Reklama
Rozwiń

Damskie kształty piłki

W meczu o złoto na Wembley spotkały się dwie najlepsze drużyny świata: USA i Japonia. Podobnie jak w finale mundialu 2011

Publikacja: 09.08.2012 21:53

Homare Sawa, kapitan reprezentacji Japonii, z pucharem dla najlepszej piłkarki świata roku 2011

Homare Sawa, kapitan reprezentacji Japonii, z pucharem dla najlepszej piłkarki świata roku 2011

Foto: AP, Michael Probst Michael Probst

Rok temu, na mundialu w Niemczech Japonki pokonały Amerykanki w rzutach karnych. Wtedy to była wielka sensacja. Dziś obecność Japonii w finale nikogo nie dziwi. Japonki pokonały w grupie Kanadyjki 2:1 i dwukrotnie zremisowały bezbramkowo ze Szwecją oraz RPA. Rozkręciły się dopiero później. W ćwierćfinale wygrały 2:0 z Brazylią, a w półfinale 2:1 z Francją.

Amerykanki odniosły same zwycięstwa. W grupie nad Francją, Kolumbią i Koreą Północną, w ćwierćfinale pokonały Nową Zelandię, a w półfinale, po rzucie karnym, Kanadę.

W turnieju olimpijskim bierze udział 12 reprezentacji. Same najlepsze na świecie. Brakuje tylko Niemiec, które przegrywając w ćwierćfinale ubiegłorocznych mistrzostw świata, straciły szanse na udział w igrzyskach.

Olimpijski turniej kobiet tym różni się od męskiego, że tu nie ma żadnych ograniczeń. Reprezentacje męskie składają się z zawodników do lat 23, ale w kadrze może być trzech starszych. Kobietom nikt wieku nie liczy, więc grają nawet panie po trzydziestce. FIFA nie tylko nie widzi w igrzyskach zagrożenia dla kobiecych mundiali, ale wręcz igrzyska promuje.

To była jedna z idee fixe poprzedniego prezydenta FIFA Joao Havelange'a, który obejmując stery organizacji w roku 1974, najpierw, w ciągu kilku lat, rozbudował system rozgrywek o mistrzostwo świata, poszerzając je o turnieje młodzieżowe, a potem zainteresował się kobietami. Rola organizatora rozgrywek dla pań bardzo przypadła do gustu ówczesnemu sekretarzowi generalnemu FIFA Seppowi Blatterowi, więc kiedy sam został prezydentem (1998), kobiety uprawiające piłkę nożną mogły liczyć na jego życzliwą pomoc. Mistrzostwa świata już się wtedy odbywały, turnieje na igrzyskach też, ale dziś tytuły zdobywa się również w kategoriach wiekowych U-17 i U-20.

Kobiety grały w piłkę od początku XX wieku. W Anglii i Francji były to emancypantki, znacznie lepiej prezentujące się na zdjęciach niż na boisku. Przez kilkadziesiąt lat nikt ich nie traktował poważnie. Ale gdzieś od lat 60. zaczęły powstawać w Europie drużyny kobiece, które postanowiły rozgrywać między sobą mecze. To samo w sobie było dziwne, ale kiedy w roku 1969 we Włoszech rozegrano pierwsze nieoficjalne mistrzostwa Europy, ktoś jednak na to zwrócił uwagę. A po mundialu mężczyzn w Meksyku (1970) gospodarze zrobili krok dalej i w następnym roku zaprosili kilka kobiecych reprezentacji, aby na tych samych stadionach rozegrały swój mundial.

Problem polegał na tym, że dużo takich reprezentacji nie było, a żadna nie była zrzeszona w krajowym związku piłkarskim. Francuzki stworzyły więc reprezentację niezależnie od federacji, dogadały się z Holenderkami, które były w takiej samej sytuacji, i umówiły się na mecz w miasteczku Hazebrouck, na północy kraju, żeby Holenderki miały bliżej.

Ku zaskoczeniu na mecz przyszło półtora tysiąca osób. Francja wygrała 4:0, a kilka miesięcy później w Meksyku pokonała Anglię 3:2. To już było prawdziwe osiągnięcie.

Sukces jednak nie przyszedł od razu. Kilka lat później najbardziej prestiżowe pismo piłkarskie Europy „France Football" napisało wprost, że „piłka nożna to jest sport dla facetów". Ta opinia nie zahamowała rozwoju damskiej piłki w świecie. Ale przez wiele lat można było odnieść wrażenie, że garną się do niej dziewczyny z kompleksami. O męskim typie urody, ostrzyżone na chłopczyce i pragnące pokazać chłopakom, że skoro mało kto zwraca na nie uwagę w szkole, to przynajmniej są silne fizycznie. Tak było na całym świecie.

To wszystko przeszłość. Dziś robienie sobie żartów z urody piłkarek jest nie na miejscu. A niejedna drużyna męska przekonała się, że lekceważenie dziewczyn na boisku może się źle skończyć. Najlepsze zawodniczki na świecie grają na poziomie średniej europejskiej ligi mężczyzn i mają status gwiazd. W finale na Wembley wystąpiło kilka takich piłkarek. W reprezentacji USA bramkarka Hope Solo, obrońca Christie Rampone, pomocnik Megan Rapinoe i napastnik Abby Wambach. Pierwszymi gwiazdami znanymi na całym świecie były także Amerykanki: Kristine Lilly i Mia Hamm. Lilly przez 24 lata (!) rozegrała w reprezentacji USA 352 mecze i strzeliła w nich 130 bramek. Kończyła karierę w roku 2010, mając 39 lat. Dziewczynki w USA chodziły w piłkarskich koszulkach z numerem 13, z jakim zawsze Lilly grała.

Lilly, Hamm, Michelle Akers, Joy Fawcett zrobiły więcej dla popularności piłki nożnej w USA niż najlepsi piłkarze, sprowadzani przez lata do tamtejszych lig. Kiedy w roku 1994 w USA odbywały się mistrzostwa świata, futbol mężczyzn znajdował się pod koniec pierwszej setki sportów znanych w tym kraju. Większość Amerykanów była przekonana, że w piłkę grają tylko kobiety.

W roku 1994 Amerykanki były już mistrzyniami świata, a dwa lata później, w Atlancie, zdobyły złoty medal olimpijski. Tak zaczynała się historia piłki kobiecej na igrzyskach.

Amerykanki są w futbolu kobiecym tym, czym Brazylia w męskim. Pierwszy raz zdobyły mistrzostwo świata w roku 1991. Powtórzyły sukces osiem lat później. Finałowy mecz z Chinami w Pasadenie oglądało 99 tysięcy ludzi. Tyle co finał męskiego mundialu na tym samym stadionie.

Amerykanki wygrały też trzy z czterech turniejów na igrzyskach olimpijskich - w Atlancie, Atenach i Pekinie. W Sydney też dotarły do finału, ale przegrały z Norwegią. Wszystkie te mecze finałowe kończyły się dogrywkami.

Kolejni prezydenci Stanów Zjednoczonych przyjmowali piłkarki po ich tytułach mistrzyń olimpijskich i świata, a Bill Clinton nauczył się nawet żonglować piłką, aby zrobić lepsze wrażenie. Zresztą przyjmowanie piłkarek przez głowy państw też już przestało dziwić. Przed czterema laty Kim Dzong Il przyjął reprezentację dziewcząt do lat 17, które nie tylko zostały mistrzyniami świata w tej kategorii, ale w finale pokonały Amerykanki. Takie zwycięstwo w Pjongjang liczyło się podwójnie.

Podobne zaszczyty nie ominęły też aktualnych mistrzyń świata - Japonek. Ich zwycięstwo na ubiegłorocznym mundialu w Niemczech było wyjątkową sensacją. Miały zwyciężyć Niemki z 33-letnią Birgit Prinz, „Franzem Beckenbauerem w spódnicy". Albo Brazylijki z Martą, której FIFA przez pięć lat z rzędu przyznawała tytuł najlepszej piłkarki świata. Odbierała nagrodę razem z Leo Messim i Cristiano Ronaldo. Albo Amerykanki, trenowane przez Szwedkę Pię Sundhage, z gwiazdami wymienionymi wyżej.

Japonek wśród faworytek nie było. Owszem, grały nieźle, robiły postępy, uczyły się od połowy lat 80., kiedy pierwszy znany japoński piłkarz Kazuyoshi Miura wyjechał do Brazylii, aby w ojczyźnie Pelego poznawać tajniki futbolu. Potem była japońska liga zawodowa (męska) i powtarzanie tego, co robią piłkarki z najlepszych reprezentacji. Japonki uczyły się tego jak tamtejsze pianistki Chopina.

Aż wybiła ich godzina, zresztą w żałobie, po trzęsieniu ziemi i tsunami, jakie dotknęło Japonię cztery miesiące przed mundialem w Niemczech. Piłkarki grały z czarnymi opaskami na rękawach. W fazie grupowej przegrały z Anglią, a potem jak ruszyły, nie było na nie mocnych. Kiedy w ćwierćfinale pokonały do dogrywce Niemki - uznano to za sensację, ale i jednorazowe naruszenie hierarchii.

Ale w półfinale los Niemek podzieliły Szwedki. Kiedy w finale Amerykanki prowadziły z Japonkami 1:0 i 2:1 w dogrywce, mało kto wierzył, że nie wygrają. Jednak na 3 minuty przed końcem kapitan, 33-letnia Homare Sawa, wyrównał. W rzutach karnych bramkarka Ayumi Kaihori dwa razy obroniła i Japonia wygrała 3:1. Sawa zdobyła Złotą Piłkę dla najlepszej zawodniczki i tytuł króla strzelców. Wracające z Berlina piłkarki na lotnisku Narita w Tokio witało kilkuset kibiców i dziennikarzy, co w tamtejszych obyczajach do tej pory się nie mieściło. Drużynę, która nosi potoczną nazwę Nadeshiko (synonim japońskiej piękności), przyjął premier, dziękując za wiarę, jaką drobne kobiety wlały w rodaków borykających się ze skutkami trzęsienia ziemi i powodzi.

Wczoraj Japonia i USA spotkały się w finale na Wembley. Mecz zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety. Brązowy medal zdobyła Kanada po zwycięstwie 1:0 nad Francją. Gol padł w doliczonym czasie gry.

Rok temu, na mundialu w Niemczech Japonki pokonały Amerykanki w rzutach karnych. Wtedy to była wielka sensacja. Dziś obecność Japonii w finale nikogo nie dziwi. Japonki pokonały w grupie Kanadyjki 2:1 i dwukrotnie zremisowały bezbramkowo ze Szwecją oraz RPA. Rozkręciły się dopiero później. W ćwierćfinale wygrały 2:0 z Brazylią, a w półfinale 2:1 z Francją.

Amerykanki odniosły same zwycięstwa. W grupie nad Francją, Kolumbią i Koreą Północną, w ćwierćfinale pokonały Nową Zelandię, a w półfinale, po rzucie karnym, Kanadę.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku