Obaj panowie znają się znakomicie. Villas-Boas przez siedem lat był członkiem sztabu szkoleniowego Mourinho: w FC Porto, Chelsea i Interze odpowiadał za rozpracowywanie gry rywali. Ich drogi rozeszły się w 2009 roku, gdy Jose nie zgodził się, by Andre został jego asystentem.
Villas-Boas chciał się rozwijać, wrócił więc do Portugalii i został trenerem Academiki Coimbra. Już dwa lata później zdobył z Porto mistrzostwo i puchar kraju oraz wygrał Ligę Europejską. Z opinią lepszej wersji Mourinho ponownie trafił do Chelsea. Wytrzymał tylko 257 dni, popadł w konflikt z gwiazdami, odchodził w samotności. Ale bezrobotny był tylko trzy miesiące. Przyjął propozycję Tottenhamu, dotarł do ćwierćfinału LE.
– Nie obchodzi mnie Chelsea – odpowiada na pytania o klub ze Stamford Bridge. Ale wiadomo, że derby Londynu to dla niego spotkanie szczególne. 90 minut, podczas których może udowodnić, że Roman Abramowicz nie poznał się na jego talencie. Naprzeciw Mourinho stanie po raz pierwszy. – Nie widzę jakiejkolwiek przewagi po mojej stronie w tym, że pracowałem kiedyś u jego boku. Gramy z Chelsea, a nie z Mourinho – przekonuje Villas-Boas.
Obecny sezon jego zespół zaczął świetnie: wygrał cztery z pięciu meczów i jest wiceliderem Premiership. Pokazał, że istnieje życie bez Garetha Bale’a. Latem na transfery wydano ponad 100 mln euro, sprowadzając siedmiu piłkarzy, m.in. Hiszpana Roberto Soldado z Valencii, Brazylijczyka Paulinho z Corinthians Sao Paulo i Argentyńczyka Erika Lamelę z Romy. Villas-Boas wierzy, że Tottenham jest teraz jeszcze silniejszy, bo nie musi polegać na umiejętnościach jednego zawodnika.
Chelsea zajmuje w tabeli czwarte miejsce. Nie zachwyca, ale – jak podkreśla Mourinho – budowa nowej drużyny wymaga czasu. – W Premiership każdy przegrywa mecze, każdy traci kiedyś punkty. Nie róbmy więc dramatu – apeluje Portugalczyk. W najnowszej książce, napisanej przez dziennikarza „El Pais” Diego Torresa, zaskakuje wyznaniem, że informację o zatrudnieniu przez Manchester United Davida Moyesa przyjął ze łzami w oczach. Poczuł się zdradzony przez Aleksa Fergusona, który mówił publicznie, że uważa go za właściwego kandydata na menedżera Czerwonych Diabłów, a na swojego następcę namaścił Moyesa.