Więcej znaków zapytania było przed walką w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas. Rywal Mayweathera juniora Robert Guerrero zwany „Duchem" trochę namieszał w głowach fachowców. Odprawił z kwitkiem w swym ostatnim pojedynku byłego mistrza świata Andre Berto (miał go w pierwszych rundach dwukrotnie na deskach).
Ale Mayweather gra jednak w innej lidze, nie tylko finansowej. Nikt dziś w zawodowym boksie nie potrafi tak skutecznie i stylowo się bronić. Nauczył go tego ojciec Floyd senior, udoskonalił wujek Roger, były dwukrotny mistrz świata. Tym razem zamienili się miejscami. Syn poprosił ojca, by po latach znów stanął w jego narożniku, a wujek zajął się wcześniej rozgrzewką.
– Guerrero to facet mocny w gębie, dużo gada, zobaczymy, czy równie mocny będzie w ringu – żartował przed walką Mayweather, który bronił tytułu mistrza świata organizacji WBC w wadze półśredniej.
Pojedynek zgodnie z przewidywaniami nie przyniósł sensacji, trójka sędziów punktowała zgodnie 117:111 dla 36-letniego czempiona, który pokazał, że telewizja Showtime nie zrobiła błędu, podpisując z nim kontrakt wart ćwierć miliarda dolarów. Mayweather musi tylko stoczyć sześć takich pojedynków w 30 miesięcy, ten był pierwszy.
Statystyki komputerowe, korzystne dla urzędującego mistrza, też nie pozostawiają wątpliwości, kto był lepszy w MGM Grand. Porównanie ciosów mocnych (153 z 254 Mayweather i 81 z 290 Guerrero) pokazuje, jak niesamowicie efektywny w swojej pracy jest najbogatszy dziś według „Forbesa" sportowiec świata. Bił ze skutecznością 60 proc., rywal tylko 28 proc., ale jeśli uwzględnimy geniusz defensywny Floyda jra, to trzeba gratulować „Duchowi".