Juan nieustraszony, kolarz na niepogodę

Na Juana Menéndeza Granadosa mówią „Juan nieustraszony”. Mówią tak, bo niby zwykły rowerzysta, tylko ścieżki wybiera niezwykłe. Od Uralu po Amazonię. Ostatnio wymyślił, że dojedzie na dwóch kółkach na biegun południowy

Publikacja: 18.05.2013 01:01

Juan nieustraszony, kolarz na niepogodę

Foto: YouTube

Ma 30 lat. Wygląd, prawdę mówiąc, niepozorny. Mówi mało, jeśli już, to krótko i konkretnie. Na początku maja przyszedł do redakcji hiszpańskiego dziennika „Marca" i powiedział mniej więcej tyle: – Chcę w końcu roku dojechać rowerem z wybrzeży Antarktyki na biegun południowy. Sam, bez ekipy wspomagającej, bez uzupełniania zapasów drogą lotniczą, bez wsparcia lądowego. Sam będę ciągnął sprzęt, żywność i wodę. Do roweru doczepię sanie, jakieś 90 kg do pociągnięcia po lodzie. Trasa wynosi 1130 km, plan mam na 35 dni jazdy, jakieś 10 godzin podróży dziennie, w temperaturze około -35 stopni Celsjusza.

Urodził się w Asturii, w małym zabytkowym miasteczku Pravia. Północ Hiszpanii to nie jest szczególnie trudne miejsce do przetrwania, o ekscytujące przygody może rzeczywiście tam trudno. Juan Menéndez Granados po prostu czuł, że go gna w świat. Rower wydał mu się odpowiednim narzędziem. Nie zatruwa powietrza, nie tworzy zależności od stacji benzynowych, a i tak znacznie szybciej pokonuje się przestrzeń, niż pieszo. Zatem 16 lat temu wsiadł na siodełko i zaczął spełniać marzenia.

Niemal od razu szukał ekstremalnych wyzwań. Na liście osiągnięć ma już pokonanie australijskiej pustyni, bezdroży Uralu, przejechał jezioro Bajkał dookoła i w poprzek po lodzie, jeździł po górach Wysokiego Atlasu, podbijał Amazonię i, dla równowagi, Grenlandię.

Na klasyczne pytanie o powody swej pasji odpowiedział, jak znakomita większość mu podobnych: – Bo są takie wyzwania. Być pierwszym samotnym rowerzystą w jakimś dziewiczym obszarze świata. Być  pierwszym, który tam dojechał bez żadnej pomocy z zewnątrz.

– Antarktyka to jedyny kontynent, na którym jeszcze nie postawiłem kół mego roweru. No i motywuje mnie fakt, że tylko parę osób próbowało zdobyć biegun południowy na rowerze i jeszcze nikomu się nie udało – dodał.

Do tej przygody przygotowuje się na poważnie od dwóch lat. Wszystkie wcześniejsze wyprawy w mroźne krainy, na Syberię, kanadyjską Arktykę, do Laponii traktował jako etapy przygotowań. Wiosną 2008 roku przejechał 2300 km z Helsinek na Nordkapp, najbardziej wysunięty na północ punkt Europy. W 2009 jego kanadyjska podróż po Arktyce miała 1800 km, to tam ćwiczył swą odporność (i roweru) na niskie temperatury. Potem w dzienniku podróży zapisywał: „zdobyłem doświadczenie w pedałowaniu po różnych rodzajach śniegu", albo „udoskonaliłem techniki przetrwania".

Przetrwanie w mrozie dochodzącym do -40 stopni to jedno zagrożenie, wiatry pędzące z prędkością do 150 km/h drugie. Wierzy, że technologia mu pomoże. Rower na grubych oponach to, dzięki sponsorom, cudo współczesnej techniki, ale liczy się też komunikacja satelitarna i najnowocześniejsze sposoby przygotowywania odwodnionej żywności. Znakomite ubrania, buty i namiot.

Zarabia na to kręceniem filmów z podróży i wydawaniem książek, a właściwie albumów fotograficznych, bo jak się rzekło, nie lubi zbyt wielu słów. Najładniejsze jest chyba ostatnie wydawnictwo – znad Bajkału. 144 strony zdjęć malujących 19-dniową lodową wyprawę z 2010 roku, trochę informacji po hiszpańsku i angielsku. Fotografie są piękne, ale nie mówią, że zabrakło mu żywności na ostatnie 4 dni, że lód lubi zakładać pułapki, że odmrożenia to codzienność, że trzeba było przetrwać sztorm, budować lodowe ściany, które ratowały życie i czekać na poprawę pogody.

Tak naprawdę nie udała mu się tylko jedna wyprawa – przez Grenlandię. Rząd wprowadził prawo, które zabrania samotnych wycieczek po wyspie. Rowerzysta ekstremalny wymyślił więc, że poprosi o takie pozwolenie: on jedzie samotnie rowerze, ekipa rejestrująca na skuterze śnieżnym nie bliżej niż 100 m. Niby razem, a osobno. Plany popsuła wyjątkowo ciepła wiosna i awaria kamery. Urzędnicy na Grenlandii są surowi: miała być wyprawa od 20 kwietnia do 12 maja 2012 roku, to przesunięcia terminu do czasu sprowadzenia nowej kamery nie będzie. Odwilż na wyspie, gdy zaczynają topić się lodowce, to naprawdę najbardziej niebezpieczna pora. Juan Menéndez Granados wybrał bezpieczeństwo, choć pewnie na Grenlandię wróci.

Swojej sławie nieustraszonego nie zaszkodził. Od 2010 roku jest laureatem nagrody „Podróż roku" przyznawanej przez Hiszpańskie Towarzystwo Geograficzne. I jeszcze kilku innych. Swego przydomka raczej nie lubi. Nadał mu go jakiś afektowany dziennikarz, czyniąc aluzję do tytułu baśni braci Grimm „O tym, co wyruszył, by nauczyć się bać".

Juan mówi, że nie jest żadnym superbohaterem. Jest profesjonalnym sportowcem, który się nie boi nowych wyzwań. Także takich jak podróż każdego lata do norweskiego Bergen, by tam zarabiać jako sprzedawca ryb. Na nowe podróże.

Ma 30 lat. Wygląd, prawdę mówiąc, niepozorny. Mówi mało, jeśli już, to krótko i konkretnie. Na początku maja przyszedł do redakcji hiszpańskiego dziennika „Marca" i powiedział mniej więcej tyle: – Chcę w końcu roku dojechać rowerem z wybrzeży Antarktyki na biegun południowy. Sam, bez ekipy wspomagającej, bez uzupełniania zapasów drogą lotniczą, bez wsparcia lądowego. Sam będę ciągnął sprzęt, żywność i wodę. Do roweru doczepię sanie, jakieś 90 kg do pociągnięcia po lodzie. Trasa wynosi 1130 km, plan mam na 35 dni jazdy, jakieś 10 godzin podróży dziennie, w temperaturze około -35 stopni Celsjusza.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025