Po pierwszym meczu półfinałowym, zakończonym w Madrycie remisem 1:1, więcej szans w rewanżu na Camp Nou miała Barcelona. Gdyby skupiła się na obronie swojej bramki, nawet remis 0:0 dawałby jej awans. Ale Barcelona nie gra nigdy na 0:0. Już w pierwszej minucie, po strzale Leo Messiego piłka przeleciała kilka centymetrów od słupka bramki Realu. I to było wszystko. Potem Barcelona grała w swoim dobrze znanym stylu, który nie tylko powoli zaczyna nużyć, ale nie prowadzi też do zwycięstw. Jak długo można podawać piłkę, żeby ostatecznie wejść z nią do bramki? Nawet Messi, Andres Iniesta i Xavi nie dadzą rady, mając przed sobą dobrych obrońców. Jak długo może obowiązywać zakaz strzelania zza pola karnego?
Real nie miał takich zasad. Miał Cristiano Ronaldo, który w 13. minucie zrobił w polu karnym taką przekładankę, że nienadążający za jego tańcem Pique nie trafił w piłkę, tylko w nogę Portugalczyka. Ronaldo wykorzystał jedenastkę i od tej pory Barcelona biła głową w mur, a Messi udawał, że gra.
Wszystkie najlepsze drużyny świata miały słabszą linię obrony. Ale co one straciły, odrabiali napastnicy. Barcelona do niedawna też, jednak to się zmienia. Kiedy w drugiej połowie, po akcji Angela Di Marii Cristiano Ronaldo strzelił drugą bramkę, było po meczu, choć trwał jeszcze ponad pół godziny i był ciekawy. Trzeci gol, Raphaela Varane'a, to gwóźdź do trumny. Gol Jordi Alby – na otarcie łez. Tak się kończy Wielka Barca? Na pewno nie. W sobotę znów spotyka się z Realem. Tym razem w lidze.