Jak ocenia pan spotkanie z Mołdawią i naszą sytuację w grupie?
Jest duży zawód i wstyd. Mieliśmy wszystko w naszych, głowach, rękach oraz nogach, a nie udało się zrealizować tego, co założyliśmy. Nie wygraliśmy meczu, tylko zremisowaliśmy. Znowu musimy liczyć na innych.
Czytaj więcej
Michał Probierz mówi, że nie jest cudotwórcą, ale nie potrzeba magika, żeby pokonać przed własną publicznością Mołdawię, czyli jedną z najsłabszych reprezentacji w Europie. Nic dziwnego, że Polaków w niedzielę pożegnały gwizdy.
Czego w takim razie zabrakło? Szczególnie pierwsza połowa była fatalna...
Było dużo nerwowości. Każdy zdawał sobie sprawę z rangi spotkania oraz tego, jak jest ważne dla układu tabeli. Nie wyglądało to dobrze, ale mieliśmy tyle sytuacji, w których po prostu trzeba trafić. Zdobyć gola i wygrać. Niestety, nie udało się.
Druga połowa była lepsza, ale później nie poszło to w takim kierunku, jakim chcieliście. Dlaczego?
Nie wiem. Kiedy się bije głową w mur, trzeba być skoncentrowanym także w tyłach. My byliśmy. Chcieliśmy zdobyć kolejną bramkę, ale Mołdawia też co jakiś czas wychodziła z kontrami i trzeba było uważać także w defensywie. Rywale grali na czas, urywali sekundy. Zabrakło wykończenia, koncentracji pod bramką rywala. Tylko siebie możemy za to winić. Czujemy duży zawód i wstyd, bo każdy wie, jak te eliminacje wyglądają. Otoczka nie jest zbyt dobra, ale musimy sobie z tym poradzić.