potrzebowali czasu, by dojrzeć i stać się wielkimi gwiazdami. Jestem natomiast zszokowany tym, co zrobił Piszczek. To zdumiewające. Powoływałem go jako napastnika, wyróżniał się, ale niespecjalnie. Nie wiem nawet, jaki trener wymyślił go na prawej obronie, ale to było genialne posunięcie. Nie byłem sobie w stanie nawet wyobrazić, że może grać tak, jak teraz w Borussii.

Rzeczywiście ma propozycję z Realu?

Nie sądzę. Oczywiście nie jestem już tak blisko z klubem z Madrytu, ale jednak coś tam wiem, coś widzę i słyszę. Nazwiska Piszczek jakoś nie zapamiętałem.

Mówił pan kiedyś, że Błaszczykowski za pana kadencji miał problemy z pewnością siebie.

Zawsze miał olbrzymie możliwości, ale musiał nauczyć się sam siebie, poznać swoje umiejętności. Wątpił, nie wiedział, co zrobić, by wejść na wyższy poziom. Uwielbiam tego piłkarza, jestem dumny i szczęśliwy patrząc na to, jak gra w Dortmundzie. Borussia pomogła mu odnaleźć osobowość. Na boisku jest wszędzie, pomaga obronie, atakuje, strzela gole. Niesamowite, jak się rozwinął.

A Lewandowski?

Robert był zawsze przeciwnością Kuby. Na niego nie działała presja, nieważna była ranga spotkania, nieważne czy to reprezentacja czy klub i ilu jest kibiców. Wychodził na boisko, kłaniał się i mówił: „Robert Lewandowski, oto jestem". Widziałem w nim to od początku i na pewno Smuda widzi to samo: to napastnik kompletny. Podaje, strzela, lewa noga, prawa noga, głowa. Nie czeka w polu karnym na podania, sam potrafi wypracować sobie sytuację. Dostrzega lepiej ustawionych partnerów, no i przede wszystkim ma czystą głowę. Wiedział, że to podstawa, by wdrapać się na sam szczyt.

Najstarszym piłkarzem w kadrze jest Marcin Wasilewski, jeden z najważniejszych piłkarzy pana kadencji.

Wasyl to była siła na boisku i siła mentalna. To był jeden z tych zawodników, który ciągnął do pracy innych, motywował ich. To, że dzieje się tak także teraz, nie jest dla mnie niczym nowym. Zaimponował mi swoim powrotem po kontuzji, podniósł się, wytrzymał trudne chwile. Jego obecność w kadrze to olbrzymie wzmocnienie.

To prawda, że jest pan wciąż w kontakcie ze Szczęsnym?

Tak, wysyłam mu esemesy po meczach – nie tylko tych najlepszych, po gorszych też się odzywam. Czasami piszę mu, że jestem z niego dumny, on wysyła mi jakiś dowcip. Nie korespondujemy codziennie ani nawet raz na tydzień, ale jednak często. Uwielbiam go i podziwiam, ma obsesję na punkcie swojej pracy. A?bronienie ma we krwi.

Podoba się panu jego osobowość?

Zapewne niedługo dorośnie, ale gdy patrzę, jak w wieku 22 lat wychowuje sobie obrońców i w ogóle kolegów z drużyny... Najlepsze lata ciągle przed nim. Piłkarskim przestępstwem jest jednak to, co dzieje się w Arsenalu z Łukaszem Fabiańskim. Tak działa futbol, że genialny bramkarz spędza czas na ławce rezerwowych. Szkoda go, znów kontuzja, a był w świetnej formie.

Zna pan Przemysława Tytonia z PSV Eindhoven?

Znam go bardzo dobrze. Kilka tygodni temu jeden z holenderskich magazynów przygotował wielki artykuł o waszych bramkarzach. Dziennikarze dzwonili, pytali mnie o sekret polskiej szkoły bramkarskiej. Na pewno macie świetne szkolenie, ale też wyjątkowy talent. Tytoń pojawił się nagle, stał się pierwszym bramkarzem PSV i mimo okropnej kontuzji wrócił do formy i jest fantastyczny.

No to jeszcze o bramkarzach. Jeden z pana ulubieńców Jan Tomaszewski nazwał reprezentację Polski drużyną hańby, bo grają w niej piłkarze naturalizowani.

Rozumiem Smudę i go popieram. Wszyscy tak robią, więc dlaczego on nie mógłby skorzystać z piłkarzy z polskimi korzeniami albo choćby polskim paszportem? To samo miałem z Rogerem. Jeśli ci zawodnicy mogą pomóc, trzeba to wykorzystać. Mamy rok 2012, Tomaszewski ciągle żyje w 1962. Czasami mógłby otworzyć oczy i zobaczyć, jak wygląda świat. Nie spędzę już nawet minuty rozmawiając o tym człowieku.

Da pan Smudzie jakąś radę, jak radzić sobie z presją?

Nie. Jego sytuacja jest inna. My byliśmy pod presją po świetnych eliminacjach, w których wyprzedziliśmy Portugalię i Serbię. Wszyscy oczekiwali cudów. A pod jaką presją jest Smuda?

Przez dwa i pół roku grał tylko mecze towarzyskie, nikt nie wie tak naprawdę, jak zaprezentuje się drużyna.

Przecież to nie jego wina, że jesteście gospodarzami. Smuda sobie poradzi. Robi wszystko po swojemu.

Grecja, Rosja, Czechy – w Polsce takie losowanie odebrano entuzjastycznie. Nie mogliśmy sobie lepszego wyśnić.

Niech pan nie śni zbyt głęboko. Ciągle myślicie, że w piłce dwa i dwa to cztery. Tyle że Barcelona na 10 meczów z Chelsea wygrałaby 9, a Bayern na 10 meczów z Chelsea lepszy byłby w siedmiu. A kto ma Puchar Mistrzów? Chelsea. Na papierze rzeczywiście możecie wyjść z grupy. Rosja to absolutnie numer jeden, Polska będzie się ścigać o drugie wolne miejsce.

Komu pan będzie kibicował?

Holandii, bo to reprezentacja mojego kraju. Kocham też sposób gry Hiszpanii i Niemiec, to jest aktualnie najlepszy futbol na świecie. A Polska? Oczywiście, że darzę was sympatią. Znam tych piłkarzy, wielu zaczynało u mnie, pracowałem z nimi i chciałbym być z nich dumny.

Jest pan jedynym trenerem, który prowadził reprezentację Polski w mistrzostwach Europy. Dlaczego na turnieju w 2008 roku nie udało się niczego osiągnąć?

Leo Beenhakker:

Pozostało 98% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?