Łódź postraszyła Legię Warszawa. Atak ŁKS tworzyło trzech piłkarzy, którzy przy Łazienkowskiej przeżywali piękne chwile. Wysunięty kapitan Marcin Mięciel miał po bokach dwóch pomocników: Marka Saganowskiego i Sebastiana Szałachowskiego.
Bramkę strzelił tylko Szałachowski – po bardzo ładnym uderzeniu zza pola karnego. Był to zarazem jedyny gol dla ŁKS w tym meczu i pierwszy w tym sezonie. Szałachowski odpowiedział nim na rzut karny, który kilka minut wcześniej wykorzystał Ivica Vrdoljak. Decyzja o jego odgwizdaniu była słuszna, chociaż Wojciech Krztoń potrzebował do jej podjęcia kilku długich sekund i konsultacji ze swoim asystentem.
Legia jest jedyną zwycięską drużyną z trzech, które grały w poprzednim tygodniu w europejskich pucharach. Zresztą nawet bohaterów ma tych samych – tak jak w Moskwie bramkę dającą prowadzenie zdobył Janusz Gol, a w drugiej połowie miejsce między bliższym słupkiem a nogą bramkarza znalazł Danijel Ljuboja. To już jego czwarty gol w czwartym meczu w ekstraklasie. W całym poprzednim sezonie ligi francuskiej Serb trafił dla Nicei tylko pięć razy.
Legia odniosła trzecie zwycięstwo bez wielkiego wysiłku. Jest na czwartym miejscu w tabeli z jednym punktem straty do Lecha, Śląska i Polonii. Drużyna Macieja Skorży ma do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z Zagłębiem Lubin z pierwszej kolejki.
Wczorajszy mecz odbył się w Bełchatowie. Z trybun nie mogło oglądać go więcej niż 999 osób, bo klub ciągle oficjalnie nie organizuje imprezy masowej.