Dortmund bez błysku

Real po zwycięstwie z Galatasaray 3:0 już pewny swego. Malaga z Borussią bez bramek i emocji.

Publikacja: 04.04.2013 02:00

Pierwszy raz w tej Lidze Mistrzów Borussia Dortmund była faworytem. Tym razem nie musiała udowadniać, że nie jest kopciuszkiem na balu wielkich i bogatych, grała z Malagą, której awans do najlepszej ósemki był chyba jeszcze większą niespodzianką niż obecność w tym gronie mistrzów Niemiec.

Znudzeni meczami Barcelony z Realem czy Manchesteru z Bayernem, ostrzyli sobie pazurki. Spotykały się dwie drużyny głodne, dla których Liga Mistrzów jest świętem. Piłkarze Borussii i Malagi lubią piłkę, a piłka lubi ich. Obie drużyny grają dla kibiców, do przodu i ofensywnie, mają charyzmatycznych trenerów i zapowiadały widowisko, które będzie wspominane latami. Nie będzie. Mecz był festiwalem niedokładności i niewykorzystanych okazji, a Borussia, zamiast wracać do Niemiec spokojna przed rewanżem, wraca pełna niepewności. Zawiodła przede wszystkim skuteczność.

– Zagraliśmy dobrze, na swoim poziomie. Sam Mario Goetze miał trzy czy cztery okazje, które w Bundeslidze zazwyczaj zamienia na gole. Skoro nie udało się strzelić, cieszmy się, że chociaż nie straciliśmy bramki – mówił Ilkay Gundogan.

W Borussii zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego, który chociaż poleciał do Hiszpanii, nie zdążył wyleczyć urazu i nie znalazł się nawet w kadrze na mecz. Jego kłopoty zaczęły się na rozgrzewce na Stadionie Narodowym w Warszawie przed meczem z San Marino. Ile Błaszczykowski znaczy dla Borussii, łatwo było się zorientować. Akcje mistrzów Niemiec były szarpane, często opierały się na indywidualnych umiejętnościach, brakowało im szybkości. Łukasz Piszczek tym razem był zupełnie niewidoczny w ofensywie, a Robert Lewandowski dużo więcej niż zwykle pracował w odbiorze i nie wykorzystał doskonałej okazji w drugiej połowie.

Lewandowskiego trener Manuel Pellegrini obawiał się najbardziej. Pomylił się co prawda, mówiąc o nim jako o reprezentancie Niemiec, ale widać było, że uczulił swoich piłkarzy, by zwrócili na niego szczególną uwagę. Polak często był faulowany, przepychał się, walczył, szarpał, ale nie udało mu się ani strzelić gola, ani wypracować go kolegom.

Swoje szanse miała też Malaga, Roman Weidenfeller najwięcej problemów miał po strzale Isco. Po meczu cieszył się, że udało mu się zapobiec utracie gola, podkreślał, że taki był podstawowy cel jego drużyny na to spotkanie, ale jednocześnie dodawał, że trochę mu wstyd za nieskuteczność Goetzego.

Borussia narobiła sobie problemów na własne życzenie. Pozostaje faworytem, bo w najbliższą środę w rewanżu zagra na własnym stadionie, podobno już z Błaszczykowskim w składzie, ale jeśli straci gola w Dortmundzie, gorzki smak niewykorzystanych okazji z Malagi pozostanie na długo.

W drugim meczu nie było wątpliwości, kto jest lepszy, a dla kogo ćwierćfinał Ligi Mistrzów to ostatni możliwy do osiągnięcia szczebel na drabinie. Real Madryt bez problemów pokonał Galatasaray Stambuł 3:0. W pierwszej połowie gole strzelali Cristiano Ronaldo i Karim Benzema, po przerwie – wprowadzony za Francuza Gonzalo Higuain.

Krzywdę Realowi mógł zrobić tylko Didier Drogba, który jednak zmarnował dwie świetne okazje. Dla Drogby spotkanie w Madrycie miało dodatkowy smaczek, bo grał przeciwko swojemu ukochanemu trenerowi Jose Mourinho. Kiedy Portugalczyk odchodził z Chelsea, Drogba płakał i tupał nogą, grożąc, że za chwilę odejdzie także on. Kilka godzin przed meczem Realu z Galatasary powiedział, że Mourinho powinien wrócić do Chelsea, bo ma tam niedokończoną robotę. Panowie spotkają się jeszcze raz, za tydzień w środę w Turcji, ale rewanż dla Realu będzie już raczej formalnością.

Malaga – Borussia 0:0

Żółte kartki: Weligton, Antunes, Iturra (Malaga); Grosskreutz (Borussia).

Malaga: Willy - Gamez, Weligton, Demichelis, Antunes, Joaquin, Toulalan, Iturra, Isco (86, Duda), Saviola (67, Portillo), Julio Baptista (76, Santa Cruz)

Borussia: Weidenfeller - Subotić, Piszczek, Santana, Schmelzer, Kehl (80, Bender), Gundogan, Goetze (90, Kirch), Reus (69, Schieber), Grosskreutz, Lewandowski

Real – Galatasaray 3:0 (2:0)

Bramki: Ronaldo (9), Benzema (29), Higuain (73).

Żółte kartki: Ramos, Modrić (Real); Nounkeu, Melo, Yilmaz, Drogba (Galatasaray).

Real: Lopez - Essien, Varane, Ramos, Coentrao, Khedira, Alonso, Di Maria (86, Pepe), Oezil (80, Modrić), Ronaldo, Benzema (64, Higuain).

Galatasaray: Muslera - Eboue, Kaya, Nounkeu, Riera (83, Amrabat), Sneijder (46, Zan), Melo, Inan, Altintop (78, Bulut), Yilmaz, Drogba.

Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wieczór efektownych bramek w Barcelonie
Piłka nożna
Litwa i Łotwa mogą stracić mistrzostwa Europy z powodu Białorusi. UEFA myśli
Piłka nożna
Wielka gra o finał Ligi Mistrzów. Barcelona nie zlekceważy Interu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain bliżej spełnienia marzeń o finale
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne