Noc pełna magii

Cud w Dortmundzie. Borussia w doliczonym czasie od 1:2 do 3:2

Publikacja: 10.04.2013 02:42

Ten scenariusz napisał już kiedyś Manchester United w finale Ligi Mistrzów w 1999 roku. Przegrywał 0:1 z Bayernem Monachium, nie stracił wiary, wygrał 2:1, strzelając dwa gole w doliczonym czasie gry. Wczoraj buty Manchesteru przymierzyła Borussia, właśnie napisała swoją legendę, którą będzie się wspominać latami. W 91. minucie przegrywała 1:2 z Malagą, ale w kilkadziesiąt sekund strzeliła dwa gole, które dały jej awans do półfinału Ligi Mistrzów.

Kiedy Felipe Santana wepchnął piłkę do siatki z odległości pół metra i zerknął na sędziego, czy ten przymknął oko na delikatnego spalonego, rozpoczął się festiwal radości. Festiwal z przekroczeniem przepisów, bo na boisku pojawili się nie tylko wszyscy rezerwowi, ale nawet oficjele w garniturach. Trybuny nie były już pełne. Wiadomo – Niemcy grają do końca, ale przecież nawet Niemcy mają prawo zwątpić. Przez całe spotkanie marnowali doskonałe okazje albo na drodze stawał im Willy Caballero, dlaczego więc miałoby się udać strzelić dwa gole po 90. minucie?

Juergen Klopp przed meczem robił wielką zasłonę dymną. Pytał, kto był na tyle odważny, by twierdzić, że Malagę uda się wyeliminować ot tak, z marszu. Prosił, by odczepić się od jego zawodników, zwłaszcza od Mario Goetzego, który podobno zawiódł w pierwszym meczu, a jego zdaniem zagrał bardzo dobre spotkanie.

Klopp trochę zaklinał rzeczywistość. Na pewno wiedział, że sześć dni wcześniej w Maladze można było wywalczyć więcej niż bezbramkowy remis. I na pewno trochę się Malagi wystraszył. Zanim Borussia straciła wczoraj pierwszego gola po strzale Joaquina nie grała tego, co lubi najbardziej. Sprawdzała raczej, jak smakuje wyrafinowany futbol, kiedy okazję na gola wypracowuje się długimi minutami. Borussia tak grać nie potrafi, nie dorosła, młodość atakuje z pasją.

Koniec Malagi

Jeszcze przed przerwą wyrównał Robert Lewandowski. w Bundeslidze trafia w dziesięciu kolejnych spotkaniach, w Lidze Mistrzów w tym sezonie po raz szósty. Dokończył akcję  z właściwą sobie gracją po podaniu Marco Reusa. Borussia wracała do gry. Do tej pory na własnym stadionie wygrała przecież z Realem Madryt, Manchesterem City czy Szachtarem Donieck. To była ich twierdza, której nie mieli ochoty poddać także wczoraj.

Tyle że takich kłopotów jak z Malagą nie mieli tu z żadnym innym przeciwnikiem. Kiedy strzelali Mario Goetze i Reus, bronił Caballero, ale bohaterem był też bramkarz z Dortmundu – Roman Weidenfeller. Gdyby nie jego parady, Borussii do awansu nie wystarczyłyby nawet trzy gole.

Malaga grała pięknie, ale nieskutecznie – jak Borussia. Różnica jest taka, że porażka nie rozbiłaby Borussii w pył, ale kazała szukać wzmocnień w następnym sezonie, a piłkarze Malagi zapewne rozjadą się po Europie w poszukiwaniu klubów, które zwykły wypłacać pensje.

Wczoraj w Dortmundzie szczęście było blisko, bo w 82. minucie na 2:1 trafił Eliseu. Ci, którzy wiedzą, jak korkuje się autostrada przy wyjeździe ze stadionu w Dortmundzie, zaczęli wychodzić do swoich samochodów. Teraz pewnie siedzą w domu, wycierając łzy w szaliki, bo przeszedł im koło nosa jeden z najbardziej magicznych wieczorów w historii rozgrywek. W 92. minucie wreszcie trafił Reus, o golu Santany już było.

Jakub Błaszczykowski wrócił do gry po kontuzji i nie był w najwyższej formie, Łukasz Piszczek był drugim zawodnikiem na boisku pod względem przebiegniętego dystansu. Zagranicznej drużyny z trzema Polakami w składzie w półfinale Ligi Mistrzów jeszcze nie mieliśmy. I trudno się oprzeć wrażeniu, że piłkarze Borussii w tym sezonie zrobili już wszystko, bo w spotkaniu z drużynami, które awansują do półfinału, skazywani będą na pożarcie.

Raczej bez Messiego

Wczoraj awans zapewnił sobie Real Madryt, dzisiaj Juventus gra z Bayernem, a Barcelona z PSG. Remis 2:2 w Paryżu daje jej komfort i byłaby niepodważalnie faworytem, gdyby nie zapłaciła za pierwszy mecz aż tak drogo. Kontuzjowany Leo Messi gry w rewanżu raczej nie zaryzykuje, choć decyzja ma zapaść jutro.

Rewanże ćwierćfinałów Ligi Mistrzów.

Borussia Dortmund - Malaga 3:2 (1:1)

Bramki: dla Borussii - Lewandowski (40), Reus (91), Santana (93); dla Malagi - Joaquin 25, Eliseu 82. Żółte kartki: Bender, Schmelzer (Borussia);  Gamez, Toulalan (Malaga).

Borussia: Weidenfeller - Piszczek, Subotic, Santana, Schmelzer - Guendogan (86, Hummels), Bender (72, Sahin) - Błaszczykowski (72, Schieber), Goetze, Reus - Lewandowski

Malaga: Caballero - Gamez, Demichelis, Sanchez, Antunes - Camacho, Toulalan, Joaquin (87, Portillo), Baptista (84, Santa Cruz), Isco - Duda (74, Eliseu)

Pierwszy mecz 0:0. Awans Borussia.

Galatasaray - Real Madryt 3:2 (0:1)

Bramki: dla Galatasaray - Eboue (57), Sneijder (70), Drogba (72); dla Realu - C. Ronaldo 7 i 90.

Dziś grają: Barcelona – PSG (TVP 1, Canal+ Sport), pierwszy mecz 2:2; Juventus Turyn – Bayern Monachium (nSport), pierwszy mecz 0:2.

Losowanie par półfinałowych w piątek.

Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wieczór efektownych bramek w Barcelonie
Piłka nożna
Litwa i Łotwa mogą stracić mistrzostwa Europy z powodu Białorusi. UEFA myśli
Piłka nożna
Wielka gra o finał Ligi Mistrzów. Barcelona nie zlekceważy Interu
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain bliżej spełnienia marzeń o finale
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne