Publiczna telewizja RAI transmitowała 90-minutową zwołaną z tej okazji konferencję prasową w całości, a zaraz potem Marcello Lippi udzielił jeszcze półgodzinnego wywiadu, by pewne sprawy sprecyzować.
Występ azzurrich na ME był dla kibiców zimnym prysznicem. Wszyscy pytali: Gdzie podziało się „giuoco” (gra)? – jak Włosi umownie nazywają sprytny, wyrafinowany futbol. Doszło do tego, że esteci futbolu, zachwycając się piękną grą Hiszpanów, wzdychali na łamach „Gazzetta dello Sport”: „Jak to dobrze, że nasi rzemieślnicy nie wyeliminowali tych artystów!”.
Teraz w poszukiwaniu zgubionego „giuoco” futbolowy związek postanowił po raz drugi wejść do tej samej rzeki i zagrać na sentymentach berlińskiej nocy sprzed dwóch lat. Wraz z trenerem wraca cała jego dawna ekipa plus Angelo Peruzzi, rezerwowy bramkarz Lippiego, który zakończył karierę.Pomijając względy sentymentalne, związek futbolowy musiał zaproponować Lippiemu pracę, bo wszyscy ewentualni konkurenci związani są innymi kontraktami (Fabio Capello, Carlo Ancelotti, Luciano Spaletti). Żaden mniej znany trener nie wchodził w grę, ponieważ eksperyment z Roberto Donadonim, który jako trener sprawdził się zaledwie w Livorno, skąd go zresztą wyrzucono, kompletnie nie wypalił.
Złośliwi mówią, że Donadoni zawdzięczał nominację wyłącznie starej przyjaźni z boiska z wiceprezesem związku Demetrio Albertinim (grali razem w Milanie). Poza tym znani włoscy trenerzy klubowi traktują pracę z reprezentacją bardziej jako ukoronowanie kariery niż okazję do zarobku, bo to jest zajęcie odpowiedzialne, ale słabo płatne. Lippi dostanie 1,2 mln euro za sezon, a w Interze, Milanie czy Juventusie można zarobić trzy – cztery razy tyle. Dlatego trenerzy squadra azzurra zazwyczaj pochodzą z łapanki lub futbolowego związku, jak choćby Enzo Bearzot.
Lippi powiedział, że wraca kontynuować przerwaną pracę, a pierwszy o tym dowiedział się jego wnuk, który go spytał w Viareggio: „Dziadku, będziesz znów trenował Italię?”. Wyjaśnił, że nie chciał przerywać swojej misji, ale wobec oskarżeń, że jako trener Juventusu wraz z synem Davidem (menedżerem piłkarzy i trenerów) był zamieszany w futbolowy skandal korupcyjny, nie miał wyjścia. Pytany o „giuoco” od razu wyjaśnił, że Włosi z powodów genetycznych nigdy nie będą grali tak efektownie jak Hiszpanie, ale przyrzekł „konkretny, pozytywny, atakujący futbol”. Zdecydowanie odciął się od catenaccio. Obiecał nawet grę trzema napastnikami i przypomniał, że w półfinale MŚ z Niemcami wystawił aż czterech.