Sevilla pokonała już w tym sezonie Real Madryt, z Barceloną zagrała jeszcze lepiej, ale punktów nie zdobyła, choć była bardzo blisko. Prowadziła 2:0 (jedną z bramek, tak jak Realowi, strzelił urodzony w Tczewie, a reprezentujący Niemcy Piotr Trochowski), o zwycięstwie mogła marzyć jeszcze minutę przed końcem, mimo że grała już wówczas w osłabieniu po czerwonej kartce dla Gary'ego Medela.
Medel dostał ją za starcie z Ceskiem Fabregasem. – Jak chcesz, to uderzę cię głową i powiesz mi, czy powinna być czerwona kartka – odpowiedział na pytanie reportera Canal+, czy sędzia podjął słuszną decyzję, Fabregas. W kontrowersyjnych okolicznościach zdobył również swojego drugiego gola: arbiter mógł przerwać akcję po zagraniu piłki ręką przez Thiago Alcantarę, ale tego nie zrobił.
Trener Sevilli Michel protestował tak mocno, że został odesłany na trybuny, a Barcelona dalej zamęczała rywali podaniami i szukała swojej szansy. W trzeciej minucie doliczonego czasu Messi znalazł w polu karnym Davida Villę i było 3:2.
– To nie był nasz najlepszy występ, ale pokazaliśmy charakter i klasę – stwierdził Fabregas. Barcelona przed niedzielnym Gran Derbi ma osiem punktów przewagi nad Realem Madryt, który wczoraj też przegrywał, ale potem strzelił Deportivo La Coruna pięć bramek (5:1) – trzy Cristiano Ronaldo, w tym dwa z rzutów karnych.
Czasu na wyrównanie, w meczu z Tottenhamem (2:3), zabrakło Manchesterowi United. – Było sześć zmian, dyskusje z trenerem – samo to zabrało już cztery minuty, a potem bramkarz przeciwników zmarnował jeszcze kolejne dwie, trzy przy każdym wybiciu piłki. Mamy 2012 rok, kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie, że sędzia główny musi wciąż kontrolować czas gry – grzmiał Alex Ferguson. Jego piłkarze po pierwszej połowie przegrywali 0:2, do odrabiania strat rzucili się dopiero po przerwie.