Nie ma już w play off Chicago Bulls – najlepszej drużyny sezonu zasadniczego. Nie ma Los Angeles Lakers – z niesamowitymi Kobe'em Bryantem i Pau Gasolem. Nie ma już mistrzów Dallas Mavericks. A oni są i nie chcą odejść, choć młodsze pokolenie krzyczy, żeby weterani wreszcie usiedli na werandach, wspominając dawne, dobre czasy.
Może niedługo tak zrobią, ale na razie zdążyli tym młodym pokazać, gdzie jest ich miejsce. Najpierw wygrali całą Konferencję Zachodnią, a gdy się dobrze rozpędzili, zaczęli robić porządek w play off.
W pierwszej rundzie było szybkie 4-0 z odmłodzonymi Utah Jazz. Potem, również bez porażki, roznieśli Los Angeles Clippers, uzbrojone przed sezonem po zęby. Do jednej z największych młodych gwiazd NBA Blake'a Griffina dołączyli tam: Chris Paul, Caron Butler i Chauncey Billups. Ale na San Antonio to było za mało.
Teraz, w finale Zachodu, na drodze pędzących staruszków stoją kolejni młodzi: Oklahoma City Thunder. Kevin Durant, Russell Westbrook i ich towarzysze już zdążyli przyjąć dwa potężne ciosy. Trzeci mecz jednak wygrali, przerywając serię Spurs – 20 zwycięstw z rzędu.
„Ostrogi" z San Antonio i tak poprawiły poprzedni rekord zwycięstw na przełomie sezonu zasadniczego i play off, należący do Los Angeles Lakers. Przy okazji Tim Duncan został najlepiej blokującym zawodnikiem w historii play off, wyprzedzając samego Kareema Abdul Jabbara.