To nie pierwsze i być może nie ostatnie Gran Derbi w tym sezonie. Gdyby dziś w samo południe los skojarzył obie drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów (14/15 i 21/22 kwietnia), temperatura przed niedzielnym spotkaniem – i tak już pełnym podtekstów – sięgnęłaby zenitu. Mecz ten ma dać odpowiedź na pytanie, czy targany konfliktami Real podniesie się z kryzysu i na ostatniej prostej wypowie wojnę grającej znów koncertowo Barcelonie.
Orkiestra pod batutą Leo Messiego w rewanżu z Manchesterem City dała popis gry ofensywnej i bezkompromisowej. Pep Guardiola był zachwycony. Kamery pokazywały wielokrotnie twórcę sukcesów Katalończyków, siedzącego wśród zwykłych kibiców, a za najlepszy komentarz niech posłużą słowa trenera Bayernu: – Oglądanie Messiego to przywilej.
Jeśli Messi o wyprawiającym cuda w bramce mistrzów Anglii Joem Harcie mówi, że jest fenomenalny, jak nazwać to, co sam robił w środę z rywalami na boisku, ośmieszając m.in. Fernandinho i Jamesa Milnera?
„To najlepszy piłkarz, jakiego widziałem" – napisał na Twitterze Gary Lineker. – Oczywiście, że ma wielkie ego. Ale gdybyście byli tak utalentowani, nie zachowywalibyście się podobnie? – pyta Thierry Henry, który już kiedyś podjął próbę zdefiniowania umiejętności Messiego, pisząc, że to człowiek z innej planety.
Lineker, który w Barcelonie spędził trzy lata, nie ma wątpliwości, że Messi znaczy więcej dla swego zespołu niż Cristiano Ronaldo dla Realu. Od kiedy trener Luis Enrique ułożył sobie z Argentyńczykiem relacje, Barcelona wygrała 17 z 18 meczów, a Messi objął prowadzenie w rywalizacji strzelców ligi hiszpańskiej (32 gole, Ronaldo – 30).
O konflikcie w szatni Barcelony, opuszczonym przez Messiego treningu i wysyłanych przez niego sygnałach, że na Camp Nou nie musi zostać do końca kariery, nikt już nie pamięta (w ostatni poniedziałek Messi zrezygnował nawet z dnia wolnego, ćwiczył indywidualnie). O październikowej porażce 1:3 w Madrycie również zapomniano. Szybko zdobyty przez Neymara gol nie dał wówczas punktów, bo Messi był cieniem samego siebie, a Luis Suarez po czteromiesięcznej dyskwalifikacji FIFA (za ugryzienie podczas mundialu Giorgio Chielliniego) dopiero wracał do formy.
Dziś współpraca ofensywnego tria, określanego w Hiszpanii skrótem MNS (Messi, Neymar, Suarez), służy za wzór, jakim do niedawna była postawa BBC z Realu: Karima Benzemy, Garetha Bale'a i Cristiano. – Z każdym dniem rozumiemy się coraz lepiej – przyznaje Neymar.