Miała być Liga Mistrzów – został tylko puchar pocieszenia. Z jednej strony żaden polski klub dwa lata z rzędu nie grał w fazie grupowej rozgrywek europejskich, z drugiej w Warszawie wciąż trudno przychodzi pogodzenie się z decyzją UEFA wykluczającą Legię z ostatniej fazy eliminacji LM.
Trener Henning Berg przyznaje, że do końca życia nie zapomni tego, w jaki sposób Legia została potraktowana przez bezdusznych urzędników UEFA, ale jednocześnie podkreśla, że piłkarze wyznaczyli już sobie nowe cele i potrafią się na nich skoncentrować.
Od słynnego już walkowera Legia rozegrała siedem spotkań – przegrała tylko raz, z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pozostałe mecze wygrała, w pięciu z nich nie tracąc gola. Zaledwie kilkanaście godzin po decyzji UEFA rozbiła Górnika Łęczna u siebie 5:0. Można oczywiście kpić z klasy rywala, ale o ile bardziej prawdopodobny wydawał się scenariusz, że piłkarze wyjdą na murawę ze spuszczonymi głowami, myślami wciąż przy życiowej szansie zaprzepaszczonej przez administracyjny błąd.
W Lidze Europejskiej warszawianom los sprzyjał. Chociaż obrażeni na UEFA szefowie klubu nie pofatygowali się nawet na losowanie, to ułożyło się ono po ich myśli. Trabzonspor, Metalist oraz Lokeren to drużyny klasą zbliżone do Legii.
– Celem Lokeren było dostanie się do fazy grupowej. Chodzi oczywiście o wpływy finansowe z UEFA. To jednak nie jest zespół, który mierzy w awans, chociaż będzie walczył – mówi Walter Wauters, dziennikarz „Het Nieuwsblad" piszący o belgijskiej drużynie. – Trzeba też zauważyć, że ostatnio klub jest na fali. Wygrał w weekend po raz pierwszy w tym sezonie na wyjeździe, awansował do fazy grupowej, eliminując angielskie Hull City.