Korespondencja z Londynu
Wpłynął do historii o 22.04. Mama Debbie popłakała się, patrząc na to znad zegara olimpijskiego basenu, on stanął po wyjściu z wody razem z kolegami ze sztafety 4 x 200 m dowolnym, by im podziękować za walkę. A spiker ogłosił: „Sir, jest pan legendą. Kompletną".
Do swoich wszystkich rekordów Phelps dołożył ostatni, który jeszcze mógł pobić: zdobył 19. olimpijski medal, o jeden więcej niż w trzech igrzyskach zebrała radziecka gimnastyczka Larisa Łatynina. Aż 15 jest złotych, a Łatynina mistrzynią była tylko dziewięć razy.
Amerykanie mieli po trzech zmianach sztafety tak ogromną przewagę, że Phelps, już wskakując do wody, był pewny pierwszego w Londynie złotego medalu. Nawet ścigający się z nim na ostatniej zmianie dwumetrowy pocisk z Francji Yannick Agnel, nowa gwiazda męskiego pływania, nie mógł takiej straty odrobić. Ryan Lochte tym razem płynął na pierwszej zmianie, uciekł daleko, naprawiając to, co Amerykanom zepsuł w sztafecie na 4 x 100 m dowolnym.
Otylia: to może być koniec
Ale nawet w takim dniu Phelps został z niedosytem, bo ten medal, którym się niedługo wcześniej zrównał z Łatyniną, na 200 m motylkiem, powinien być złoty, a nie srebrny. Amerykanin przegrał mistrzostwo ostatnim wyrzutem rąk. Kiedyś był w tym niezrównany, trafiał w ścianę w najlepszym momencie, a wczoraj tylko do niej podryfował. I tak kolejny po Agnelu niesamowity dwudziestolatek, Chad le Clos z RPA, został mistrzem olimpijskim.