Italia w strachu

Włosi grają dziś o mundialowe życie z Urugwajem. Panice towarzyszy wiara w duet Balotelli – Immobile.

Publikacja: 24.06.2014 02:00

Trening Włochów. Trochę widać, że im wstyd. Drugi z prawej mózg drużyny Andrea Pirlo

Trening Włochów. Trochę widać, że im wstyd. Drugi z prawej mózg drużyny Andrea Pirlo

Foto: PAP/EPA

Piotr Kowalczuk ?z Rzymu

Chyba nigdzie bardziej niż w Italii nie sprawdza się stara sportowa prawda: „Jesteś tyle wart co twój ostatni mecz".

Po wygranym w dobrym stylu meczu z Anglią (2:1) Cesare Prandellego okrzyknięto bogiem trenerów, a 35-letniego Andreę Pirlo jego prorokiem na murawie. Beatyfikowano też Mario Balotellego, dopatrując się w zachowaniu i grze gwiazdora emanacji cnót heroicznych.

Styl gry Włochów – nieśpieszną wymianę licznych podań i błyskawiczny atak – ochrzczono Tikitalia, czyli ekshumowaną i racjonalnie zmodyfikowaną tiki taką Barcelony i Hiszpanii. Przekonujące zwycięstwo Kostaryki nad Urugwajem uznano za wybryk futbolowej natury i dowód słabości drużyny Oscara Tabareza.

Najgorsze sny

Tym bardziej więc porażka z Kostaryką była szokiem. W piątek wieczór Rzym był miastem świdrującej w uszach ciszy. Nazajutrz „Gazzetta dello Sport" tytułowała na pierwszej stronie: „Ugotowani i zjedzeni", a w środku: „Italia z najgorszych snów". Natomiast „Corriere della Sera" podsumowała: „Pomylili wszystko. Italia jest skończona".

Jak wyliczył komputer, włoscy piłkarze przebiegli o 10 proc. mniej dystansu niż w meczu z Anglią. Każdy z przepytywanych po meczu włoskich piłkarzy mówił o nieznośnym klimacie, palącym popołudniowym słońcu i totalnym braku sił. Wraz z poszarzałym na twarzy trenerem Prandellim powtarzali jak mantrę: „Trzeba się fizycznie odbudować przed meczem o wszystko z Urugwajem".

O tyle to dziwne, że ponoć włoski sztab zebrał bezcenne doświadczenia podczas Pucharu Konfederacji rok wcześniej i dzięki temu wiedział, jak kondycyjnie przygotować zespół do turnieju. Skonsternowani piłkarze nie potrafili do końca zrozumieć, co się stało na boisku. Thiago Motta (podstawowy pomocnik PSG) kręcił głową z niedowierzaniem, mówiąc: – Przecież żaden z tych Ticos nie zmieściłby się w składzie silnego europejskiego klubu.

Krytyka mediów była tak bezlitosna, że w niedzielę „Gazzetta dello Sport" apelowała w artykule redakcyjnym, by przed meczem z Urugwajem nie rozpoczynać sądu nad drużyną i trenerem, by dać im szansę.

Wszystko na nic. Wyroki już zapadły. Guru włoskich komentatorów futbolowych Mario Sconcerti pisał w „Corierre della Sera", że drużynie brak lidera, który by ją poderwał do walki, a Balotelli nie dorósł do otaczającego go kultu, by zakończyć ponuro: „Musimy zdać sobie sprawę, że mecz z Kostaryką był wierną fotografią stanu naszego futbolu i słabości tej drużyny. Niestety, innych, lepszych piłkarzy od tych, którzy są w Brazylii, nie posiadamy. Nie wińmy trenera".

Ale Prandellemu też się dostało. Za chybione zmiany i taktykę – Tikitalię, która rozsypała się w proch w starciu z nieco bardziej zdecydowanie grającym rywalem. Wielu fachowców oskarża: „Prandelli wyrzucił na śmietnik nasz znak firmowy: żelazną obronę i kontratak. Nie dał nic w zamian". W ten sposób zanegowany został sens i cel całej czteroletniej pracy Prandellego, której owocem była rewolucja w stylu gry reprezentacji, futbolowej mentalności piłkarzy i wicemistrzostwo Europy.

Pod ścianą

Trudno się więc dziwić, że duch w narodzie upadł i – jak wynika z sondaży – mało kto wierzy w wyjście z grupy. Na pewno nie wierzą bukmacherzy, bo za zwycięstwo Urugwaju płacą mało, a remis uznali za wynik najmniej prawdopodobny. Są też przekonani, że pierwszą bramkę strzeli Edinson Cavani.

Ale kibic nie byłby kibicem, gdyby nie wierzył w cuda. Włosi się pocieszają, że do awansu wystarczy jeden z trzech możliwych rezultatów, czyli też remis. Kapitan Gianluigi Buffon przekonuje znanym też w Polsce argumentem: „Najlepiej gramy, gdy stoimy pod ścianą". Optymiści pocieszają się, że Urugwaj to Edinson Cavani, Luis Suarez i dziewięć miernot. Gdzieś tli się nadzieja, że trener coś wymyśli i drużyna dozna cudownej przemiany.

Prandelli najwyraźniej zdaje sobie sprawę, iż trudna sytuacja, tym trudniejsza, że nie zagra z powodu kontuzji Daniele De Rossi, wymaga drastycznych i bardzo ryzykownych zmian. Ale z filozofii atakującego futbolu, choć trudno było się jej dopatrzyć w meczu z Kostaryką, rezygnować nie zamierza. Przeciwnie. Zapowiada tak ofensywną Italię, jakiej świat jeszcze nie widział.

Jak wynika z obserwacji treningów, odkurzył ideę gry tylko trójką w obronie. Dostępu do bramki Buffona bronić ma świetnie rozumiejący się blok Juventusu: Giorgio Chiellini, Leonardo Bonucci i Andrea Barzali. W środku zagra dwóch dyrygentów: Andrea Pirlo i Marco Verratti, po bokach Mattia De Sciglio i Matteo Darmian. Dwóch jeszcze tydzień temu zdaniem trenera niekompatybilnych napastników Mario Balotellego i Ciro Immobile będzie wspierał Claudio Marchisio. Czyli Juventus (aż siedmiu piłkarzy) na mistrzostwach świata.

Na cierpliwym papierze wygląda to bardzo obiecująco. Tyle że Włosi nigdy przedtem nie grali takim systemem i w tym składzie. W fatalnym kontrolnym meczu z Luksemburgiem 6 czerwca (1:1) Pirlo i Verratti wchodzili sobie w drogę. Immobile, który teraz urasta do roli zbawcy narodu („Gazzetta dello Sport" w poniedziałek na pierwszej stronie: „Ciro, kolej na ciebie!"), zmarnował kilka wyśmienitych okazji.

Czyli krótko mówiąc: Italia się boi  i ma rację.

Piotr Kowalczuk ?z Rzymu

Chyba nigdzie bardziej niż w Italii nie sprawdza się stara sportowa prawda: „Jesteś tyle wart co twój ostatni mecz".

Pozostało 97% artykułu
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Co czeka Jagiellonię i Legię w Lidze Konferencji? Tabela po 5. kolejce