Reklama
Rozwiń

Jorge i wyspa skarbów

Futbol to gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu zawsze zarabia Jorge Mendes

Aktualizacja: 12.06.2013 01:16 Publikacja: 12.06.2013 01:15

Jorge Mendes z jedną z wielu nagród dla swoich podopiecznych

Jorge Mendes z jedną z wielu nagród dla swoich podopiecznych

Foto: André Alves ASF

Jeszcze się okno transferowe dobrze nie otworzyło, a on już mógłby otwierać szampana. Sprzedał piłkarzy za ponad 130 mln euro i na tym się nie skończy, zapewnił sobie dostęp do portfela największego dziś utracjusza futbolu Dmitrija Rybołowlewa, odzyskał dostęp do portfela innego utracjusza Romana Abramowicza i postawił kolejnego trenera ze swojego imperium na czele drużyny, która od lat daje mu zarabiać najwięcej.

To wszystko wydarzyło się tylko przez ostatnich kilkanaście dni. Rybołowlew kupił do urządzanego na nowo za setki milionów euro AS Monaco Kolumbijczyków Falcao i Jamesa Rodrigueza oraz Portugalczyków Joao Moutinho i Ricardo Carvalho, wszystkich z menedżerskiej stajni Jorge Mendesa. Przedwczoraj Chelsea zorganizowała powitalną konferencję dla Jose Mourinho, najsłynniejszego trenera związanego z Mendesem. A FC Porto ogłosiło, że jego nowym trenerem zostanie Paulo Fonseca. Człowiek, który małe Pacos Ferreira wprowadził w zakończonym sezonie do eliminacji Ligi Mistrzów. Ale to by jeszcze nie wystarczyło, by dostać pod opiekę piłkarzy mistrzów Portugalii.

Twórca królów

W Porto już od dłuższego czasu nic ważnego się nie dzieje bez akceptacji Mendesa. A tak się składa, że nie dalej jak trzy miesiące temu agent piłkarski numer 1 przekonał Fonsecę, by został jego klientem. Podobnie było, gdy w 2004 r. Mourinho pierwszy raz przechodził do Chelsea. Mendes niedługo wcześniej odbił go brazylijskiemu pośrednikowi Jose Baidkowi. A potem Mourinho pociągnął za sobą do Londynu cały desant z Portugalii, aż siedmiu piłkarzy. Wszystkich oczywiście od Mendesa. Był wśród nich wspomniany Carvalho, który za Mourinho poszedł też potem do Realu, znów z wieloma klientami Mendesa.

Agent Jorge dba o swoich ludzi. Ale wymaga wyłączności.  Zanim Rybołowlew z Monaco zapłacił Porto 70 mln euro za Moutinho i Rodrigueza, ten pierwszy też został przeciągnięty do imperium Mendesa. Póki miał innego menedżera, Porto nie chciało go nigdzie sprzedawać.

Od kiedy Moutinho dołączył do Gestifute, firmy Mendesa, jest w niej już właściwie cała portugalska kadra. Jest też Luis Felipe Scolari, trener Brazylii, gospodarza najbliższego mundialu. Jest potężny zaciąg z Madrytu: z Atletico, gdzie grał dotychczas Falcao i przede wszystkim z Realu, gdzie nie ma już Mourinho, ale zostali Cristiano Ronaldo, Pepe, Angel di Maria, Fabio Coentrao. Jak policzył Daniel Storey z Football365, piłkarze Mendesa strzelili w ostatnim sezonie dla obu madryckich klubów 83 gole. A Jorge był de facto w Realu jak dyrektor sportowy.

Jeśli Mourinho nazwał się na wspomnianej poniedziałkowej konferencji w Chelsea nawigatorem, który krąży po wielkim futbolu jak kiedyś portugalscy żeglarze po świecie, to Mendes jest i kupcem zakładającym dalekie faktorie, i twórcą królów.

Płyną miliony

Urodzony w Lizbonie, ale dziś wyruszający w świat z Porto, wyszukuje kolejne wyspy skarbów, gdzie są wielkie pieniądze i jeszcze większe ego: Monako, Londyn, Madryt, Sankt Petersburg, gdzie Zenit płaci bez targowania, Stambuł, gdzie Portugalczyk podbił Besiktas i ma coraz więcej wpływów w Galatasaray. Szuka też piłkarzy i trenerów, którzy już są blisko szczytu, ale wejdą tam dopiero po tym, jak dostaną jego metkę. Ona podnosi cenę do absurdalnego czasami poziomu, jak było choćby z Fabio Coentrao kupionym z Benfiki Lizbona do Realu za 30 mln euro.

Mendes bierze prowizję, a miliony płyną do Portugalii, która w handlu piłkarzami jest dziś taką potęgą, jaką była kiedyś w kolonialnych podbojach. Gdyby cała portugalska gospodarka funkcjonowała tak jak futbol, to nie Angela Merkel, a premier Pedro Passos Coelho byłby skarbnikiem strefy euro. Jeden z komentatorów zaproponował zresztą po ostatniej serii transferowych sukcesów, żeby wyciąganie Europy z kryzysu powierzyć Mendesowi. A inni przerabiali wspomniane wyżej powiedzenie Gary'ego Linekera o futbolu: z „wygrywają Niemcy" na – zarabia Mendes.

W ostatnich 10 latach Porto sprzedało piłkarzy za ponad pół miliarda euro, zarabiając na nich 270 milionów. Poza Hulkiem i Lisandro Lopezem właściwie wszyscy najbardziej znani bohaterowie tych transferów byli klientami Mendesa. On najpierw wkupił się w łaski szefa Porto Jorge Nuno Pinty da Costy i wygrał bitwę o dostęp do jego ucha z Jose Veigą, poprzednim potężnym portugalskim agentem, dziś strąconym przez Mendesa w niepamięć. A potem dzięki Porto rozwijał swoje imperium w zawrotnym tempie.

Projektanci drużyn

Armia wyszukiwaczy talentów przeczesuje dla Porto cały świat, zwłaszcza Amerykę Południową. A potem klub swoje najcenniejsze zdobycze wstawia do butiku Mendesa. Stałymi dostawcami są też Benfica i Sporting Lizbona, które mają nawet swoje fundusze inwestycyjne, stworzone we współpracy z bankami.

Sam Jorge Mendes też ma swój fundusz inwestycyjny, zamknięty, dla najbogatszych klientów. Zarejestrowany na Jersey, kolejnej wyspie szczęśliwej, na którą go poniosło, tym razem ze względu na podatki i tajemnicę bankową.

Agenci tak potężni jak Mendes to dziś nie tylko pośrednicy i impresario. Oni są jak projektanci drużyn, których mogą wynająć bogacze szukający szybkiego sukcesu. Tacy jak teraz Rybołowlew, buszujący w butiku Mendesa, czy kiedyś Abramowicz, który właśnie się zabiera do kolejnych zakupów (okno transferowe w Anglii otworzyło się wczoraj). A Mendes może otworzyć portfolio swojej firmy i wybierać: dam ci tego bramkarza, tego obrońcę, pomocnika, napastnika.

Oczywiście oficjalnie przepisy zabraniają pośrednikom zarabiania na wszystkim. Mogą reprezentować tylko jedną stronę, więc jeśli doradzają w zakupach danemu klubowi, to nie mogą mu sprzedawać swoich piłkarzy. Ale w sprawie transferów każdy zakaz jest do obejścia bez wielkiego wysiłku. Kia Joorabchian, handlujący m.in. Carlosem Tevezem i Javierem Mascherano, może nawet oficjalnie udawać, że w ogóle nie jest agentem i dalej handlować. Liczy się skuteczność. A imperium Mendesa rośnie. Niektórzy widzą już oczami wyobraźni mały klub, któremu agent Jorge przekazuje swoich piłkarzy i zamienia go w potęgę zdolną wygrać Ligę Mistrzów. Jeśli chciałby się nadal trzymać wyspy Jersey, to będzie miał w czym wybierać. Jest tam np. Portuguese Club. Choć może do tego biznesu bardziej pasuje inny: Jersey Nomads.

Jeszcze się okno transferowe dobrze nie otworzyło, a on już mógłby otwierać szampana. Sprzedał piłkarzy za ponad 130 mln euro i na tym się nie skończy, zapewnił sobie dostęp do portfela największego dziś utracjusza futbolu Dmitrija Rybołowlewa, odzyskał dostęp do portfela innego utracjusza Romana Abramowicza i postawił kolejnego trenera ze swojego imperium na czele drużyny, która od lat daje mu zarabiać najwięcej.

To wszystko wydarzyło się tylko przez ostatnich kilkanaście dni. Rybołowlew kupił do urządzanego na nowo za setki milionów euro AS Monaco Kolumbijczyków Falcao i Jamesa Rodrigueza oraz Portugalczyków Joao Moutinho i Ricardo Carvalho, wszystkich z menedżerskiej stajni Jorge Mendesa. Przedwczoraj Chelsea zorganizowała powitalną konferencję dla Jose Mourinho, najsłynniejszego trenera związanego z Mendesem. A FC Porto ogłosiło, że jego nowym trenerem zostanie Paulo Fonseca. Człowiek, który małe Pacos Ferreira wprowadził w zakończonym sezonie do eliminacji Ligi Mistrzów. Ale to by jeszcze nie wystarczyło, by dostać pod opiekę piłkarzy mistrzów Portugalii.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?
Sport
Długi cień Thomasa Bacha. Kirsty Coventry nową przewodniczącą MKOl
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń