Reklama

Viagra dla kibiców

Polscy organizatorzy ME w siatkówce uznali, że im więcej decybeli, tym emocje i przeżycia większe. Wydzierający się wniebogłosy wodzirej, dudniącą muzyka i tańce - ani sekundy wytchnienia, ani sekundy na refleksję czy wymianę myśli.

Publikacja: 22.09.2013 21:09

Piotr Kowalczuk

Piotr Kowalczuk

Foto: Rzeczpospolita

W sobotę w Gdańsku, gdy Polacy przegrywali mecz z Francją, publiczność pod wodzą ryczącego wodzireja tańczyła labada, małego walczyka.

Czy w tym nieustannym hałasie, widoku podrygujących panienek, nie gubimy czegoś istotnego? Czy komercjalizacji musi towarzyszyć zbanalizowanie wpisanego w sport dramatu? To oczywiście rzecz gustu, a pewnie i znak naszych hałaśliwych czasów. Ale można się obawiać, że jeszcze chwila, a organizatorzy siatkarskiego meczu, gdy trener weźmie czas, zafundują nam połykaczy ognia, tańce na rurze, albo babę z brodą.

Natomiast to, że spiker zawodów jest wodzirejem i pierwszym kibicem polskiej drużyny, przestaje być kwestią smaku, to zaprzeczenie elementarnej zasady fair play. Wątpliwy mikroklimat i obyczaje z komercyjnej Ligi Światowej, gdzie biznesowi podporządkowane jest wszystko, łącznie z zasadami kwalifikacji, przeniknął do imprezy stricte sportowej – Mistrzostw Europy. Tu jednak gospodarzowi nie wypada faworyzować „swoich”, a czymże innym jest oddanie systemu nagłośnienia hali w ręce polskiego zapiewajły?

Kamery pokazały jak świetnie na meczu Polska-Turcja bawili się fani, a wśród nich nasza ministra sportu, z wielką gracją tańcząca labada, małego walczyka. Tym samym niejako z urzędu wsparła kuriozalne wyczyny spikera. Nie mam żalu do pani Muchy, że nie zna się na organizacji rozgrywek hokeja na lodzie, ale mam obawy, że po prostu nie rozumie sportu i elementarnych zasad, na których powinien być oparty.

Z drugiej strony trudno się dziwić. Skoro spiker-zapiewajło nie wadzi żadnemu z piszących o tej imprezie polskich dziennikarzy, nie można mieć specjalnie za złe, że pani ministra też ruszyła w tany. Najwidoczniej, parafrazując, do ubogich sportowym duchem należy królestwo sportu, choć ciężko się z tym pogodzić.

Reklama
Reklama

Organizatorzy mistrzostw Europy wraz z biletem sprzedają viagrę dla kibica: wrzask zapiewajły, hałas dyskoteki, zbiorowe pląsy i śpiewy, a na dodatek miotające się po boisku roznegliżowane panienki. Rzecz nie w tym, by traktować widowisko sportowe jak nabożeństwo w purytańskim kościele, ale w tym, by zachować choć trochę umiaru i oddać sportowi, co sportowe.

Wielu organizatorów przestało się w tych proporcjach miarkować. Co więcej, schlebiając gustom gawiedzi nierzadko zamieniają imprezy w festiwal szmiry i kiczu.

Naturalnie lepiej, gdy fani się bawią i tańczą, a nie tłuką i lżą. To specjalność kibiców futbolu. Fani Legii w Rzymie szybko nauczyli się włoskiego i w ubiegły czwartek na Stadionie Olimpijskim dzielnie skandowali „Lazio merda”. Inne wyczyny opisały szczegółowo polskie media. Poza jednym, który widziałem na własne oczy. Delegacja fanów Legii w klubowych koszulkach – dwa karki i blondyna – rozsławiła imię swego klubu w całym świecie. Rozpychając międzynarodowe towarzystwo pielgrzymów i turystów weszła bez kolejki do bazyliki św. Piotra, by złożyć wieniec na grobie Jana Pawła II. Papież w niebie na pewno się bardzo ucieszył.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama