Rz: Spełniło się pana marzenie. Miał pan piłkarzy do swojej dyspozycji aż przez 12 dni. Jest pan zadowolony z tego czasu spędzonego razem?
Leo Beenhakker: W moim śnie byłem trochę bardziej chciwy. Marzyłem o tym, żeby mieć do dyspozycji wszystkich od samego początku zgrupowania, ale niestety nie było to możliwe, bo piłkarze, którzy późno skończyli grę w lidze, musieli dostać trochę wolnego. Pierwszy tydzień nie był łatwy. Patrzyłem, jak męczy się Grzegorz Bronowicki, i było mi go żal. Całe zgrupowanie było jednak wielką przyjemnością. Jestem bardzo zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć.
Wszyscy zawodnicy są już przygotowani do mistrzostw?
Pod względem fizycznym – tak. Niektórym zostało 10 procent do osiągnięcia optymalnej formy. Cieszy mnie też to, że kontuzjowani zawodnicy szybko wracają do dyspozycji. Michał Żewłakow w piątek jeszcze raz pojechał do szpitala, by upewnić się, że wszystko z jego mięśniem jest w porządku. Najlepszym lekarzem jest jednak on sam, bo doskonale wie, czy jest na tyle zdrowy, by dać z siebie wszystko. Skoro Żewłakow uważa, że z jego nogą jest dobrze, to ja też muszę być optymistą.
Jak wygląda sytuacja Jakuba Błaszczykowskiego i Wojciecha Łobodzińskiego?