Na jałowym biegu

W ?żadnym poważnym sporcie Polska nie była nigdy takim mocarstwem, jakim dziś jest w siatkówce.

Publikacja: 20.09.2013 19:20

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

I nie o wyniki tu chodzi, tylko o widowisko, zarobki i pozycję działaczy w międzynarodowej konstelacji. Sale są pełne, kibice wielbią siatkarzy, ci zarabiają w polskiej lidze ogromne pieniądze, a telewizja Polsat znakomicie pokazuje ten spektakl.

Dla Zdzisława Ambroziaka, Aleksandra Skiby i trochę młodszych, z pokolenia złotych medalistów z Montrealu, wyjazd do Włoch był jak wyprawa do ziemi obiecanej. Nie tylko dlatego, że dolarowy przelicznik w PRL z każdego pracującego na Zachodzie czynił krezusa. Tam był po prostu inny świat, inne życie. Świętej pamięci Zdzisław opowiadał mi o tym z błyskiem w oku.

Dziś włoskie kluby wciąż są dobrymi pracodawcami, ale za chlebem żaden wybitny siatkarz z Polski wyjeżdżać nie musi. Nawet jeśli miałby to być chleb z włoską szynką popijany winem Barolo.

Oczywiście na początku był sponsor, bardzo cierpliwy, bo pieniądze płynęły, a wyników nie było. Nazwę tego sponsora wszyscy znają, gdy gra reprezentacja Polski, jego logo na koszulkach zawodników jest większe od orła.

W końcu zaczęły wygrywać siatkarki (lubiane przez wszystkich za klasę i urodę „Złotka”), potem przyszły zwycięstwa mężczyzn i gdy wydawało się, że mamy już perpetuum mobile, maszyna się zacięła, a właściwie pracuje na jałowym biegu.

Pieniądze wciąż są, zatrudniamy znakomitych trenerów, gdy PZPS rozstaje się z jednym z powodu braku medali, następców z dobrymi referencjami nie brakuje. W klubach gwiazdorzy ciągle zarabiają krocie, być może w Rosji płacą jeszcze więcej, ale tamte warunki życia i prawie puste sale, to nie jest propozycja dla kogoś, kto przyzwyczaił się do uwielbienia, nawet po porażkach.

Właśnie ta dość niespotykana w sporcie sytuacja, że kibice kochają pomimo braku sukcesów, być może rozhartowała siatkarzy.

To nieprawda, że okrzyk „Polacy, nic się nie stało”, jest zawołaniem kibiców piłkarskich. Zrodził się w salach siatkówki i irytował od dawna. Wspomniany wyżej Zdzisław Ambroziak już wiele lat temu okrutnie się denerwował, słysząc te słowa, tłumaczył kibicom, że stała się rzecz najgorsza z możliwych w sporcie – przegraliśmy mecz.

Powszechny błogostan zrodził zepsucie i dziś prezes PZPS Mirosław Przedpełski musi przypominać, że krezusi zarabiający miliony w klubach sponsorowanych przez państwowe firmy powinni grać w reprezentacji. PGE Skra Bełchatów to jednak trochę nasze pieniądze.
Siatkówka nie jest jeszcze globalnie rozpoznawalnym sportem, do koszykówki jej daleko. Podczas igrzysk w Londynie Anglicy dziwili się, że gra się też w halach, a nie tylko na plaży.

To nasza szansa, można było mieć nadzieję, że przy tych pieniądzach, takiej publiczności, potężnej telewizji, siatkówka stanie się znakiem firmowym polskiego sportu, takim jak np. hokej dla Kanady. Wszystkie warunki są spełnione. Brakuje tylko jednego – ciągłości sportowych sukcesów.

Siatkówka i koszykówka długo były u nas na dwóch różnych biegunach – tu media i sponsorzy, tam dno i wodorosty. Jeśli po porażce siatkarek w mistrzostwach Europy przegrają też mężczyźni, sporty te bardzo się do siebie zbliżą. Dla siatkarzy, na rok przed polskim mundialem, byłaby to klęska, po której chyba już nikt nie powie: „Nic się nie stało”.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego