Nic tak się Gierkowi nie udało jak piłka nożna. Miał szczęście, bo kiedy w grudniu 1970 roku tragedia na Wybrzeżu wynosiła go do władzy, w Warszawie średnio znany trener Kazimierz Górski podpisywał umowę o pracę z reprezentacją Polski.
Wiele osób robiło sobie wtedy takie nadzieje, jakie w 1956 roku wiązano z Władysławem Gomułką. I na fali tego entuzjazmu młody trener Jacek Gmoch, członek partii, absolwent Politechniki Warszawskiej, opracował memoriał o stanie polskiego futbolu i sposobach jego naprawy. Za pośrednictwem Włodzimierza Lubańskiego przekazał go Gierkowi.
Czy zajrzał on do tego opracowania? Być może.
W roku 1973 prezesem PZPN został Jan Maj, 37-letni działacz ZMS, bo władza kierowała wówczas młodych działaczy do związków sportowych. Paru z nich pojechało na Śląsk, aby przekonać prezesów tamtejszych klubów, że reprezentacja jest równie ważna jak ich podwórko. Prezesi też „piastowali stanowiska w resortach", więc zielone światło, zapalone przez pierwszego sekretarza, stało się dla nich sygnałem, że trzeba współpracować. PZPN zaczął wypłacać reprezentantom premie jak w klubach, podpisał umowę z Adidasem, obiecał zgody na wyjazd do klubów zagranicznych. Po złotym medalu olimpijskim przyszedł brązowy na mistrzostwach świata i srebrny na igrzyskach w Montrealu. Ten ostatni zdobyty został kilka tygodni po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie i nie pasował już do propagandy sukcesu.