Zawsze miał olbrzymie możliwości, ale musiał nauczyć się sam siebie, poznać swoje umiejętności. Wątpił, nie wiedział, co zrobić, by wejść na wyższy poziom. Uwielbiam tego piłkarza, jestem dumny i szczęśliwy patrząc na to, jak gra w Dortmundzie. Borussia pomogła mu odnaleźć osobowość. Na boisku jest wszędzie, pomaga obronie, atakuje, strzela gole. Niesamowite, jak się rozwinął.
A Lewandowski?
Robert był zawsze przeciwnością Kuby. Na niego nie działała presja, nieważna była ranga spotkania, nieważne czy to reprezentacja czy klub i ilu jest kibiców. Wychodził na boisko, kłaniał się i mówił: „Robert Lewandowski, oto jestem". Widziałem w nim to od początku i na pewno Smuda widzi to samo: to napastnik kompletny. Podaje, strzela, lewa noga, prawa noga, głowa. Nie czeka w polu karnym na podania, sam potrafi wypracować sobie sytuację. Dostrzega lepiej ustawionych partnerów, no i przede wszystkim ma czystą głowę. Wiedział, że to podstawa, by wdrapać się na sam szczyt.
Najstarszym piłkarzem w kadrze jest Marcin Wasilewski, jeden z najważniejszych piłkarzy pana kadencji.
Wasyl to była siła na boisku i siła mentalna. To był jeden z tych zawodników, który ciągnął do pracy innych, motywował ich. To, że dzieje się tak także teraz, nie jest dla mnie niczym nowym. Zaimponował mi swoim powrotem po kontuzji, podniósł się, wytrzymał trudne chwile. Jego obecność w kadrze to olbrzymie wzmocnienie.
To prawda, że jest pan wciąż w kontakcie ze Szczęsnym?