Adam Nawałka prowadził Górnika po raz setny w ekstraklasie, jest najdłużej pracującym trenerem w lidze, zatrudniono go w Zabrzu na początku 2010 roku. Jego drużyna jesienią była rewelacją rozgrywek - świetnie przygotowana fizycznie miała najskuteczniejszą obronę i przegrała najmniej, bo tylko jedno spotkanie.
Zimą z klubu odszedł Arkadiusz Milik. Górnik ledwo wiąże koniec z końcem i nie mógł odmówić oferty z Bayeru Leverksuen, bo dwa i pół miliona euro pozwolą spokojnie dokończyć sezon. Nawałka chciał, żeby Milik został w Zabrzu przynajmniej przez pół roku, ale argument finansowy Niemców był nie do przebicia. Trener musiał też pogodzić się z wyjazdem Prejuce'a Nakoulmy z reprezentacją Burkina Faso na styczniowy Puchar Narodów Afryki.
Wiosna zaczęła się fatalnie. Po wymęczonym zwycięstwie nad Piastem Gliwice przyszła seria trzech porażek z rzędu - Górnik był gorszy od Lecha, Jagiellonii i Legii. Porażka 0:3 w Warszawie była szczególnie bolesna, bo piłkarze Nawałki mieli walczyć o mistrzostwo, a w kluczowym spotkaniu nie mieli nic do powiedzenia.
Zbawienna okazała się przerwa na mecze reprezentacji. We wczorajszym spotkaniu z Widzewem Łódź w pierwszym składzie znalazło się dwóch piłkarzy, którzy nadrobili zaległości w treningach: Nakoulma i Ireneusz Jeleń. Ten drugi strzelił wreszcie pierwszego gola dla Górnika. Piłkarz, który w lutym 2012 roku grał w reprezentacji Polski przeciwko Portugalii stracił cały rok. Najpierw nie miał klubu, jesień spędził w Podbeskidziu Bielsko-Biała, a tuż przed startem rundy wiosennej podpisał kontrakt w Zabrzu, zupełnie nieprzygotowany do rozgrywek.
Górnik wygrał z Widzewem 3:1, przeważał przez całe spotkanie. – Mam nadzieję, że kryzys mamy już za sobą, ale o mistrzostwie nie ma teraz co myśleć – mówił Arkadiusz Kwiek, który strzelił gola i asystował przy bramce Jelenia. Po czwartkowym zwycięstwie Górnik jest trzeci w tabeli i traci do Legii sześć punktów. Przewaga może jednak wzrosnąć po sobotnich derbach Warszawy.