Na pustym i smutnym stadionie Dynama w Kijowie Legia wygrała po nerwowej drugiej połowie z Metalistem Charków i może być niemal pewna awansu do fazy pucharowej. Warszawianie w tym sezonie wciąż są w europejskich pucharach niepokonani (pomijając oczywiście walkower z Celtikiem Glasgow). Zwycięstwo z Metalistem było ósmym spotkaniem z rzędu wygranym przez zespół Henninga Berga. To rzecz bez precedensu w polskim futbolu.
Oczywiście w teorii Legia może jeszcze nie awansować. By tak się stało, musiałby ją jednak dopaść gigantyczny kryzys formy. A przecież w drugiej fazie rozgrywek grupowych Legia aż dwa spotkania – z Metalistem i z Trabzonsporem – zagra w Warszawie.
Przez całą pierwszą połowę Legia grała w Kijowie pewnie i spokojnie, wyszła dość szybko na prowadzenie i wydawało się, że kontroluje mecz. Ale po przerwie Ivica Vrodljak – kapitan mistrzów Polski – wprowadził w poczynania zespołu mnóstwo nerwowości. Tuż po wznowieniu gry to właśnie Chorwat podszedł do rzutu karnego podyktowanego dla Legii i go zmarnował. W lidze zazwyczaj się nie myli, ale w tym sezonie zasłynął przede wszystkim niewykorzystaniem aż dwóch jedenastek w pierwszym spotkaniu z Celtikiem Glasgow.
Tuż po tym zdarzeniu Metalist wyprowadził szybką kontrę i tylko dzięki temu, że Wołodymyr Homeniuk znajdował się na minimalnym spalonym, wyrównujący gol nie został uznany. Z kolei 20 minut przed końcem Vrdoljak zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę, tym razem dla gospodarzy. Obronił Dusan Kuciak.
Drugim obok słowackiego bramkarza ojcem zwycięstwa był jego rodak – Ondrej Duda, który po raz kolejny pokazał, dlaczego Legia tak wytrwale negocjowała jego kupno z MFK Koszyce. Pod nieobecność kontuzjowanego Miroslava Radovica to właśnie 19-letni Duda był pierwszoplanową postacią w warszawskim zespole. Prowadził grę, wymieniał mnóstwo szybkich podań z kolegami, a gdy trzeba było, decydował się na zapierające dech w piersiach indywidualne akcje. Tak było w 28. minucie, gdy Słowak dostał podanie tuż przed polem karnym, minął jednego rywala, puścił piłkę między nogami kolejnego i pewnym strzałem wyprowadził Legię na prowadzenie.