Lotnicy, czołgiści i futboliści

Niemieckich piłkarzy od lat wspomagała farmakologia. Jedli pancerną czekoladę i wygrywali.

Publikacja: 27.09.2013 01:08

Niemieccy mistrzowie świata z roku 1954. To oni jako pierwsi mieli być na dopingu

Niemieccy mistrzowie świata z roku 1954. To oni jako pierwsi mieli być na dopingu

Foto: AFP

Powiedzenie Gary'ego Linekera, że „wszyscy grają, a na końcu zawsze wygrywają Niemcy", nabrało nowego znaczenia.

Raport zatytułowany „Doping w Niemczech od roku 1950 do dziś" został opracowany przez naukowców z uniwersytetów Humboldta w Berlinie i Westfalskiego Uniwersytetu Wilhelma w Münster. Jego fragmenty opublikował dziennik „Süddeutsche Zeitung", za nim „New York Times", „Guardian", a ostatnio miesięcznik „World Soccer".

Upublicznione informacje potwierdzają podejrzenia sprzed lat. Chronologicznie pierwsze związane było z sensacyjnym zwycięstwem Niemców nad Węgrami w finale mistrzostw świata w Szwajcarii, w roku 1954. Węgrzy byli stuprocentowymi faworytami, do finału nie przegrali 32 kolejnych meczów, w eliminacjach pokonali Niemców 8:3, a mecz decydujący przegrali 2:3, prowadząc od ósmej minuty 2:0.

To się nie mieściło w głowie, ale dało się logicznie uzasadnić. Niemiecki trener Sepp Herberger przechytrzył przeciwników, wystawiając na finał inny skład. Adi Dassler pomógł Niemcom wynalazkiem wkręcanych kołków do butów, dzięki czemu zawodnicy nie ślizgali się na grząskim boisku. Ferens Puskas grał z niewyleczoną kontuzją, a Węgrzy zlekceważyli przeciwnika.

Porażkę trudno było zrozumieć i przeboleć. Kraje socjalistyczne potraktowały ją nie tylko w kategoriach sportowych, ale i ideologicznych. Pisano więc o opakowaniach po nieznanych medykamentach, które znaleziono w niemieckiej szatni i o wymiotujących po meczu Niemcach, wyraźnie sugerując, że stosowali środki niedozwolone. Kapitan Węgrów, major Ferenc Puskas, mówił wprost o dopingu, z czego zresztą po latach, pod groźbą procesu, się wycofał. Dowodów nie było.

Wszyscy chorzy

Dzisiaj są. Raport stwierdza, że niemieckim piłkarzom wstrzykiwano wtedy środek noszący nazwę Pervitin. Była to metamfetamina. Podczas wojny używali jej piloci Luftwaffe i czołgiści, bo pomagała dłużej utrzymywać zdolność bojową, nie pozwalała zasnąć. Nazywaną ją w związku z tym „pancerną czekoladą".

Po finałach w Szwajcarii prawie wszyscy niemieccy zawodnicy zachorowali na żółtaczkę. Być może największą ofiarą dopingu stał się skrzydłowy reprezentacji Richard Hermann (urodzony w Katowicach). Mimo że nie nadużywał alkoholu, zmarł na marskość wątroby osiem lat po mistrzostwach, w wieku zaledwie 39 lat (pisał o tym śląski dziennikarz Paweł Czado).

W przyszłym roku Niemcy obchodzić będą 60, rocznicę zwycięstwa, które pozwoliło krajowi otrząsnąć się z wojennej traumy, wrócić do normalnego świata. W niemieckiej historii znane jest ono jako „Cud w Bernie" (jest taki film fabularny). Teraz okazuje się, że za tym sukcesem stała także farmakologia.

Kontrolę antydopingową podczas piłkarskich mistrzostw świata pierwszy raz przeprowadzono w roku 1966 (mundial w Anglii), jednak wyników początkowo nie przedstawiono. Ale członek Komitetu Wykonawczego FIFA profesor Mihailo Andrejević z Jugosławii w listopadzie 1966 roku napisał w liście do Maxa Danza, znanego działacza sportowego z RFN, że u trzech zawodników niemieckich po finale (przegranym z Anglią 2:4 po dogrywce) wykryto ślady efedryny.

Prawda Schumachera

Nigdy nie podano nazwisk tych piłkarzy, więc ich nie ukarano. FIFA zaprzeczyła tym rewelacjom. Wolała zamieść brudy pod dywan, Niemcy tym bardziej. Za stosowanie tego samego środka Diego Maradona został w roku 1994 wyrzucony z mundialu.

Niemieccy piłkarze prawdopodobnie przez całe lata 60. i 70. stosowali „pancerną czekoladę". Także przed zwycięskim finałem mistrzostw świata w Monachium, w roku 1974 (wygrana z Holandią 2:1). Niemcy mieli wtedy wspaniałych piłkarzy: Franza Beckenbauera, Seppa Maiera, Gerda Müllera. Ale Holendrzy z Johanem Cruyffem, Johanem Neeskensem, Wimem van Hanegemem nie byli gorsi. Czy doping miał decydujące znaczenie?

W latach 80. niemiecki bramkarz Toni Schumacher (znany z niezwykle agresywnego ataku na francuskiego napastnika Patricka Battistona w półfinale mundialu w Hiszpanii) napisał w swojej biografii, że doping w klubach Bundesligi jest zjawiskiem powszechnym.

Zareagował Adidas, który rozwiązał kontrakt z piłkarzem. Uwe Seeler, słynny środkowy napastnik lat 60., mówi, że nic o dopingu nie słyszał, a on i koledzy zawdzięczają sukcesy ciężkiej pracy. Niczego do wspomagania nie potrzebowali, bo byli po prostu dobrymi piłkarzami. Dr Reinhard Rauball, szef DFL (Deutsche Fussball Liga), powiedział: „Nie mogę sobie wyobrazić, że tak prawy sportowiec jak Uwe Seeler mógłby mieć cokolwiek wspólnego z dopingiem".

Być może coś do powiedzenia na ten temat miałby Franz Beckenbauer, uczestnik trzech mundiali, najważniejszy człowiek w niemieckim futbolu. Ale on milczy.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?