Pierwszy raz w tej Lidze Mistrzów Borussia Dortmund była faworytem. Tym razem nie musiała udowadniać, że nie jest kopciuszkiem na balu wielkich i bogatych, grała z Malagą, której awans do najlepszej ósemki był chyba jeszcze większą niespodzianką niż obecność w tym gronie mistrzów Niemiec.
Znudzeni meczami Barcelony z Realem czy Manchesteru z Bayernem, ostrzyli sobie pazurki. Spotykały się dwie drużyny głodne, dla których Liga Mistrzów jest świętem. Piłkarze Borussii i Malagi lubią piłkę, a piłka lubi ich. Obie drużyny grają dla kibiców, do przodu i ofensywnie, mają charyzmatycznych trenerów i zapowiadały widowisko, które będzie wspominane latami. Nie będzie. Mecz był festiwalem niedokładności i niewykorzystanych okazji, a Borussia, zamiast wracać do Niemiec spokojna przed rewanżem, wraca pełna niepewności. Zawiodła przede wszystkim skuteczność.
– Zagraliśmy dobrze, na swoim poziomie. Sam Mario Goetze miał trzy czy cztery okazje, które w Bundeslidze zazwyczaj zamienia na gole. Skoro nie udało się strzelić, cieszmy się, że chociaż nie straciliśmy bramki – mówił Ilkay Gundogan.
W Borussii zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego, który chociaż poleciał do Hiszpanii, nie zdążył wyleczyć urazu i nie znalazł się nawet w kadrze na mecz. Jego kłopoty zaczęły się na rozgrzewce na Stadionie Narodowym w Warszawie przed meczem z San Marino. Ile Błaszczykowski znaczy dla Borussii, łatwo było się zorientować. Akcje mistrzów Niemiec były szarpane, często opierały się na indywidualnych umiejętnościach, brakowało im szybkości. Łukasz Piszczek tym razem był zupełnie niewidoczny w ofensywie, a Robert Lewandowski dużo więcej niż zwykle pracował w odbiorze i nie wykorzystał doskonałej okazji w drugiej połowie.
Lewandowskiego trener Manuel Pellegrini obawiał się najbardziej. Pomylił się co prawda, mówiąc o nim jako o reprezentancie Niemiec, ale widać było, że uczulił swoich piłkarzy, by zwrócili na niego szczególną uwagę. Polak często był faulowany, przepychał się, walczył, szarpał, ale nie udało mu się ani strzelić gola, ani wypracować go kolegom.