Legia, Lech i Wisła przechodziły rozmaite kryzysy, a Jagiellonia nie. W dodatku na swoim boisku wygrała wszystkie siedem meczów. Można mówić o szkole trenera Michała Probierza, który zbudował nie tylko najlepszą drużynę jesieni, ale całego roku 2010. Gdyby nie to, że piłkarze z Białegostoku musieli odrabiać stratę dziesięciu karnych punktów, już w poprzednim sezonie byliby w czołówce. Zdobyli natomiast Puchar Polski i pierwszy raz wystąpili w rozgrywkach europejskich.
Nic dziwnego, że miasto oszalało, prezydent stoi murem za klubem, a jak on, to i jego podwładni. Buduje się nowy stadion, wszyscy czekają na jeszcze większe sukcesy.
Może tak być. Probierz ma szczęśliwą rękę do transferów. Jeśli już kogoś kupuje, to nie dlatego, że trafia się okazja, ale że zawodnik jest potrzebny na konkretną pozycję lub pasuje do koncepcji gry. W poprzednim sezonie kimś takim był choćby 21-letni pomocnik Tomasz Kupisz, który dzięki dobrej grze otrzymał już powołanie do kadry Franciszka Smudy.
Jagiellonia ma bardzo wyrównaną i dobrze rozumiejącą się drużynę. Ostatnim brakującym ogniwem był sprowadzony przed rokiem z Polonii Bytom Rafał Grzyb. On do spółki z Hermesem trzymają na ogół władzę w środku pola (są jeszcze Marcin Burkhardt i Mladen Kascelan). Tyle że zdobywają stanowczo za mało bramek. W dodatku na początku lutego Wydział Dyscypliny ukarał Hermesa roczną dyskwalifikacją za rzekomy udział w aferze korupcyjnej z okresu jego gry w Koronie Kielce. Jeśli odwołanie Jagiellonii nie przyniesie rezultatu, brak Brazylijczyka będzie dla drużyny sporą stratą. I już mówi się w Białymstoku, że PZPN zrobi wszystko, żeby przeszkodzić Jadze w zdobyciu mistrzostwa
Jedną stratę Jagiellonia poniosła już na pewno. W styczniu sprzedała Kamila Grosickiego, najszybszego napastnika ekstraklasy, tworzącego z Tomaszem Frankowskim niezwykle groźny duet. Nikt go nie zastąpi, ale Probierz zdecydował się na sprowadzenie do ataku Bartłomieja Grzelaka. Piłkarza, mającego za sobą grę w Widzewie, Legii, reprezentacji Polski, a ostatnio Sybiru Nowosybirsk. Kochanego i wygwizdywanego. Może w Białymstoku znajdzie wreszcie swoje miejsce.