Reklama
Rozwiń
Reklama

Trzy gwoździe do trumny Barcelony

Real Madryt nieoczekiwanie pokonał Barcelonę na jej stadionie 3:1 i zagra w finale o Puchar Króla Hiszpanii.

Publikacja: 26.02.2013 23:45

Trzy gwoździe do trumny Barcelony

Foto: AFP

Po pierwszym meczu półfinałowym, zakończonym w Madrycie remisem 1:1, więcej szans w rewanżu na Camp Nou miała Barcelona. Gdyby skupiła się na obronie swojej bramki, nawet remis 0:0 dawałby jej awans. Ale Barcelona nie gra nigdy na 0:0. Już w pierwszej minucie, po strzale Leo Messiego piłka przeleciała kilka centymetrów od słupka bramki Realu. I to było wszystko. Potem Barcelona grała w swoim dobrze znanym stylu, który nie tylko powoli zaczyna nużyć, ale nie prowadzi też do zwycięstw. Jak długo można podawać piłkę, żeby ostatecznie wejść z nią do bramki? Nawet Messi, Andres Iniesta i Xavi nie dadzą rady, mając przed sobą dobrych obrońców. Jak długo może obowiązywać zakaz strzelania zza pola karnego?

Zobacz galerię zdjęć

Real nie miał takich zasad. Miał Cristiano Ronaldo, który w 13. minucie zrobił w polu karnym taką przekładankę, że nienadążający za jego tańcem Pique nie trafił w piłkę, tylko w nogę Portugalczyka. Ronaldo wykorzystał jedenastkę i od tej pory Barcelona biła głową w mur, a Messi udawał, że gra.

Wszystkie najlepsze drużyny świata miały słabszą linię obrony. Ale co one straciły, odrabiali napastnicy. Barcelona do niedawna też, jednak to się zmienia. Kiedy w drugiej połowie, po akcji Angela Di Marii Cristiano Ronaldo strzelił drugą bramkę, było po meczu, choć trwał jeszcze ponad pół godziny i był ciekawy. Trzeci gol, Raphaela Varane'a, to gwóźdź do trumny. Gol Jordi Alby – na otarcie łez. Tak się kończy Wielka Barca? Na pewno nie. W sobotę znów spotyka się z Realem. Tym razem w lidze.

Reklama
Reklama

Duża zaliczka Legii

W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski Legia wygrała z Olimpią Grudziądz 4:1. Ale pierwsza połowa nie zapowiadała takiej przewagi. Trener Jan Urban nie wystawił kilku czołowych piłkarzy (Duszan Kuciak, Michał Żewłakow, Ivica Vrdoljak, Jakub Kosecki), jednak nawet taka Legia nie powinna mieć z pierwszoligową Olimpią problemów. Ale w Olimpii grało kilku zawodników dobrze znających boiska ekstraklasy i nie zamierzało oddawać pola. Wystarczył jeden poważny błąd w ustawieniu obrony Legii, żeby Piotr Ruszkul po podaniu eks-legionisty Marcina Smolińskiego zdobył dla gości nieoczekiwane prowadzenie.

W drugiej części niespodzianek nie było. Marek Saganowski zaczął się rozumieć z Władimirem Dwaliszwilim, lepiej grała linia pomocy Legii i jej obrona. Goście płacili za ambitną walkę przed przerwą i z czasem zaczęli powłóczyć nogami. Powrót na Łazienkowską po kilku miesiącach przerwy spowodowanej kuracją Marek Saganowski uświetnił dwoma golami. Artur Jędrzejczyk strzelił bardzo ładną bramkę głową, a Władimir Dwaliszwili potwierdził, że w polu karnym gra chyba najlepiej w Polsce.

Legia - Olimpia Grudziądz 4:1 (0:1).

Bramki: dla Legii M. Saganowski (51, 89), A. Jędrzejczyk (63), W. Dwaliszwili (90); dla Olimpii P. Ruszkul (35). Rewanż 12.3. Dziś grają: Śląsk – Flota i Lubin – Ruch. Jutro Wisła – Jagiellonia.

Piłka nożna
Prezydent USA grozi palcem. Dlaczego Donald Trump chce odebrać mundial Bostonowi?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Piłka nożna
Europa ma pierwszego uczestnika mundialu 2026. Anglicy straszą rywali
Piłka nożna
Z kim Polska może zagrać w barażach o mundial 2026? Scenariusze walki o awans
Piłka nożna
Republika Zielonego Przylądka zadebiutuje na mundialu. Rekiny płyną do Ameryki
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Piłka nożna
Kto za Slisza i Wiśniewskiego w meczu z Holandią? Problem Jana Urbana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama