Bolesna włoska porażka

Złoto Portugalczyka Rui Costy w wyścigu ze startu wspólnego na mistrzostwach świata we Florencji. Gospodarze imprezy bez medalu.

Publikacja: 30.09.2013 02:14

Bolesna włoska porażka

Foto: AFP

Nad Paolo Bettinim, trenerem włoskiej reprezentacji kolarzy, zbierają się czarne chmury. W czterech MŚ żaden z jego zawodników nie stanął na podium. Czwarte miejsce Vincenzo Nibaliego we Florencji to dla Włochów zdecydowanie za mało.

Dziennikarze nie mają wątpliwości, że Bettini w nowej roli zupełnie się nie sprawdził. Mistrz olimpijski z Aten i dwukrotny złoty medalista MŚ kadrę objął niespodziewanie, kiedy w lutym 2010 roku w wypadku samochodowym zginął ówczesny trener Franco Ballerini. Pod jego wodzą w MŚ wygrywali Mario Cipollini i Alessandro Ballan, ale największą gwiazdą zespołu był właśnie obecny szkoleniowiec.

Przed ostatnim startem pod największą presją po gospodarzach byli Hiszpanie. Powrót z pustymi rękami teamu z czterokrotnym medalistą mistrzostw świata Alejandro Valverde, trzecim zawodnikiem MŚ 2009 Joaquimem Rodriguezem, mistrzem olimpijskim z Pekinu Samuelem Sanchezem czy pięciokrotnym triumfatorem Wielkich Tourów Alberto Contadorem byłby sensacją. Byłby, bo rzutem na taśmę honor hiszpańskiej armady uratowali drugi na mecie Rodriguez i trzeci Valverde. Jechali znakomicie, ale na finiszu lepiej poradził sobie Costa, triumfator tegorocznego Tour de Suisse i zwycięzca dwóch etapów na Tour de France. Mistrza świata z Portugalii zawodowy peleton jeszcze nie miał.

Rozczarowani finiszem byli Brytyjczycy. Chris Froome mógł zostać czwartym kolarzem w historii, który w jednym roku wygrał Tour de France i zdobył tytuł mistrza świata. Nadzieje skończyły się po niespełna pięciu godzinach niedzielnego wyścigu. Froome poddał się i jego jedynym medalem pozostał brąz w drużynowej jeździe na czas wywalczony z ekipą Team Sky. Zawiedli pozostali Brytyjczycy – w ostatnim starcie żaden z nich nie dojechał do mety.

Dwukrotnie na podium MŚ 2013 stał tylko jeden kolarz – Tony Martin, na którego od trzech lat nie ma mocnych w indywidualnej jeździe na czas. Serię zwycięstw Niemiec rozpoczął w Kopenhadze, nie zwolnił w Valkenburgu, a we Florencji ponownie potwierdził swoją dominację. Wcześniej Martin razem z kolegami z teamu Omega-Pharma Quick Step wygrał też „czasówkę” drużynową.

W złotym sześcioosobowym zespole ścigał się również Michał Kwiatkowski, zostając pierwszym polskim mistrzem świata zawodowców. Bohaterem wyścigu ze startu wspólnego był Bartosz Huzarski, który przez większą część dystansu w ucieczce lub samotnie jechał na czele stawki. Kolarski świat nie może już na Polaków patrzeć obojętnie. W niedzielę w wyścigu elity po raz pierwszy wystawiliśmy aż dziewięciu zawodników, tyle samo co Włosi i Hiszpanie, więcej niż Niemcy i Rosjanie.

Szóste miejsce Przemysława Niemca i siódme Rafała Majki w Giro d'Italia, jedenaste Kwiatkowskiego w Tour de France oraz sukcesy w mniejszych wyścigach przyniosły awans na ósme miejsce w rankingu UCI. Tak mocni nie byliśmy nigdy. Oby kolejny sezon przyniósł tego potwierdzenie, także na mistrzostwach świata w hiszpańskiej Ponferradzie.

Nad Paolo Bettinim, trenerem włoskiej reprezentacji kolarzy, zbierają się czarne chmury. W czterech MŚ żaden z jego zawodników nie stanął na podium. Czwarte miejsce Vincenzo Nibaliego we Florencji to dla Włochów zdecydowanie za mało.

Dziennikarze nie mają wątpliwości, że Bettini w nowej roli zupełnie się nie sprawdził. Mistrz olimpijski z Aten i dwukrotny złoty medalista MŚ kadrę objął niespodziewanie, kiedy w lutym 2010 roku w wypadku samochodowym zginął ówczesny trener Franco Ballerini. Pod jego wodzą w MŚ wygrywali Mario Cipollini i Alessandro Ballan, ale największą gwiazdą zespołu był właśnie obecny szkoleniowiec.

Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Sport
PKOl ma nowego sponsora. Radosław Piesiewicz obiecuje, że to dopiero początek