Jeszcze w Londynie po meczu z Anglią Zbigniew Boniek powiedział dziennikarzom, że nie będzie się wypowiadał, bo i tak w środę będzie konferencja. Odmawiał odpowiedzi na pytania od kilku dobrych tygodni, nabrał wody w usta i czekał na ostatni mecz w eliminacjach. Wczoraj o 11, parę godzin po tym, jak kadra wróciła z Londynu, zaprosił na spotkanie do hotelu Waldemara Fornalika. Podobno rozstali się w zgodzie.
– To nie była łatwa rozmowa, bo nie jest przyjemnie zwalniać kogoś z pracy. Trener Fornalik myślał, że jeszcze coś z tej drużyny wyciśnie, widział postęp w grze, jednak nie osiągnął celu, jakim był awans na mistrzostwa świata. Takie były szczegóły jego umowy – mówił Boniek.
To nie cyrk
To nie do końca prawda. Umowa Fornalika z PZPN obowiązuje do końca 2013 roku, gdyby udało się awansować na mundial, zostałaby automatycznie przedłużona o pół roku. Ponieważ trener został zwolniony ponad dwa miesiące przed zakończeniem kontraktu, PZPN będzie musiał wypłacić z kasy dwie należne pensje, czyli około 300 tysięcy złotych.
Boniek nie widział przyszłości przed drużyną prowadzoną przez Fornalika, miał prawo podjąć błyskawiczną decyzję, chociaż trudno uwierzyć w to, że dopiero teraz zaczyna poszukiwania następcy.
– Do wtorku trenerem był Fornalik i nieeleganckie byłoby prowadzenie rozmów z kim innym. Oczywiście, nie mieliśmy już szans na awans, ale to, że rozmawiałem z kimś przez telefon, nie ma przecież żadnego znaczenia. Nowego trenera poznacie za dwa tygodnie. Wiem, kto nim będzie, ale trzeba poczekać – tłumaczył prezes.