Kiedy odmówił założenia koszulki z logo nowego sponsora, brytyjską firmą „Wonga" udzielającą krótkoterminowych pożyczek, podejrzewano, że chce wymusić na klubie transfer. Jak Gareth Bale, Luis Suarez czy Wayne Rooney.
On sam zapewnia jednak, że odmówił, bo jest praktykującym muzułmaninem, a religia ta zakazuje bogacenia się kosztem innych. Ale Cheick Tiote, Hatem Ben Arfa i Moussa Sissoko, również wyznający islam, nie protestowali. Być może Cisse wiedział, że kiedyś przed podobnym dylematem stanął Frederic Kanoute, też muzułmanin. Sevilla pozwoliła mu na grę w koszulce bez logo internetowej firmy bukmacherskiej. Ale gdy wizerunek napastnika z Mali usunięto ze wszystkich kampanii reklamowych, Kanoute zmienił zdanie i założył taki sam strój jak koledzy.
Cisse zaproponował, że będzie występował w koszulce z nazwą fundacji charytatywnej. Klub oczywiście się nie zgodził, bo czteroletnia umowa ma mu przynieść 24 mln funtów. Piłkarz nie pojechał na zgrupowanie w Portugalii, a jeden z kibiców wstawił na Twitterze zdjęcie pokazujące, że Senegalczyk stosuje podwójne standardy i hazardem wcale się nie brzydzi: siedzi przy stole w kasynie.
W internecie zawrzało, ruszyła rasistowska ofensywa. Trzeba było ratować własny wizerunek. Przyjął więc Cisse ośmiu małych kibiców Newcastle wraz z rodzicami w swojej luksusowej posiadłości w Ponteland, w hrabstwie Northumberland. Nie wiadomo, czy wpadł na ten pomysł sam, czy z pomocą speców od public relations, ale misję można uznać za udaną. Było wspólne grillowanie, oglądanie kreskówek na wielkiej plazmie (Scooby Doo), gra w piłkę na małym boisku i na play station, wycieczka po domu, a na koniec prezenty: klubowe gadżety i repliki koszulki, w której miał już nigdy nie zagrać. – Chciałem spędzić więcej czasu z moimi fanami. Oni są dla mnie bardzo ważni – tłumaczył 28-letni Cisse, porównywany często do Mario Balotellego.
Z kibicami Newcastle zawsze starał się żyć w zgodzie: nie stronił od spotkań, dziękował za słowa wsparcia i listy, dedykował im bramki, rozdawał koszulki chorym i potrzebującym. Z numerem 9, tym samym, który wcześniej nosił na plecach Alan Shearer. Do Premiership trafił zimą 2012 roku z Freiburga, jako wicekról strzelców Bundesligi. Pierwszego gola dla Newcastle zdobył już w debiucie. – On nawet kiedy śpi, myśli o bramkach – mówi o swoim koledze z reprezentacji Demba Ba.