Sven Goeran-Eriksson, trener obieżyświat

Był już w Meksyku, zwiedził Tajlandię, Wybrzeże Kości Słoniowej i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Teraz będzie uczył futbolu Chińczyków. Sven Goeran-Eriksson został trenerem Guangzhou R&F

Publikacja: 08.06.2013 01:01

fot. Doha Stadium Plus Qatar

fot. Doha Stadium Plus Qatar

Foto: Creative Commons Attribution 2.0 Generic

Jego nazwisko wraca jak bumerang niemal z każdą wolną posadą w świecie piłki. Gdy tydzień temu klub Al-Nasr zwalniał Waltera Zengę, wydawało się, że 65-letni Szwed będzie jego następcą. Pracował tam jako dyrektor techniczny, ale postanowił spakować walizki i wyjechać za Wielki Mur. Z Guangzhou R&F (te słynniejsze – Evergrande trenuje Marcello Lippi) podpisał kontrakt do końca 2014 roku, zarobi 2 mln funtów za sezon. Nieźle jak na emeryta, który ostatnie trofea zdobył jeszcze w ubiegłym wieku, prowadząc Lazio Rzym do mistrzostwa, pucharu i superpucharu Włoch (2000).

Te sukcesy wyniosły go – jako pierwszego cudzoziemca – na stanowisko selekcjonera reprezentacji Anglii. Dumnych Synów Albionu trenował aż pięć lat, od 2001 do 2006 roku. Awansował z nimi na mundiale w Korei i Japonii oraz w Niemczech, pojechał na Euro do Portugalii, ale poza ćwierćfinał się nie wychylił. Dla Anglików, żyjących wspomnieniem mistrzostwa świata 1966, była to porażka. Po mundialu 2006 więcej niż o grze zawodników, mówiono o ekscesach ich żon i narzeczonych, słynnych WAGs, którym Eriksson pozwolił zamieszkać w pobliżu ośrodka kadry w Baden-Baden. A Szwedowi zarzucano brak charyzmy i taktyczną bojaźliwość.

Eriksson później już nigdzie nie pracował dłużej niż rok. Manchester City prowadził jeszcze przed epoką szejków, zajął z nim dziewiąte miejsce w Premiership. Dietmar Hamann, ówczesny piłkarz drużyny, w swojej autobiografii wspomina, że nie można było go nie lubić.

„Uwielbiałem jego towarzystwo. Kochał życie. Pamiętam wyjazd do Tajlandii po sezonie 2007/2008. Wszyscy wiedzieliśmy, że jego dni w klubie dobiegają końca, ale on nie zmienił swojego sposobu bycia – wspomina były niemiecki pomocnik. Pewnego dnia, kiedy odpoczywałem na leżaku przy basenie, podszedł do mnie z butelką szampana i dwoma kieliszkami. Była dziesiąta rano. Spytałem: Szefie co świętujemy, oczekując odpowiedzi, że zostaje z nami na kolejny sezon. A on spojrzał na mnie, uśmiechnął się i z miną buddyjskiego filozofa powiedział: Życie, Cesarzu (jeden z pseudonimów Hamanna – przyp. t.w.). Świętujemy życie. Wiesz, lubię to miejsce. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze być trenerem przez najbliższe pięć lat, kiedyś tu wrócę i zamieszkam z dwoma kobietami. Tak, myślę, że potrzebuję dwóch pięknych kobiet."

Do Tajlandii rzeczywiście wrócił, prowadził zespół o tajemniczej nazwie Tero Sasana. Ale czy zamieszkał z dwiema pięknymi paniami, nie wiadomo. W każdym razie do płci przeciwnej miał słabość, głośny był swego czasu jego romans z sekretarką angielskiej federacji. Robił wrażenie na kobietach. Był szwedzkim Jamesem Bondem, jak napisał Hamann. „Zawsze elegancki, uprzejmy i sympatyczny. Pełen wdzięku i wyrafinowania. Profesjonalista z dużą wiedzą na temat futbolu" – charakteryzuje Erikssona Niemiec.

Nic dziwnego, że jego urokowi ulegali również kolejni pracodawcy. Zanim trafił do Dubaju, był selekcjonerem reprezentacji Meksyku i Wybrzeża Kości Słoniowej, pracował w najstarszym zawodowym klubie w Anglii Notts County, w Leicester City i we wspomnianym Tero Sasana. Wszędzie bez powodzenia. Niedawno był jednym z kandydatów do zastąpienia Olega Błochina, rozmawiał nawet z ukraińską federacją. A po klęsce Polaków na Euro 2012 zaoferował swoje usługi PZPN. Ale na szczęście niektórzy nie chcą płacić za nazwisko, które otwiera już tylko drzwi w coraz bardziej egzotycznych zakątkach świata.

Eriksson przygotowuje swoją autobiografię, do sprzedaży ma trafić 16 października, dzień po ostatnim meczu Anglików w eliminacjach mundialu 2014 – z Polską na Wembley. – Napisano o mnie tak wiele rzeczy, które są nieprawdą. Chcę przedstawić własne spojrzenie na to, co się wydarzyło na boisku i poza nim – zapowiada Eriksson.

Jego nazwisko wraca jak bumerang niemal z każdą wolną posadą w świecie piłki. Gdy tydzień temu klub Al-Nasr zwalniał Waltera Zengę, wydawało się, że 65-letni Szwed będzie jego następcą. Pracował tam jako dyrektor techniczny, ale postanowił spakować walizki i wyjechać za Wielki Mur. Z Guangzhou R&F (te słynniejsze – Evergrande trenuje Marcello Lippi) podpisał kontrakt do końca 2014 roku, zarobi 2 mln funtów za sezon. Nieźle jak na emeryta, który ostatnie trofea zdobył jeszcze w ubiegłym wieku, prowadząc Lazio Rzym do mistrzostwa, pucharu i superpucharu Włoch (2000).

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025