Jeżeli tak ma wyglądać kryzys, to każdy trener powinien modlić się, by przechodzić go co tydzień. Rozbita kontuzjami, po raz kolejny z eksperymentalną obroną, Borussia rozegrała jeden z najlepszych meczów w tym sezonie i pokonała Napoli 3:1. Liczy się nie tylko zwycięstwo, ale także fakt, że drużyna Juergena Kloppa odrobiła straty z pierwszego spotkania z Neapolu, które przegrała 1:2. Jeśli oba zespoły zakończą rozgrywki z taką samą liczba punktów, to wicemistrzowie Niemiec awansują dalej.
Dyrektor Borussii Hans-Joachim Watzke jeszcze przed meczem zapowiadał, że ewentualna porażka nie będzie miała wpływu na przyszłość jego klubu. Finalista poprzedniej Ligi Mistrzów w budżecie na ten sezon podobno zabezpieczył sobie co najwyżej pieniądze, jakie UEFA daje za zajęcia czwartego miejsca w grupie. Każde lepsze osiągnięcie, byłoby dla Borusii, jak premia. We wtorek wieczorem Watzke musiał się zatem cieszyć, że jego drużyna walczy o coś więcej. Zwycięstwo 3:1 w meczu z Napoli było przekonujące, Borussia po trzech porażkach z rzędu wróciła do świata żywych.
Drużynę z Dortmundu do triumfu – niezbędnego, by w ogóle myśleć o awansie do fazy pucharowej – poprowadziło dwóch zawodników: Henrik Mchitarjan i Robert Lewandowski. Od Ormianina zaczynała się niemal każda akcja Borussii, błyskawicznie podejmował decyzje, niemal zawsze podawał do przodu, rzadko niecelnie. Lewandowski, chociaż nie strzelił bramki, mimo dwóch doskonałych okazji w pierwszej połowie, brał udział we wszystkich akcjach, po których padły gole.
W dziewiątej minucie polski napastnik przytrzymywany był przez Federico Fernandeza, a sędzia, dość odważnie, zdecydował się podyktować rzut karny zamieniony na bramkę przez Marco Reusa. W drugiej połowie Lewandowski podał do Reusa, który wypatrzył w polu karnym Jakuba Błaszczykowskiego i zrobiło się 2:0. Dwanaście minut przed ostatnim gwizdkiem Lewandowski asystował jeszcze raz – tym razem przy golu Pierre'a-Emericka Aubameyanga. To była bramka na 3:1, bo Napoli w tym meczu nie tylko przypatrywało się grze Borussii, ale próbowało wykorzystać osłabienie przeciwnika w obronie. W 71 minucie Lorenzo Insigne strzelił jedyną bramkę dla Włochów.
Goście przegrali trzeci mecz z rzędu, wyraźnie brakowało im kontuzjowanego Marka Hamsika, ale problem wydaje się dużo głębszy. Napoli straciło fantazję z początku sezonu, nagle wróciły stare demony – niedokładność w obronie i nieskuteczność w ataku. Ponieważ w drugim meczu tej grupy Arsenal wygrał z Marsylią możemy być świadkami wyjątkowej sytuacji – po zakończeniu fazy grupowej aż trzy kluby mogą mieć po 12 punktów i dla jednej z nich zabraknie miejsca w fazie pucharowej.