„Nienawidzimy cię tak bardzo, bo tak bardzo cię kochaliśmy" – napisali kibice Barcelony na wielkim transparencie przygotowanym na pierwszy mecz Luisa Figo w barwach Realu Madryt przeciwko ich drużynie na Camp Nou. Z trybun leciały pomarańcze, zapalniczki i butelki. Figo z trudem wykonywał rzuty rożne, sędzia nie wiedział, jak reagować.
Transfer Portugalczyka był jedną z kart przetargowych w wyborach na prezydenta Realu. Florentino Perez obiecał, że jeśli wygra, podkradnie Barcelonie jej kapitana. Podkradnie, to znaczy kupi za wielkie pieniądze, ale to akurat nikogo nie obchodziło. Real wkraczał w fazę galacticos, co sezon sprowadzając gwiazdę. Figo był wtedy w szczytowej formie, z Realem wygrał Ligę Mistrzów. 56 milionów euro wydanych na niego w 2000 roku było wówczas najwyższym transferem w futbolu.
W XXI wieku pieniądz przejął kontrolę nad futbolem i przywiązanie do klubowych barw stało się niemodne. Są piłkarze, którzy w ciągu dekady potrafią grać dla trzech nienawidzących się klubów z tego samego miasta i doskonale radzą sobie z presją. William Gallas występował w Chelsea, później przeniósł się do Arsenalu, od kilku sezonów jest podstawowym obrońcą Tottenhamu.
Na Wyspach w rankingu piłkarskich zdrad ciągle jednak na pierwszym miejscu jest Sol Campbell, który w 2001 roku zdecydował się przenieść z Tottenhamu do Arsenalu. Campbell był wychowankiem klubu z White Hart Lane, szefowie robili wszystko, by zatrzymać go w drużynie, proponując nawet najwyższy w zespole kontrakt. Do Arsenalu trafił na zasadzie wolnego transferu, nie dając zarobić klubowi, który go wychował. Przy każdej okazji, nawet kilka lat później, kibice Tottenhamu, gdy tylko Campbell wracał ze swoją drużyną na ich stadion, rozwijali flagę z numerem 23 i podpisem „Judas".
Ashleya Cole'a kibice Arsenalu nazywają „Cashleyem", od gotówki, której zapach zwabił go do Chelsea. W 2006 roku, w ostatnim dniu okienka transferowego piłkarz zakończył sagę związaną ze swoimi przenosinami za miedzę i podpisał pięcioletni kontrakt. Głośno mówił o tym, że chce odejść z Arsenalu, głównie po to, by więcej zarabiać.